Dziesiąty przystanek Nickiego Pedersena. Na dłużej zakotwiczył tylko w Lesznie

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Jednym z największych smaczków okresu transferowego jest z pewnością angaż Nickiego Pedersena przez beniaminka PGE Ekstraligi - Unię Tarnów. Dla utytułowanego Duńczyka jest to już dwunasta zmiana barw i dziesiąty klub w Polsce.

1
/ 7

Jasna deklaracja duńskiego mistrza - wraca na tor

O minionym sezonie Nicki Pedersen chciałby jak najszybciej zapomnieć. Pechowy upadek w lidze duńskiej na torze w Holsted pod koniec maja sprawił, że jeden z najsłynniejszych żużlowców w historii wypadł z obiegu. Groźny uraz kręgów szyjnych i kolejne tygodnie oczekiwania na diagnozę lekarzy przeciągały się, aż w końcu 40-letni Duńczyk poinformował, że więcej na torze w tym roku się nie pojawi. Jednocześnie zapewnił, że w 2018 roku będzie kontynuował karierę.

W Polsce Pedersen do końca starał się towarzyszyć Fogo Unii Leszno w zmaganiach w PGE Ekstralidze. Jego drużyna, w której zdążył wystąpić w czterech spotkaniach na początku sezonu, wywalczyła ostatecznie złoty medal. On sam uczestniczył w finałowym wydarzeniu we Wrocławiu, gdzie pomagał kolegom i na koniec odebrał cenny krążek na podium. Wtedy było też pewne, że duński zawodnik nie przedłuży umowy z leszczynianami i poszuka wyzwań gdzie indziej.

Wybór padł na beniaminka - Unię Tarnów. Dla Pedersena jest to więc już dwunasta zmiana barw w w karierze w polskiej lidze i dziesiąty klub. O tym, gdzie zaczynał, gdzie startował przez kolejne lata, jakie osiągał przez ten czas sukcesy i jakie ponosił porażki, mowa na kolejnych stronach.

2
/ 7

Sukcesywna jazda poza Ekstraligą

Kariera Pedersena w polskiej lidze rozpoczęła się od epizodu w Starcie Gniezno w 1999 roku, gdzie wystąpił w jednym meczu. I Liga była wówczas najwyższą klasą rozgrywkową w naszym kraju, lecz zapowiedziana wcześniej reorganizacja sprawiała, że z ligi spadały aż trzy zespoły, tak aby mogła powstać ośmiozespołowa Ekstraliga. Start był jednym ze spadkowiczów, a sam 22-letni wtedy Duńczyk rozpoczął podróż po kolejnych klubach.

Choć zaczął powoli przebijać się do światowej czołówki i osiągał pierwsze sukcesy w cyklu Grand Prix, w latach 2000-2003 decydował się na jazdę na zapleczu elity. Startował w Grudziądzu, Gdańsku, Zielonej Górze i Rybniku. Należał do czołowych postaci w każdym z zespołów, ale i też był jednym z najlepszych zawodników w całej lidze. Dodatkowo za każdym razem jego drużyna biła się o awans i tylko w Grudziądzu nie udało mu się go wywalczyć. Pedersen wydatnie pomagał w zdobyciu promocji do Ekstraligi, ale za każdym razem opuszczał szeregi świeżo upieczonych beniaminków i zostawał w I Lidze.

ZOBACZ WIDEO Nowe pomysły na walkę z dopingiem w sporcie żużlowym

3
/ 7

Pełnoprawny debiut i współpraca z Marta Półtorak

Po sensacyjnym triumfie w Grand Prix w 2003 roku stało się jasne, że miejsce Duńczyka jest w Ekstralidze. Złoty medalista IMŚ zdecydował się na powrót do Zielonej Góry, gdzie startował w sezonie 2002. To w ZKŻ-cie pełnoprawnie zadebiutował w Ekstralidze. W Winnym Grodzie startował przez dwa sezony (2004-2005). Sam Pedersen nie zawodził, drugą kampanię miał lepszą od pierwszej, jednak degradacja zielonogórzan w 2005 roku zadecydowała o zmianie otoczenia.

Kolejny wybór padł na beniaminka z Rzeszowa, gdzie swoją markę na polskiej scenie żużlowej budowała Marta Półtorak i jej Marma Polskie Folie. Na Podkarpaciu duński jeździec spisywał się fenomenalnie, osiągając zawrotne średnie biegowe (2,541 i 2,730). Był prawdziwą maszyną do zdobywania punktów. Należy dodać, że drugi sezon przy Hetmańskiej zbiegł się z powrotem na tron w GP, gdzie rozpoczęło się jego dwuletnie panowanie. Zawodnik rodem z Odense rozstawiał zawodników po kątach na światowych arenach i potem robił to samo w naszej lidze. Zabrakło jednak znaczącego osiągnięcia z Żurawiami.

4
/ 7

Indywidualnie znakomity, drużynowo bez sukcesów

Po odejściu z Rzeszowa kolejnym przystankiem była Częstochowa. Marian Maślanka  wciąż snuł plany o powtórzenie sukcesu z 2003 roku i zdobyciu drugiego mistrzostwa kraju pod swoimi rządami. Pomóc miał w tym Pedersen, który dołączył do m.in. Grega Hancocka. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna. Jego największa gwiazda najczęściej z dziecinną łatwością pokonywała rywali (średnie 2,775 i 2,474), ale Lwy nie zdobyły z nią choćby jednego medalu. Co więcej, Włókniarz zaczął mieć problemy natury finansowej i po dwóch sezonach Duńczyk postanowił odejść.

Nową lokalizacją na jego polskiej mapie został Gorzów Wielkopolski. Pedersena sprowadził nad Wartę Władysław Komarnicki, kooptując go do wielkiego rywala, Tomasza Golloba. Z taką dwójką liderów Stal miała sięgnąć po złoty krążek, ale podobnie jak w Częstochowie, tak i w tym klubie nie udało się tego osiągnąć. Wprawdzie Duńczyk wywalczył wreszcie pierwszy medal DMP (brąz 2011), to w drugiej z gorzowskich kampanii charyzmatyczny zawodnik odnotował najsłabszy od 2001 roku sezon w Polsce (choć sam w sobie dobry - 2,163).

5
/ 7

Spadek rok po roku i rzeszowski żal

Dwuletnie pobyty w Zielonej Górze, Rzeszowie, Częstochowie i Gorzowie sprawiły, że Pedersen zaczął być traktowany jako zawodnik, który ściga się w jednym miejscu przez dwa sezony i automatycznie decyduje się na zmiany. Tak się jednak składało, że najczęściej były one determinowane albo spadkiem jego zespołu z elity, albo brakiem odpowiednich funduszy, by móc zapewnić zadowalający kontrakt. Nie da się ukryć, że trzykrotny złoty medalista IMŚ skrzętnie korzystał z intratnych kontraktów. Należy dodać, że w zamian był gwarantem zdobywania dużej ilości punktów.

Od wielu lat wiadomo także, że Pedersen to typ absolutnego indywidualisty, którego trudno namówić do przesadnej współpracy z kolegami czy to w parkingu czy tym bardziej na torze. Pomimo tego, górę brała chęć posiadania w swoim zespole niezwykle skutecznej "armaty". Taką drogą podążyli w 2012 roku w Gdańsku, gdzie Duńczyk wykręcił średnią 2,605, lecz nie uchronił Wybrzeża od spadku. Nikt do niego pretensji mieć nie mógł, bo zawodnik obowiązki miał nakreślone jasno - wygrywać wszystko, co się da i z tych obowiązków wywiązywał się wzorowo.

Tego samego nie powiedzą za to w Rzeszowie, dokąd trafił w kolejnym roku. Marma jak co roku miała ambitne plany, ale kontuzja ręki odniesiona przez jej lidera mocno je zweryfikowała. Kontuzjowany Pedersen kilkukrotnie decydował się na jazdę w sobotniej GP i automatycznie nie stawiał się na meczu w Polsce dzień później. W efekcie rzeszowianie potracili punkty i spadli z Ekstraligi.

6
/ 7

Leszczyńska kotwica i upragnione złoto

Najdłuższy etap startów w Polsce przypadł na Leszno. W Unii Pedersen spędził aż cztery sezony (2014-2017), choć ten ostatni z racji wspomnianego urazu nie był tak samo obfitujący w występy na torze, jak poprzednie. Doświadczony zawodnik najlepiej z pewnością wspomina drugi sezon, gdy dołożył sporą cegłę do zdobycia przez Byki złotego medalu w PGE Ekstralidze (2,171). Dla samego zawodnika był to o tyle istotny sukces, że po raz pierwszy triumfował w DMP.

Początki startów w Lesznie nie były jednak zbyt przyjemne. Słynne przepychanki z Pawłem Jąderem, nieporozumienia z Piotrem Pawlickim i po raz kolejny pokazanie prawdziwego "ja". Napiętą atmosferę zdołał wreszcie rozładować Adam Skórnicki, który poprowadził Unię najpierw do wicemistrzostwa, a potem do wspomnianego mistrzostwa. Pedersen, choć nie był już tak zabójczo skuteczny, jak przed laty, stanowił pewny punkt Byków i zaczął wreszcie współpracować z kolegami. Słabiej spisał się, tak jak i zresztą cała drużyna, w 2016 roku, gdy obrońcy tytułu zajęli dalekie siódme miejsce. Ostatni rok kończył przedwcześnie, ale z drugim złotym medalem.

7
/ 7

Tarnowskie wyzwanie

Odejście z Leszna i decyzja o kontynuowaniu startów na żużlu (Pedersen otrzymał stałą dziką kartę na starty w GP 2018) mogła rozpocząć dyskusję na temat kolejnego klubu, w którym wyląduje. Z tym, że jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem okienka zdecydowano się na angaż "Powera" w Tarnowie. W Unii ma on odgrywać rolę lidera i najpewniejszego punktu zespołu. W Mościcach nie ukrywają, że w 2018 roku chcieliby zapewnić sobie utrzymanie i uniknąć podobnego scenariusza, jaki miał miejsce w sezonie 2016, gdy drużyna spadła z Ekstraligi. W Małopolsce 40-latek spotka się m.in. z dwoma rodakami, bowiem władze Jaskółek parafowali także umowy z Kennethem Bjerre i Peterem Kildemandem.

Kluby: Start Gniezno (1999), GKM Grudziądz (2000), Wybrzeże Gdańsk (2001, 2012), ZKŻ Zielona Góra (2002, 2004-2005), RKM Rybnik (2003), Marma Rzeszów (2006-2007, 2013), Włókniarz Częstochowa (2008-2009), Stal Gorzów (2010-2011), Unia Leszno (2014-2017), Unia Tarnów (od 2018)

Sukcesy: Medale DMP: Złoto (2015, 2017), srebro (2014), brąz (2011) Najlepszy zawodnik pod względem średniej w Ekstralidze: 2007, 2008, 2012 Awans do Ekstraligi: 2001, 2002, 2003

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (7)
avatar
Skam
11.11.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zobaczymy jak się będzie spisywać w Tarnowie. Ja daje mu szanse i o to samo proszę każdego kibica ,,Jaskółek".  
avatar
Włókniarz 1946
11.11.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kolega Janiszewski ma blade pojęcie o tym co pisze... Power zdobył dla Lwów brąz w 2009 drogi panie "redaktorze" :) Przydała by się drobna korekta :) Pzdr :)  
avatar
sympatyk żu-żla
11.11.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Powodzenia Nick w Tarnowie. Co do tego zawodnika można mieć obawy .Aby się nie odnowiła kontuzja kręgosłupa. Jadąc w meczu ligowym niech jedzie w parze nie jako syngiel .Wtedy Tarnów może coś u Czytaj całość
avatar
yes
11.11.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Były czasy, gdy zmiany klubów nie były na porządku dziennym/rocznym... Obecnie umowy zawierane są na krótkie okresy, nierzadko roczne. Zdarza się więc, że niektórzy zawodnicy są w stanie zalicz Czytaj całość
avatar
Michal-Cz-wa
11.11.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nicki pierwszy medal DMP (brązowy) wywalczył w 2009 roku w barwach Włókniarza Częstochowa, a nie w 2011 roku ze Stalą Gorzów. Pan redaktor coś za małą wiedzę ma o tym o czym pisze!!! http://wl Czytaj całość