W tym artykule dowiesz się o:
Pierwsza runda potrafi być myląca
Tai Woffinden rozpoczął sezon w Grand Prix od zwycięstwa na PGE Narodowym w Warszawie. Dwukrotny Indywidualny Mistrz Świata od trzech sezonów nie schodzi z podium. Jednak to złoty krążek interesuje go najbardziej. Pierwsza runda potrafi zamydlić obraz możliwości, jaki tkwi w zawodnikach. W sezonie nie można sobie pozwolić na nierówną jazdę.
W ostatnich sześciu latach inauguracyjne rundy potrafili wygrywać żużlowcy, którzy kończyli rywalizację poza podium mistrzostw świata. Tak było chociażby z Martinem Smolinskim (wygrał w nowozelandzkim Auckland w 2014 roku), Matejem Zagarem, Peterem Kildemandem, czy Martinem Vaculikiem, który znalazł się na czele klasyfikacji po pierwszym Grand Prix 2017.
Tai Woffinden zdobywając poprzednie tytuły nie zaczynał sezonu tak jakby sobie tego życzył. Czy tym razem będzie na tyle przygotowany, aby utrzymać wysoki poziom przez cały rok? Historia pokazuje, jak trudne jest utrzymanie optymalnej formy od początku do końca. Niewielu przypadł zaszczyt wygrania na początek i skończenia sezonu ze złotym medalem. Sprawdźcie na kolejnych stronach, komu to się udało!
Greg Hancock - 1997 rok
Już od początku sezonu Greg Hancock sygnalizował, że mierzy w pierwszy złoty medal Indywidualnych Mistrzostw Świata. Amerykanin wygrał na inaugurację w Pradze. Droga do tytułu w tamtych latach była o wiele krótsza, bo rywalizowano wówczas w sześciu rundach, tak więc margines błędu był niewielki. W tym samym sezonie Hancock oprócz triumfu na czeskiej ziemi wygrał jeszcze we Wrocławiu, a na podium nie zmieścił się tylko raz.
Tony Rickardsson - 1998 rok
To był rok Tony'ego Rickardssona, który sięgnął po swój drugi w karierze złoty medal. Wygrał trzy z sześciu rund, a marsz po tytuł zaczął podobnie jak Hancock w Pradze. Słabsze występy notował w GP Wielkiej Brytanii i GP Polski, ale i tak wygrał ze sporą przewagą.
Tony Rickardsson - 2002 rok
Ten sezon najdłuższym w ówczesnej historii Grand Prix, liczył bowiem dziesięć rund, a na żużlowej mapie pojawiły się nowe obiekty. Jednym z nich było norweskie Hamar. Tam najlepszy okazał się Tony Rickardsson. Utytułowany Szwed nie dał sobie wydrzeć prowadzenia od początku do końca i złoty medal zawisł na jego szyi po raz piąty.
Tony Rickardsson - 2005 rok
Ivan Mauger w swojej karierze wywalczył sześć złotych medali IMŚ. Startował jednak w innej epoce, gdzie o tytuł rywalizowano w jednodniowym finale. On sam uważał, że miałby jeszcze więcej zwycięstw w mistrzostwach świata, gdyby jeździł w Grand Prix. Maugera nigdy nikt nie przebił, ale znalazł się zawodnik, który mu dorównał, a okazał się nim Tony Rickardsson. Przedostatni sezon Szweda był najlepszym w jego karierze. Udowodnił to wygrywając na inaugurację we Wrocławiu, a potem zgarnął najwyższy stopień podium jeszcze pięć razy (Krsko, Cardiff, Kopenhaga, Praga, Lonigo). Multimistrz rok później zakończył karierę.
Nicki Pedersen - 2007 rok
Po zakończeniu kariery przez Tony’ego Rickardssona światowy żużel należał do dwóch żużlowców Jasona Crumpa i Nickiego Pedersena. To właśnie Duńczyk powrócił na tron po czterech latach przerwy. Rok 2007 Pedersen zaczął z impetem, bowiem we włoskim Lonigo wygrał wszystkie wyścigi. Jego forma była równie znakomita przez cały sezon. Niech świadczą o tym jeszcze trzy wygrane rundy (Wrocław, Praga, Krsko). Duńczyk osiągnął wówczas niesamowitą, 43-punktową przewagę nad drugim Leigh Adamsem.
ZOBACZ WIDEO Speedway of Nations gwarantuje emocje do ostatniego wyścigu