W tym artykule dowiesz się o:
Przedstawiciel nowego pokolenia
Gdy jesienią Krzysztof Mrozek ogłosił, że Piotr Świderski będzie nowym trenerem PGG ROW-u Rybnik, nie brakowało pozytywnych komentarzy. Były żużlowiec w trakcie telewizyjnych transmisji dał się poznać jako dość dobry ekspert. Dodając do tego własne doświadczenia i wiedzę, wydawał się być idealnym kandydatem na szkoleniowca.
Zwłaszcza że w środowisku brakuje nowych, młodych trenerów. Świderski mógł być pierwszym, który wyznaczy pewien kierunek obecnym niemal 40-latkom, który zbliżają się do końca kariery.
Czytaj także: ROW nie ma dużego wyboru, jeśli chodzi o nowego trenera
Skończyło się zanim zaczęło
Świderski miał ambitne plany związane z "Rekinami", o czym mówił w listopadzie podczas spotkania z kibicami, na którym przedstawiano skład PGG ROW-u na sezon 2020. To za jego namową do klubu trafili m.in. Vaclav Milik czy Robert Lambert. Tymczasem do współpracy z nimi w ogóle nie dojdzie.
Świderski przestał być trenerem, choć tak naprawdę nie wiemy, czy w ogóle nim był. Skoro klub z Rybnika informuje, że stronom nie udało się ustalić dość ważnej kwestii podczas negocjacji. O co poszło? Wyjątkowo wiemy, że nie o finanse.
ZOBACZ WIDEO Mistrz świata zdradził, ile wydaje na sprzęt. Suma przyprawia o zawrót głowy
Nagle przerwana kariera
Epizod trenerski Świderskiego w Rybniku kończy się równie niespodziewanie jak jego kariera żużlowa. Przypomnijmy, że jako zawodnik przed sezonem 2017 podpisał kontrakt z Orłem Łódź i liczył na odbudowanie się w I-ligowych warunkach.
Czytaj także: Jennie Hancock zabrała głos ws. decyzji męża
Tymczasem podczas przedsezonowych treningów miał upadek, przy okazji którego wykryto u niego problemy kardiologiczne. Zmusiło go to do przedwczesnego zakończenia kariery. Od lekarzy usłyszał bowiem, że jakikolwiek poważniejszy wysiłek może się dla niego zakończyć tragicznie.
Koszmarny wypadek
Świderski mógł osiągnąć w żużlu znacznie więcej, gdyby omijały go kontuzje. Jedną z poważniejszych zanotował na koniec sezonu 2011, gdy doznał skomplikowanego złamania nogi. Wtedy spekulowano nawet, że może już nigdy nie wrócić do czynnego uprawiania speedwaya.
Żużlowiec po długiej rehabilitacji wrócił na motocykl, ale dopiero w połowie sezonu 2012, co przyczyniło się m.in. do spadku gdańskiego Wybrzeża z Ekstraligi. Kibice nad morzem nie zapomnieli tego Świderskiemu. Sam zawodnik nie tak dawno wspominał, że kończyna nigdy nie wróciła do stanu sprzed wypadku i nie ma w niej pełnego zgięcia.
Bliski sukcesu
Świderski już jako junior prezentował niezły poziom. Może nigdy nie należał do ścisłego topu w swoim pokoleniu, ale potrafił solidnie punktować chociażby w ekstraligowych realiach. Życiową szansę miał w roku 2005, gdy Wrocław organizował finał IMŚJ.
Znajomość toru pomogła mu w tym, że awansował do fazy półfinałów z 9 punktami na koncie. Nie był jednak w stanie awansować dalej, przez co ostatecznie został sklasyfikowany na piątym miejscu. Złoty medal IMŚJ wywalczył wtedy jego klubowy kolega - Robert Miśkowiak.
Co będzie dalej?
Wiele wskazuje na to, że Świderski wróci do roli eksperta w nSport+, bo jest bardzo ceniony przez sportową redakcję Canal+. Na karuzelę trenerską może wrócić, ale nie w tej chwili. W pozostałych klubach nikt bowiem nie myśli zwalniać szkoleniowców przed rozpoczęciem sezonu. Dlatego być może 36-latek będzie mieć jeszcze okazję, aby wykazać się swoim kunsztem. Tyle że już nie w Rybniku.