Żużel. Włókniarz Częstochowa. Drużyna dekady: charakterne wynalazki i medaliści mistrzostw świata

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Minione dziesięć lat dla Włókniarza Częstochowa to był istny rollercoaster. Były lata bardzo dobre, zakończone medalami, ale też pełne rozczarowań. Kto stanowił o sile Lwów? Oto częstochowska drużyna dekady.

1
/ 7

Duńczyk barw Włókniarza bronił przez dwa sezony (2008-2009). Ten drugi rok rozpoczął później niż reszta zespołu, a to ze względu na renegocjację kontraktu z klubem, który ze względu na krach ekonomiczny stracił dużo środków finansowych.

Gdy jednak już trzykrotny mistrz świata osiągnął porozumienie z ówczesnym szefostwem Lwów, sprawdzał się w roli zdecydowanego lidera. Wykręcając średnią blisko 2,5 pkt/bieg. poprowadził częstochowską ekipę do brązowego medalu DMP.

2
/ 7

W 2010 roku niespodziewanie wyskoczył jak diabeł z pudełka. Szombierski wracał wtedy po blisko dwurocznym rozbracie z żużlem i zanotował istne wejście smoka. Swoim niekonwencjonalnym zachowaniem i ekspresyjnym celebrowaniem prowadzenia jeszcze w trakcie jazdy (machanie do kibiców, kiwanie głową) zaskarbił sobie publiczność.

Łącznie we Włókniarzu spędził pięć sezonów. Choć wielu wypomina mu moment kiedy to specjalnie przewrócił się w półfinale z Unibaksem Toruń w 2013 roku, za co otrzymał czerwoną kartkę, to zwłaszcza w Częstochowie przypomina się to, co zrobił rok wcześniej.

W meczu z Unią Leszno, który dla Włókniarza oznaczał być albo nie być w Ekstralidze, Szombierski przesądził o utrzymaniu Lwów. Najważniejsze w jakich okolicznościach to zrobił. Jeszcze kilkanaście minut wcześniej opuszczał tor na noszach po faulu Damiana Balińskiego. Z trudem łapał oddech, podejrzewano złamanie żeber, był niesamowicie poturbowany. Przed 14, jak się okazało decydującym biegiem, miał powiedzieć do menedżera drużyny Jarosława Dymka coś w stylu: "Jarek, dam radę. Pojadę i wygram".

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"

Nie wygrał, ale był drugi, za klubowym kolegą Grzegorzem Zengotą wyprzedzając Piotra Pawlickiego i Balińskiego na dystansie. Stadion w euforii, Szombierski bohaterem. Charakterny Ślązak.

3
/ 7

Marian Maślanka widział w nim lidera drużyny w 2011 roku i się nie pomylił. To właśnie we Włókniarzu zaczęła się wielka kariera Rosjanina. Jego szarże pod samą bandą wprawiały i wprawiają w zachwyt po dziś dzień. Zresztą sam do dziś mówi, że jest królem częstochowskiego toru i nikt nie potrafi na nim pojechać tak jak on.

W biało-zielonych barwach spędził cztery sezony. Przez trzy lata był niekwestionowanym liderem, ulubieńcem publiczności i kapitanem Lwów. Dopiero w 2014 roku się to zmieniło, gdy klub popadł w finansowe problemy i Łaguta nie wystąpił we wszystkich meczach.

4
/ 7

Jego obecności w drużynie dekady Włókniarza szerzej wyjaśniać nie trzeba. Holta, mimo że zwiedził w Polsce mnóstwo klubów, to jedna z żywych ikon częstochowskich Lwów. Nadchodzący sezon, który miejmy nadzieję dojdzie do skutku, będzie jego jedenastym we Włókniarzu.

W latach 2009-2019 dla częstochowskiego klubu jeździł przez pięć lat. W 2010 ciągnął zespół za uszy ku utrzymaniu w elicie. Zapewnił je w ostatnim biegu w meczu w Bydgoszczy. Musiał być w nim przynajmniej drugi i ta sztuka mu się udała, a dokonał tego z kontuzjowaną nogą. W sezonach 2013, 2014 i 2017 także nie zawodził oczekiwań kibiców Włókniarza.

5
/ 7

Jest obecnie największym obiektem kultu w częstochowskiej drużynie, której zresztą jest kapitanem. Jeden z kibiców Motoru Lublin widząc na żywo w Częstochowie jak fani wspierają Duńczyka stwierdził: "Traktujecie go tu jak Boga". Na taki status Madsen sobie jednak zapracował. Nie tylko świetnymi wynikami, ale też podejściem do fanów.

No i nie da się zapomnieć chwili, w której zapewnił Włókniarzowi udział w fazie play-off w 2018 roku. To wtedy definitywnie zaskarbił sobie trybuny SGP Areny Częstochowa.

6
/ 7

W sezonach 2018-2019 był liderem formacji młodzieżowej, ale już w 2017 pokazywał, że drzemie w nim spory potencjał. Udowodnił to później, nie raz notując wyniki dwucyfrowe. Strasznie ambitny i zaangażowany, z rozsądnym podejściem. Postanowił, że pierwszy rok w gronie seniorów spędzi na zapleczu PGE Ekstraligi, w Unii Tarnów. Jeśli jego kariera potoczy się pomyślnie, to możemy być jednak spokojni, że w przyszłości wróci do macierzystego klubu.

7
/ 7

Już od pierwszych treningów wyróżniał się na tle rówieśników. Nie tylko sprzętem, bo zawsze miał go z najwyższej półki, ale swoją sylwetką w trakcie jazdy. Wkrótce potem udowodnił, że stać go na bardzo dobre rezultaty. Najlepszy okazał się dla niego rok 2013, w którym osiągnął średnią blisko 1,5 pkt/bieg, co jak na młodzieżowca jest dobrym rezultatem.

We Włókniarzu spędziłby cały okres juniorski, gdyby nie fakt, że w 2015 klub nie został dopuszczony do ligi. Czaja trafił do Rzeszowa, ale po roku wrócił do Częstochowy już jako senior.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (16)
avatar
RECON_1
23.03.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jaka dekada włókniarza? Przecież to dwa różne kluby były... Obecny włókniarz dopiero połowę dekady ma.  
avatar
moskal
23.03.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pamiętajmy też o tym, że Włókniarz jako jedyny klub może poszczyć się tym że Prezesa wyprowdzano w kajdankach z jego siedziby.  
avatar
zulew
22.03.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
W tym roku była wyjątkowa szansa na medal co najmniej. O finanse bym się nie martwił, gdyż wszyscy będą w podobnej sytuacji. Na dziś pytanie jak, i kiedy to się skończy.  
avatar
KACPER.U.L
22.03.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
avatar
kibicujmy kulturalnie
22.03.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Panie Makuch jak słuszni zauwazyl kibic Niżej Wlokniarz istnieje od 2016 roku wiec sklad moze byc taki Czytaj całość