James Hunt - playboy za kierownicą cz. VII
Team Hesketh Racing przed sezonem 1975 miał spore ambicje. - Chcę zbudować najlepszy bolid na świecie i zobaczyć Jamesa Hunta jako kolejnego brytyjskiego mistrza globu - zapowiadał właściciel "stajni". - W poprzedniej kampanii szło nam bardzo źle i nie chciałbym, żeby to się powtórzyło. Za zwycięstwo w gonitwie zespół inkasował w tamtym czasie czternaście tysięcy funtów, a konkurowanie na najwyższym poziomie wymagało budżetu w wysokości trzystu sześćdziesięciu "kawałków". Alexander Hekseth postanowił ograniczyć do minimum wydatki na rozrywki i całą możliwą gotówkę inwestować w sprzęt. W tym celu sprzedał swój helikopter oraz kilka luksusowych aut. Choć Hunt pod koniec czerwca w holenderskim Zandvoort odniósł swoje upragnione, pierwsze zwycięstw o w Formule 1, to z siedmiu wcześniejszych wyścigów ukończył zaledwie dwa, co dość poważnie odbiło się na finansach teamu. Istniało nawet ryzyko, że Hesketh Racing nie przystąpi do lipcowej Grand Prix Francji, ale dzięki sprzedaży Rolls Royce'a należącego do włodarza zespołu udało się zebrać potrzebną kwotę, a James odwdzięczył się zajęciem drugiej lokaty na torze Paula Ricarda.
"Hunt the Shunt" i Suzy mieszkali w wynajętej willi niedaleko andaluzyjskich plaż. James miał idealne warunki do codziennych treningów, które stanowiło bieganie po górzystym terenie oraz gra w tenisa w klubie Lewa Hoada. Podczas gdy wielu jego rywali z toru traktowało wyścigi tylko i wyłącznie jako sposób na zarobienie pieniędzy, Brytyjczyk próbował czerpać radość ze swojej profesji. Wiedział, że w żaden inny sposób nie jest w stanie wygenerować takich dochodów, ale jednocześnie nie chciał popaść w rutynę. Przykro mu się patrzyło na niektórych kolegów, którzy dawno stracili już wolę walki o najwyższe laury, a przed każdą akcją na krawędzi paraliżował ich strach. Tymczasem włodarze Hesketh Racing z każdym tygodniem wymagali od Hunta coraz więcej. Uznali, że przestali bawić się wyścigi i wreszcie nadszedł czas na poważne podejście do tematu. Z tym jednak u Jamesa bywało różnie. - Nigdy nie próbowaliśmy go ograniczać - opowiada Anthony Horsley. - Mógł bawić się przez całą noc, jeśli tylko to nie miało później wpływu na jego postawę na torze. Chcieliśmy zastosować dyscyplinę jedynie tam, gdzie była konieczna, a w przypadku Jamesa trzeba było uporządkować kilka spraw prywatnych oraz zawodowych.
W celu poprawy funkcjonowania teamu Horsley zwołał nadzwyczajne spotkanie w Easton Neston. - Musieliśmy zmienić trochę trasę, którą podążaliśmy - tłumaczy Hunt. - To, że mieszkałem zagranicą nie wpływało dobrze na komunikację w zespole. Zdecydowaliśmy więc, że pomiędzy wyścigami będę wracał do kraju, żeby po prostu przez pewien czas być bliżej chłopaków. Pierwszym sukcesem nowej polityki teamu było długo wyczekiwane zwycięstwo w Zandvoort, gdzie reprezentant Wielkiej Brytanii minął linię mety przed dwoma faworyzowanymi kierowcami Ferrari - Nikim Laudą oraz Clayem Regazzionim. Kluczem do triumfu okazały się opony. Ze względu na panujące warunki wszyscy rozpoczęli gonitwę na miękkiej mieszance, a tylko James przewidział poprawę aury i zdecydował o rychłej zmianie ogumienia na przystosowane do suchej nawierzchni. Wyjeżdżając z pit-stopu as Hesketh Racing zajmował dziewiętnastą lokatę, ale w mgnieniu oka przedarł się na czoło stawki, gdy rywale zaczęli masowo zjeżdżać do boksów, żeby skopiować jego manewr. James prowadzenia nie oddał do samego końca, przez wiele "kółek" czując na plecach oddech Nikiego Laudy, który ostatecznie minął linię mety niewiele ponad sekundę za Brytyjczykiem.Koniec części siódmej. Kolejna już w najbliższy wtorek.
Bibliografia: Daily Mail, The Independent, Gerald Donaldson - James Hunt The Biography, bbc.com, espn.co.uk.
Poprzednie części:
James Hunt - playboy za kierownicą cz. I
James Hunt - playboy za kierownicą cz. II
James Hunt - playboy za kierownicą cz. III
James Hunt - playboy za kierownicą cz. IV
James Hunt - playboy za kierownicą cz. V
James Hunt - playboy za kierownicą cz. VI