James Hunt - playboy za kierownicą cz. VIII

Zdjęcie okładkowe artykułu: East News /  /
East News / /
zdjęcie autora artykułu

James i Suzy stanowili piękną parę, ale małżeństwem udanym nie byli. Co ciekawe, pierwsze problemy w ich związku zaczęły się pojawiać już podczas podróży poślubnej na Karaibach.

W tym artykule dowiesz się o:

Wspólnie z Huntami wypoczywali również świeżo upieczeni państwo Horsleyowie, wobec czego mężczyźni zamiast zajmować się swoimi żonami, to ciągle rozmawiali o motoryzacji i oddawali się typowo męskim zajęciom. - Czułam się jak piąte koło u wozu - opowiada wybranka Jamesa. Trudno się jej dziwić, skoro męża widywała tylko od czasu do czasu, a nawet wówczas poświęcał jej on niewiele uwagi. Gdy rodzice ówczesnego kierowcy Hesketh Racing odwiedzili później młode małżeństwo w Hiszpanii, Sue poważnie przejęła się losem Suzy. - Ona jest absolutnie cudowna - mówiła. - Fantastyczna dziewczyna, jak to zazwyczaj trafiało się Jamesowi. Widzę jednak, że dla niego małżeństwo to czysta abstrakcja. Jego styl życia nie nadaje się do stworzenia trwałej relacji. Kocham go strasznie, ale nie chciałbym mieć go za męża.

"Hunt the Shunt" swoje małżeństwo uważał za katastrofę jeszcze zanim tak naprawdę zostało zawarte. Starał się jednak nie winić żony o taki obrót spraw. Uważał po prostu, że dwa zupełnie inne style życia i dwie całkowicie odmienne osobowości nie są w stanie ze sobą współgrać na dłuższą metę. - Jestem w pełni skupiony na wyścigach i ich otoczce - tłumaczył. - Żyję w ciągłym biegu, a Suzy pragnęła czegoś odwrotnego. Jak na ironię, wzięliśmy ślub. Gdy ja podróżowałem po świecie, to ona siedziała w domu i się nudziła. Kiedy natomiast wyjeżdżała razem ze mną, to w ogóle nie czerpała z tego przyjemności. Ciągle musiałem oglądać się przez ramię i sprawdzać czy ona za mną nadąża.

Po pewnym czasie James zaczął się zastanawiać jak się wyplątać z nieudanego związku. Dla niego nie było to wcale takie proste, bo choć nie sprawiał takiego wrażenia, to w głębi duszy był bardzo wrażliwym człowiekiem. - Strasznie mi zależało, żeby jej nie zranić - zwierza się Hunt. - Takie sprawy można załatwić delikatnie i mniej delikatnie, a ja nigdy nie chciałem być człowiekiem, który kogoś krzywdzi. Mężczyzna zaproponował swej wybrance czasową separację, mieszkanie w Londynie oraz wsparcie finansowe. Ta jednak nie chciała o tym słyszeć, więc para wciąż mieszkała pod jednym dachem. Tak naprawdę małżeństwo Huntów od połowy lata 1975 roku było już tylko fikcją. Młodzi byli razem tylko formalnie, prowadząc dwa oddzielne życia.

Na torze również łatwo nie było, a wszystko ze względu na kryzys finansowy, jaki dopadł team prowadzony przez Alexandra Hesketha. Włodarze zespołu musieli się nieźle nagimnastykować zanim została ukończona budowa nowego bolidu, którego wartość szacowano na sto tysięcy funtów. Podczas sierpniowej Grand Prix Austrii James natomiast po raz kolejny był świadkiem fatalnego wypadku. Brytyjczyk zatrzymał się po tym jak auto Marka Donohue'a przeleciało nad ogrodzeniem. Amerykanin tuż po kraksie był przytomny, ale niedługo później zmarł w wyniku odniesionych obrażeń głowy. Sytuacja nie wyglądała najlepiej, ale Hunt wreszcie też udowodnił, że jest zawodnikiem ścisłego topu, i że już niedługo będzie trzeba się z nim liczyć w walce o tytuł mistrza świata Formuły 1. Reprezentant Zjednoczonego Królestwa w kampanii 1975 zgromadził 33 punkty i brązowy medal przegrał z Carlosem Reutemannem o zaledwie 4 "oczka". Zwyciężył po raz pierwszy w karierze Niki Lauda, a tuż za nim uplasował się Emerson Fittipaldi.

Ferrari, Brabham czy McLaren to "stajnie", których nie trzeba przedstawiać żadnemu miłośnikowi sportów motorowych, dlatego osiągnięcie Hunta i Hesketh Racing stanowiło nie lada wydarzenie. Wspólne świętowanie trwało jednak tylko do 14 listopada 1975 roku. Był to ostateczny termin wyznaczony przez właściciela teamu na pozyskanie trzystu tysięcy funtów potrzebnych do wystartowania w kolejnych zmaganiach. Następnego dnia na torze Thruxton miała miejsce impreza pożegnalna, podczas której James odjechał kilka "kółek" w bolidzie, w którym odniósł swoje jedyne do tamtej pory zwycięstwo w zawodach F1. Imprezę transmitowano na antenie stacji BBC, a Alexander Hesketh za swoje zasługi został odznaczony złotym medalem przez British Automobile Racing Club.

- Mam gigantyczny dług wobec Alexandra Hesketha i jego teamu - mówił James. - Przede wszystkim otrzymałem szansę, której potrzebowałem w kluczowym momencie swojej kariery. Wszyscy przyszliśmy znikąd, ale ja w szczególności. Zostałem obdarzony wielkim zaufaniem pomimo wyników jakie uzyskiwałem w Formule 3. Dzięki temu zespołowi przeżyłem też fantastyczny okres w swoim życiu. Zachęcano mnie, żebym czerpał radość z tego, co robię. Imprezy oczywiście odegrały w tym wszystkim znaczącą rolę, ale w zespole wyścigowym najpierw się wspólnie pracuje, a dopiero potem bawi. Stanowiliśmy grupę dobrych przyjaciół i to jest coś, co będzie bardzo ciężko zastąpić.

Słowa Jamesa pokazują, że nawet w sportach motorowych nie wystarczy mieć góry pieniędzy, żeby odnosić dobre wyniki. Na sukces pracuje bowiem cały sztab ludzi, a nie tylko facet zasiadający za kierownicą przeraźliwie drogiego auta. - Przyjaźń i współpraca z Jamesem Huntem sprawia, że jestem naprawdę szczęśliwym człowiekiem - Alexander Hesketh komplementował wschodzącą gwiazdę F1. - On już kilka miesięcy temu wiedział, z jakimi problemami będziemy musieli się zmierzyć w kolejnym sezonie. Dlatego też jestem mu bardzo wdzięczny za to, że został z nami w tych ciężkich czasach. Fakt, że nie zabezpieczył sobie miejsca w innym teamie na następny rok pokazuje jak bardzo wierzył w nas i w to, w co sami wierzyliśmy. To, że mogłem dać mu szansę, jest dla mnie zaszczytem, przywilejem i najlepszą rzeczą, w jaką kiedykolwiek byłem zaangażowany.

Lojalność wobec dotychczasowego pracodawcy zapędziła Jamesa w kozi róg, gdyż zaledwie dwa miesiące przed startem kampanii 1976 Brytyjczyk nie miał podpisanego kontraktu z żadnym zespołem planującym ścigać się w mistrzostwach świata Formuły 1. Po tym jak rozmowy z Lotusem i Brabhamem zakończyły się fiaskiem, zrobiło się naprawdę gorąco, ale na szczęście pod koniec listopada pojawiła się informacja, która mogła uratować Huntowi skórę. Otóż Emerson Fittipaldi nie odnowił swojego kontraktu z McLarenem, a "Hunt the Shunt" wydawał się jedynym sensownym kierowcą, który mógłby zastąpić utytułowanego Brazylijczyka. Szef brytyjskiego teamu, Teddy Mayer, myślał podobnie, więc James w ekspresowym tempie podpisał wymarzoną umowę. Formalności pomógł przyspieszyć John Hogan - przyjaciel zawodnika, który pracował wtedy dla koncernu tytoniowego Marlboro, będącego głównym sponsorem McLarena. Mężczyzna okazał się bardzo ważnym elementem układanki, bez którego James prawdopodobnie w głupi sposób straciłby miejsce w "stajni". Regulamin teamu wymagał bowiem od kierowców, żeby zawsze byli nienagannie ubrani, co w praktyce oznaczało noszenie marynarki i krawata. Hunt nie chciał się na to zgodzić i w geście protestu był nawet gotów wstać od stołu, przy którym prowadzono finalne negocjacje. - Powiedział: "Nie ma mowy, żebym nosił marynarkę. To nie przemawia do ludzi młodego pokolenia. Oni nie chcą, żeby każdy wyglądał tak samo jak Jackie Stewart" - opowiada Mayer. - To był kluczowy element kontraktu, więc wziąłem go na stronę i wytłumaczyłem: "Słuchaj, obiecuję ci, że nie pozwolę, żebyś musiał nosić te ciuchy. Muszę mieć to jednak na piśmie, żeby chronić interesy firmy". No i podpisał ten kontrakt.

W Hesketh Racing James był jedynym kierowcą, lecz McLaren należał do teamów ze ścisłego topu, wobec czego do każdego wyścigu wystawiał dwóch zawodników. Partnerem Hunta był Jochen Mass i Brytyjczyk musiał przywyknąć do myśli, że cała uwaga załogi nie jest skupiona na nim. Z tego też powodu bolid, w którym miał rywalizować, McLaren M23, nie był "szyty na miarę" i wymagał sporej ilości poprawek. Reprezentant Zjednoczonego Królestwa narzekał przede wszystkim na zbyt małą ilość miejsca w kokpicie. Po dość stanowczej interwencji Jamesa główne wady konstrukcji zostały jednak szybko wyeliminowane przez inżynierów, co miało odzwierciedlenie w kwalifikacjach do gonitwy inaugurującej sezon 1976. Na torze Interlagos w Sao Paulo "Hunt the Shunt" wywalczył pole-position, pokonując obrońcę tytułu mistrza świata - Nikiego Laudę. W wyścigu jednak już tak różowo nie było, gdyż nie ukończył zawodów ze względu na awarię samochodu, a Austriak zapisał kolejny triumf na swoim koncie i objął prowadzenie w klasyfikacji przejściowej czempionatu.

Choć James i Suzy od dawna tak naprawdę nie byli już razem, to Boże Narodzenie i Nowy Rok spędzili wspólnie z przyjaciółmi w szwajcarskim Gstaad. Kobiecie tak bardzo się tam spodobało, że postanowiła zostać na dłużej, tymczasem jej wciąż jeszcze małżonek poleciał najpierw do Brazylii, a następnie do Republiki Południowej Afryki, by na torze w okolicach Johannesburga wziąć udział w drugim wyścigu sezonu 1976. Tam był widywany w towarzystwie aktorki Paddy Norval, której miejsce szybko zajęła portugalska piękność Carmen Jardin. Ta jednak od początku wiedziała, że jej romans z kierowcą nie będzie trwał długo. - Nie sądzę, że jakakolwiek dziewczyna na świecie byłaby w stanie odciągnąć Jamesa od samochodu - mówi. - Kiedy Hunt jest wolny, świetnie spędza się z nim czas, ale nie da się go usidlić. To taki typ. Kierowca tak natomiast opisywał swoje podejście do relacji damsko-męskich: - Podczas wyścigów wolę być sam ze sobą, ponieważ to i tak już mnie wiele kosztuje. Po prostu mam już dostatecznie wiele zmartwień na głowie, żeby jeszcze musieć zajmować się kimś innym. Kiedy przed gonitwą chcę się zrelaksować i poczytać książkę czy posłuchać muzyki, to najlepiej się czuję robiąc to w samotności. Życie jest jednak zbyt krótkie, żeby nie korzystać z niego wtedy, gdy nadarza się okazja. Nazywają mnie playboyem i nic na to nie poradzę. Uwielbiam otaczać się pięknymi kobietami, ale nie mogę pozwolić, żeby te relacje kolidowały z wyścigami.

Suzy nie należała do kobiet, które do końca ślepo wierzą, że ich ukochany się opamięta, skończy z romansami i wróci do domu z podkulonym ogonem. Kobieta doskonale wiedziała, że jej związek z Huntem jest pomyłką i dlatego znalazła sobie innego mężczyznę. Jej wybrankiem okazał się poznany w Gstaad... słynny aktor Richard Burton, związany jeszcze wówczas z Elizabeth Taylor. Richard był od Suzy o ponad dwie dekady starszy, ale ani dla niego, ani dla niej nie stanowiło to problemu. Para wkrótce udała się w podróż do USA, a gdy plotka o romansie wyciekła do mediów, James tylko zdawkowo się do niej odniósł, twierdząc iż musi się skupić na ściganiu. W rzeczywistości jednak... kamień spadł mu z serca. Hunt w głębi duszy bardzo chciał, żeby Suzy była szczęśliwa i nie cierpiała z powodu jego charakteru. On jej szczęścia dać nie mógł, więc cieszył się, że mógł to uczynić ktoś inny.

Na południowoafrykańskim torze Kyalami Brytyjczyk startował już z czystą głową i pierwsze pole znów padło jego łupem. Tuż za nim ponownie uplasował się Niki Lauda w swoim czerwonym Ferrari i znów okazał się lepszy od Hunta w wyścigu. Tym razem jednak James dojechał do mety i to na fantastycznej drugiej pozycji, tracąc do Austriaka niewiele ponad sekundę. Po minięciu flagi z szachownicą panowie sobie wzajemnie pogratulowali, a team McLarena przywitał swojego kierowcę z wielką radością. Po lekkiej klapie na Interlagos włodarze zespołu uwierzyli wreszcie, że "Hunt the Shunt" może być człowiekiem, który właściwie zastąpi Emersona Fittipaldiego.

Kiedy 16 marca 1976 roku James triumfował w niezaliczanej do klasyfikacji MŚ gonitwie Race of Champions, prasa skupiała się nie na jego jeździe, a na tym, że został czule wyściskany przez szwedzką modelkę Vanessę Hecklunk. Kierowcę McLarena zasypywano też pytaniami o jego małżeństwo, gdyż na najbliższe zawody Grand Prix w amerykańskim Long Beach reprezentant Zjednoczonego Królestwa udawał się przez Nowy Jork, gdzie przebywała wówczas Suzy. - Wspaniale było wygrać, ale musiałem całkowicie zapomnieć o moich problemach małżeńskich - odpowiadał. - W przeciwnym razie na pewno nie byłoby mnie tutaj. W Nowym Jorku będę tylko przez dobę, gdyż później odlatuję do Kalifornii. Mam bardzo napięty harmonogram, ale rozmawiałem z Suzy i mam nadzieję, iż spotkamy się, żeby omówić naszą przyszłość.

Koniec części ósmej. Kolejna już w najbliższy wtorek.

Bibliografia: Daily Mail, The Independent, Gerald Donaldson - James Hunt The Biography, bbc.com, espn.co.uk.

Poprzednie części: James Hunt - playboy za kierownicą cz. I James Hunt - playboy za kierownicą cz. II James Hunt - playboy za kierownicą cz. III James Hunt - playboy za kierownicą cz. IV James Hunt - playboy za kierownicą cz. V James Hunt - playboy za kierownicą cz. VI James Hunt - playboy za kierownicą cz. VII 

Źródło artykułu:
Komentarze (0)