Doping wrócił do kolarstwa?! Ciemne chmury nad triumfatorem Tour de France
Chodzi o domięśniowo podawany triamcinolone. To bardzo mocny środek. - Dopuszczam do myśli, że zdrowie Wigginsa mocno się pogorszyło - dodał Steffen. - Jednak zastanawia mnie fakt, że sięgał po duże dawki triamcinolone akurat przed najważniejszymi startami: dwóch edycjach Tour de France oraz jednej Giro d'Italia. Nie sposób nie zauważyć wzorca, że ten środek był mu "potrzebny", kiedy chciał walczyć o prestiżowe tytuły.
"Ta sprawa śmierdzi"
Ze Steffenem zgadza się dr John Dickinson z Uniwersytetu Kent. - Mam doświadczenie, bo szacuję, że pomogłem mniej więcej tysiącowi sportowców, którzy cierpią na astmę - powiedział. - Nigdy nie przepisałem tak mocnego środka, jakim jest triamcinolone. Moim zdaniem, jeżeli ktoś go rzeczywiście potrzebuje, to nie powinien brać udziału w rywalizacji sportowej, a o tak ekstremalnym wysiłku, jak podczas TdF, nie ma w ogóle mowy. Jeżeli stan zdrowia Wigginsa rzeczywiście byłby tak fatalny, to jazda w zawodowym peletonie mogła go nawet zabić.
Dumoulin zwrócił również uwagę, że certyfikaty TUE (które pozwalają zażywać sportowcom niedozwolone środki) powinny być jawne. - Niech każdy kibic ma wgląd do historii medycznej zawodników - powiedział. - Dlaczego to ukrywamy? Właśnie przez takie działania WADA potem są niejasności, kontrowersje i domysły. Jestem za pełną jawnością!
"Zapomniał" napisać o chorobie w autobiografii?
Wiggins od kilku dni jest na czołówkach brytyjskiej prasy, jego sprawa jest również gorącym tematem w telewizji. W ostatnią niedzielę kolarz pojawił się w BBC, aby w rozmowie z Andrew Marrem wyjaśnić wszelkie kontrowersje. Nie udało się. Więcej, Wiggins swoimi wypowiedziami wywołał jeszcze większe zamieszanie. - Przed TdF w 2012 roku miałem wielkie problemy z oddychaniem, astma zaatakowała ze zdwojoną siłą - skarżył się przed kamerą. - Nie mieliśmy wyboru. Aby nie zmarnować miesięcy przygotowań, musiałem przyjąć mocne lekarstwo.
Wśród dziennikarzy zawrzało. Przecież w swojej autobiografii "My time" nie wspomniał ani słowem o chorobie. Mało tego. - Kilka razy podkreślał, że przed Wielką Pętlą w 2012 roku czuł się fantastycznie i był zdrowy jak ryba - napisał Matt Lawton dla "Daily Mail".
Wiggins postanowił "winę" zrzucić na Team Sky. Na antenie BBC sytuację z 2012 roku przedstawił w ten sposób, że to szefowie jego zespołu "załatwili" wszelkie pozwolenia w WADA. - Powiedzieli, że można zaradzić na moją postępującą astmę, ale musimy zrobić badania i uzyskać nowe zaświadczenia lekarskie - przyznał. - Zawieźli mnie do kliniki, przebadali, miałem kilka wizyt u specjalistów i wkrótce otrzymałem certyfikat TUE. Nie wczytywałem się w szczegóły. Moim zadaniem był trening. Zaufałem zespołowi.
Nie ma jeszcze komentarza ze strony dyrektora Team Sky, Dave'a Brailsforda.
Marek Bobakowski
Obserwuj @MarekBobakowski
Inne materiały autora:
Majka nie przegrał złota, on wygrał brąz! A to nie jest jego ostatnie słowo (komentarz)
"Nadchodzi tsunami, które zniszczy kolarstwo!". Peleton w obliczu nowej afery
Trudne początki kolarstwa w Afryce: brak asfaltu, stare rowery, pustynne etapy