Michał Kwiatkowski: Cieszę się jak dziecko, kiedy mogę wsiąść na rower

"Robert Kubica to bardzo dobry kolarz (...) Świetnie czuje się podczas dynamicznych zjazdów. Widać, że po prostu uwielbia prędkość" - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty mistrz świata w kolarstwie z 2014 roku.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Michał Kwiatkowski w koszulce zespołu Sky Getty Images / Michał Kwiatkowski w koszulce zespołu Sky

Michał Kwiatkowski obiecująco rozpoczął sezon 2017. Aktywna jazda podczas Volta Valenciana, drugie miejsce w "generalce" Volta ao Algarve spowodowały, że Polak z optymizmem patrzy na kolejne miesiące. Podobnie jak kibice, którzy stęsknili się za jego wielkimi sukcesami.

WP SportoweFakty: Wie pan, którą z dyscyplin sportowych Polacy uprawiają najchętniej?

Michał Kwiatkowski: Pewnie piłkę nożną.

Nie.

- A tak, teraz sobie przypomniałem. Czytałem ostatnio o tych badaniach. Jazdę na rowerze!

Dokładnie tak. Serce rośnie?

- Oczywiście, że takie informacje cieszą mnie jako kolarza. Polacy zawsze jeździli na rowerach, ale w ostatnich latach to już prawdziwy boom.

Jaka jest przyczyna takiej eksplozji?

- Po pierwsze, jesteśmy coraz bogatsi. Nasze zarobki w ostatnich latach mocno skoczyły, możemy przeznaczyć o wiele więcej na pasję. Przecież zakup dobrego roweru to spory wydatek. Po drugie, powstaje w Polsce coraz więcej ścieżek rowerowych. Infrastruktura jest bardzo ważna. Po trzecie, nawet w miejscach, gdzie tych ścieżek nie ma, kierowcy coraz bardziej szanują rowerzystów. A robią tak dlatego, że sami po wyjściu z samochodu często wsiadają na swoje dwa kółka.

W najbliższym otoczeniu ma pan pewnie "cykloholików".

- Oczywiście! Moja rodzina, przyjaciele, znajomi - wszyscy jeżdżą. I nie mówię o specjalnym ściganiu. Najbardziej cieszy mnie fakt, że Polacy przekonali się do wycieczek rowerowych. Jeżdżą, zwiedzają, spędzają wspólnie czas.

Wielu z nas marzy jednak o czymś więcej. Stąd popularność maratonów MTB, a w ostatnich latach wyścigów szosowych. Coś pan o tym wie.

- Wiem, bo organizuję Velo Toruń. Bez większych problemów na starcie pojawiło się ok. 1,5 tysiąca kolarzy-amatorów, którzy poświęcają swój wolny czas na trenowanie. Jestem pełen podziwu dla ich samozaparcia, obciążeń treningowych, pasji.

W tym roku Velo Toruń odbędzie się 7 maja. Jako że od kilku lat robię trochę kilometrów na "szosie", obiecuję, że pojawię się na starcie. Będzie więc o jednego amatora więcej.

- Jaki dystans pan wybrał?

Waham się jeszcze między 65 a 104 km. Dla mnie to będzie jeszcze początkowa faza sezonu, muszę rozważyć, jak w niego wejść.

- Mogę służyć radą.

Ano właśnie. Przecież pan w 2016 roku zaczął sezon z wysokiego "C", a potem...

- Oceniam, że już w lutym poprzedniego roku moja forma zaczynała spadać. Stąd w późniejszych miesiącach miałem tak poważne problemy.

Skąd taki błąd? Dlaczego tak to się ułożyło?

- Odpowiem trochę z innej strony. Przed obecnym sezonem, 2017, zrobiłem o wiele mniej kilometrów. Lżejsze treningi, mniejsza baza, brak kręcenia kilometrów tylko na ilość. Do tego doszła zmiana mentalna. Wróciłem do źródeł. Mnie teraz kolarstwo znów bawi, cieszę się jak dziecko, kiedy mogę wsiąść na rower. Niezależnie, czy to trening, czy wyścig. 12 miesięcy wcześniej ta sytuacja wyglądała zupełnie odwrotnie.

Po nieudanym poprzednim sezonie miał pan ciężkie rozmowy z kierownictwem Teamu Sky? Był pan na dywaniku?

- Nie nazwałbym naszych wielogodzinnych analiz "dywanikiem". W wąskim gronie szefów zespołu, trenerów, fizjoterapeutów zastanawialiśmy się, co zmienić, aby wrócił "stary, dobry Kwiato". Mam nadzieję, że wyciągnęliśmy odpowiednie wnioski.

Na to na razie wygląda. Piękna, dynamiczna akcja podczas Volta Valenciana, drugie miejsce w "generalce" Volta ao Algarve. Co dalej?

- W marcu Strade Bianche, Tirreno-Adriatico i Milan - San Remo. W kwietniu czas na ardeńskie klasyki, gdzie chciałbym się pokazać już z naprawdę bardzo wysokiej formy. Lubię te wyścigi, Amstel Gold Race wygrałem, w La Fleche Wallone i Liege-Bastogne-Liege byłem drugi. Postaram się znów namieszać w czołówce. Odpuszczam natomiast w tym roku jazdę po bruku.

W Giro d'Italia pana nie zobaczymy.

- Nie. W tym czasie będę się przygotowywał do Tour de France. To dla mnie bardzo ważny punkt sezonu. Chcę przejechać Wielką Pętlę, bo przed rokiem się nie udało. Chciałbym pomóc Chrisowi Froome'owi w kolejnym zwycięstwie. To mój cel.

Co po TdF? Mistrzostwa świata w Norwegii?

- Tak, skupię się na starcie w Bergen.

Mówi się, że trasa jest dla pana wręcz wymarzona. Rzeczywiście, profil nie wbija w fotel, ale jest podjazd z nachyleniem 5-8%, na którym można się oderwać, są zjazdy, na których czuje się pan doskonale, jest też trochę krętych, miejskich ulic...

- … jest też prawie 280 kilometrów. Taki dystans powoduje, że w końcówce może zdecydować byle "zmarszczka", albo wiadukt kolejowy. Nie potrzeba wtedy wielokilometrowych podjazdów. Nie można też zapomnieć o niepewnej norweskiej pogodzie. Powiem tak: oczywiście, że lubię takie wyzwania. Trasa jest ok, można na niej powalczyć, będzie wiele się działo, a ja lubię dynamikę w peletonie. Obawiam się nieco zimna i deszczu. Przecież Bergen to miasto, które zostało uznane za "najbardziej mokre w Europie". Są okresy, podczas których przez 60 dni potrafi tam padać dzień w dzień. A wrzesień, październik, listopad i grudzień to najbardziej deszczowe miesiące.

NA DRUGIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN.: O TYM, JAK NA ROWERZE SZOSOWYM RADZI SOBIE ROBERT KUBICA, SKĄD PRACOWNICY TEAMU SKY ZNAJĄ POLSKIE SŁOWA I ZWROTY, NIE ZAWSZE CENZURALNE ORAZ KIM BĘDZIE MICHAŁ KWIATKOWSKI ZA 20 LAT.

Czy Michał Kwiatkowski wygra przynajmniej jeden z ardeńskich klasyków?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×