Mecenas Andrzeja P. zapowiedział odwołanie od wyroku. "Powtarza, że jest niewinny"

4 lata i 6 miesięcy - taką karę orzekł Sąd Okręgowy w Legnicy ws. seksafery w polskim kolarstwie. Jednym z najbardziej bulwersujących skandali w historii naszego sportu. Andrzej P. nie zamierza się jednak poddać.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Andrzej P został uznany winnym trzech przestępstw seksualnych Newspix / Maciej Śmiarowski / Andrzej P. został uznany winnym trzech przestępstw seksualnych.
Po ponad czterech latach od wywiadu, jakiego udzielił ówczesny wiceprezes PZKol Piotr Kosmala (w którym opowiedział o molestowaniu seksualnym zawodniczek, którego miał dopuszczać się trener reprezentacji Polski w kolarstwie górskim Andrzej P.) doczekaliśmy się wyroku sądowego.

Sędzia Sądu Okręgowego w Legnicy - Andrzej Szliwa - skazał oskarżonego na 4 lata i 6 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności. Uznał, że trzy (z czterech) czynów było sprzecznych z prawem (TUTAJ znajdziesz więcej szczegółów >>). Chodzi o czynności seksualne i inne czynności seksualne z trzema kobietami. W jednym przypadku doszło do gwałtu! Do tych sytuacji dochodziło w latach 2007-11 w różnych częściach świata.

Wyrok jest oczywiście nieprawomocny. Ukarany ma prawo się odwołać. Czy skorzysta z takiego rozwiązania? - Tak, Andrzej P. nie przyznaje się do winy - przekazał nam jeden z trzech adwokatów reprezentujących byłego szkoleniowca, Andrzej Malicki.

Warto zaznaczyć, że obok Malickiego sprawę prowadzili: Jacek Dubois (znany warszawski adwokat i bliski współpracownik Romana Giertycha) oraz Jan Mydłowski.

Co dalej? - Czekamy ma pisemne uzasadnienie wyroku z legnickiego sądu - powiedział w rozmowie z SportoweFakty.pl Malicki. - Jak tylko je otrzymamy, złożymy wniosek o apelację.

Biorąc pod uwagę tempo pracy sądów, można szacować, że rozprawa apelacyjna odbędzie się mniej więcej na przełomie 2022 i 2023 roku. Może ciut wcześniej, może ciut później. Jeżeli Sąd Apelacyjny we Wrocławiu podtrzyma wyrok ogłoszony przez Sąd Okręgowy w Legnicy, Andrzej P. trafi za kratki.

I z więzienia będzie mógł próbować wnosić o kasację. Jak widać to jeszcze nie koniec sprawy. Z pewnością musimy jeszcze poczekać kilka, kilkanaście miesięcy na całkowite zamknięcie afery, która wypłynęła na wierzch w listopadzie 2017.

Czytaj także: Lord Voldermort polskiego kolarstwa, czyli "ten, którego imienia nie można wymawiać" >>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×