Mecenas Andrzeja P. zapowiedział odwołanie od wyroku. "Powtarza, że jest niewinny"
4 lata i 6 miesięcy - taką karę orzekł Sąd Okręgowy w Legnicy ws. seksafery w polskim kolarstwie. Jednym z najbardziej bulwersujących skandali w historii naszego sportu. Andrzej P. nie zamierza się jednak poddać.
Sędzia Sądu Okręgowego w Legnicy - Andrzej Szliwa - skazał oskarżonego na 4 lata i 6 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności. Uznał, że trzy (z czterech) czynów było sprzecznych z prawem (TUTAJ znajdziesz więcej szczegółów >>). Chodzi o czynności seksualne i inne czynności seksualne z trzema kobietami. W jednym przypadku doszło do gwałtu! Do tych sytuacji dochodziło w latach 2007-11 w różnych częściach świata.
Wyrok jest oczywiście nieprawomocny. Ukarany ma prawo się odwołać. Czy skorzysta z takiego rozwiązania? - Tak, Andrzej P. nie przyznaje się do winy - przekazał nam jeden z trzech adwokatów reprezentujących byłego szkoleniowca, Andrzej Malicki.
Warto zaznaczyć, że obok Malickiego sprawę prowadzili: Jacek Dubois (znany warszawski adwokat i bliski współpracownik Romana Giertycha) oraz Jan Mydłowski.
Co dalej? - Czekamy ma pisemne uzasadnienie wyroku z legnickiego sądu - powiedział w rozmowie z SportoweFakty.pl Malicki. - Jak tylko je otrzymamy, złożymy wniosek o apelację.
Biorąc pod uwagę tempo pracy sądów, można szacować, że rozprawa apelacyjna odbędzie się mniej więcej na przełomie 2022 i 2023 roku. Może ciut wcześniej, może ciut później. Jeżeli Sąd Apelacyjny we Wrocławiu podtrzyma wyrok ogłoszony przez Sąd Okręgowy w Legnicy, Andrzej P. trafi za kratki.
I z więzienia będzie mógł próbować wnosić o kasację. Jak widać to jeszcze nie koniec sprawy. Z pewnością musimy jeszcze poczekać kilka, kilkanaście miesięcy na całkowite zamknięcie afery, która wypłynęła na wierzch w listopadzie 2017.