Mateusz Ponitka: Czwarta kwarta katastrofalna

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Bardzo dobry występ w czwartkowym meczu w Zielonej Górze zaliczył Mateusz Ponitka. Lider AZS-u Politechniki Warszawskiej na parkiecie spędził 27 minut, zdobywając w tym czasie 17 punktów, ale jego zespół wysoko przegrał z Zastalem, 61:92.

- W trzeciej kwarcie złapaliśmy wiatr w żagle. Zaczęliśmy świetnie bronić i skutecznie grać w ataku. Na pewno brakowało tego w pierwszej połowie, w której byliśmy strasznie nieskuteczni. Mieliśmy kiepską skuteczność z gry i z rzutów wolnych. Zresztą z osobistych dalej na niskim poziomie utrzymała się ona w drugiej połowie. Nie jest łatwo grać przeciwko tak dobrej drużynie, kiedy nie jesteś skuteczny. Przegraliśmy aż 30 punktami. Taki mecz boli, bo w trzeciej kwarcie byliśmy na remisie. Mogliśmy jeszcze mocniej przycisnąć, wyjść na kilka punktów przewagi i ten mecz na pewno wyglądałby inaczej. Czegoś zabrakło. Nie wiem, czy koncentracji, czy zimnej głowy, a może tego feralnego doświadczenia, które zbieramy przez ostatnie pół roku? Ciężko powiedzieć tak na gorąco po meczu - powiedział po spotkaniu w Zielonej Górze Mateusz Ponitka.

Porażka z Zastalem boli głównie dlatego, że warszawianie z dość dużym wysiłkiem doszli miejscowych na remis, by ostatecznie przegrać aż 31 punktami. - Zgadza się. Ta ostatnia kwarta, która sromotnie przegraliśmy, nas zabiła. Zresztą co ja mogę powiedzieć? Za nami ciężki mecz, którego na pewno szkoda. Tak na gorąco trudno się o nim wypowiadać. Po ostatnich naszych przegranych można było jeszcze coś powiedzieć, ale tutaj dostaliśmy 30 punktami, a chyba nie zasłużyliśmy na aż tak wysoki wymiar kary. Czwarta kwarta, owszem, katastrofalna, ale w trzeciej pokazaliśmy, że możemy i jeśli jesteśmy w gazie, to ciężko nas zatrzymać. Zastalowi to się udało w drugiej części trzeciej kwarty - stwierdził niespełna 19-letni gracz.

Lider AZS-u Politechniki w pierwszej połowie nie grał najlepiej, ale w drugiej części spotkania wszedł w meczowy rytm. Ostatecznie spotkanie zakończył z 17 punktami na koncie, co stanowi imponujący rezultat. - Miałem ciężkie przeprawy i z Kubą Dłoniakiem i Marcinem Sroką. To bardzo dobrzy, doświadczeni gracze. Nie ukrywam, że rzeczywiście była między nami rywalizacja. W drugiej połowie miałem troszeczkę więcej możliwości, żeby pobiegać do kontry i pozbierać trochę czy tu czy tam. W rezultacie jakoś mi się udało zdobyć tych parę punktów, aby pomóc drużynie i dojść Zastal.

Ponitka miał w czwartek okazję do rywalizacji z kolegą z młodzieżowej reprezentacji Polski, Filipem Matczakiem, który nie dostaje tyle okazji do gry w Tauron Basket Lidze. - Filip wszedł w tym meczu na chwilę i pokazał wszystko, co może, więc fajnie - skwitowała wschodząca gwiazda polskiej koszykówki.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)