Anwil nigdy nie zginie - wywiad z Arkadiuszem Lewandowskim, prezesem Anwilu Włocławek

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski
Ktoś jednak zatrudniał tych "nietrafiających do kosza", zatrudniał trenerów...

- Dlatego nie uciekam od odpowiedzialności, o czym wspomniałem wcześniej. Za funkcjonowanie klubu odpowiedzialny jest zarząd, a w KK Włocławek S.A. zarząd jest jednoosobowy. Tak, prezes spółki zatrudnia trenera, z którego rekomendacji kontraktuje się potem zawodników. Na bezpośrednie wyniki meczów jednak nie mam żadnego wpływu. Nikt poza samym koszykarzem nie ma wpływu na to, czy piłka wpadnie do kosza, czy nie.

We Włocławku pokutuje stwierdzenie, że zespół był źle zbudowany, a ja odpowiadam: był zbudowany wedle wszelkich zwykłych kanonów budowy zespołu w konkretnych okolicznościach. A te okoliczności jednak łatwe nie były. Dość powiedzieć, że trener Mariusz Niedbalski został zatrudniony kilka dni po tym, jak przedłużyliśmy umowę z naszym sponsorem strategicznym, firmą Anwil S.A., a to był już przełom czerwca i lipca, czyli bardzo późno. Łatwiej jest jednak o tych okolicznościach nie pamiętać.

Zatrudniłby pan Mariusza Niedbalskiego raz jeszcze?

- Nie mam wątpliwości co do tego, że etyka pracy trenera, jego zaangażowanie i profesjonalne podejście do wykonywanych zadań spowodują, że Mariusz Niedbalski jeszcze osiągnie sukcesy w swojej karierze. To trener reprezentacji narodowej U 20, który nota bene przed sezonem miał oprócz naszej kilka ofert z innych klubów na stole. We Włocławku jednak mu nie wyszło i nie ma co zaklinać rzeczywistości. Chcę jednak zaznaczyć, że trener z dużo większym CV, który jawił się jako świetny psycholog - mowa oczywiście o Predragu Kruniciu - również nie dał nam tego, czego oczekiwaliśmy. Czy gdyby trener Krunić pracował w Anwilu od początku sezonu, byłoby inaczej? Tego się nie dowiemy.

Dlaczego wobec problemów finansowych nie zdecydowano się rok temu ogłosić upadłości klubu? Dlaczego klub przystąpił do rozgrywek?

- Klub rzeczywiście miał wówczas bardzo dużo przeterminowanych zobowiązań. Dlaczego nie ogłoszono upadłości klubu? Bo najłatwiej się poddać, zgasić światło... Uważam, że tamta decyzja była dobra, koszykówka we Włocławku przeszła kryzys, ale "Anwil nigdy nie zginie". Jaka była sytuacja spółki w marcu 2012, a jaka w grudniu 2013 roku?

- Naprawdę chcemy do tego wracać? Lepiej jest skupić się na tym, że mamy maj roku 2015 i jesteśmy przed sezonem 2015/2016. To jest najistotniejszy punkt widzenia, a nie to, co było kiedyś. Jeśli ktoś uważa, że za wszystko co jest złe w klubie odpowiada Lewandowski, to ja i tak go nie przekonam do tego, by zmienił zdanie. O tym jak kształtuje się sytuacja spółki na płaszczyźnie poszczególnych lat wiedzą jej wszyscy właściciele i to oni - z racji swojej pozycji oraz wiedzy - mogą rzetelnie ocenić całą sytuację, a nie ci, którzy podejmują pewne krzykliwe próby np. w internecie.

Jak wyjść z kryzysu? Ma pan jakąś receptę?

- Tak, przekonanie sponsorów do zawarcia z klubem długoletnich umów. W naszym przypadku kluczowa jest oczywiście współpraca i umowy ze sponsorem strategicznym oraz Urzędem Miasta. Nie chodzi o jakieś nadzwyczajne rzeczy: trzeba wszelkimi możliwymi sposobami zebrać jak największą pulę pieniędzy, którą później można rozdysponować na funkcjonowanie klubu oraz zespół.

W zeszłym roku pieniędzy w kasie było mało, albo wcale, ale jednak zespół powstał. Jak się niedawno okazało - na kredyt.

- Każdy kolejny dzień to inne realia. Dziś jest tak, wczoraj było inaczej. W zeszłym sezonie bardzo późno podpisaliśmy umowę z naszym sponsorem strategicznym, a proszę mi wierzyć - wszyscy ci mniejsi, ale nie mniej ważni, sponsorzy przede wszystkim czekają na to, co zrobią Anwil S.A. oraz włocławski samorząd. Dzisiaj łatwo jest rzucić: podpisaliśmy złego trenera, złych zawodników, wszystko jest źle. Trzeba jednak pamiętać, że my do połowy lipca zeszłego roku nie byliśmy pewni, czy wystartujemy w rozgrywkach. Ostatecznie jednak Rada Nadzorcza podjęła decyzję o budżecie na zespół, opierając się o aktualne wpływy, plany i założenia. I wedle tych wytycznych pracowaliśmy. To tak działa, że w czerwcu - lipcu każdego roku większość klubów buduje zespół poniekąd na kredyt.

Czy nastąpi jakieś rozliczenie za sezon 2014/2015? Wracam do kwestii odpowiedzialności za najgorsze rozgrywki w historii.

- To pytanie do właścicieli.

A rozliczenie klubu?

- Oczywiście takowe musi się zadziać, a przede wszystkim chodzi o to, by uregulować wszelkie zaległości finansowe.

Czy Anwil podniesie się z kolan i w przyszłym sezonie wróci do play-off?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×