"Zabiłbym tego śmiecia!". Gwiazdor NBA grozi śmiercią swojemu agentowi

Krzysztof Gieszczyk
Krzysztof Gieszczyk
Zapadł się pod ziemię

Od pierwszego roku gry w NBA koszykarz przekazywał Luchnickowi miesięcznie około 15 tys. dolarów. Potem ta kwota rosła. Barkley zrobił błąd - jak wielu innych zawodników - który polegał na upoważnieniu agenta do wszystkich operacji finansowych. Sam niczego nie kontrolował i ślepo wierzył, że Luchnick odpowiednio zainwestuje pieniądze.

Dopiero po czterech latach zainteresował się swoimi finansami. Przez ten okres zarobił 5,7 mln dolarów. Część wydał, większość zainwestował. Okazało się, że jest spłukany.

- Nie miałem nic! Pieniądze gdzieś zniknęły, Urząd Skarbowy poinformował mnie, że nie płaciłem podatków, byłem bez centa przy duszy. Gdybym teraz zobaczył Luchnicka i miał broń, chyba bym go zabił - denerwował się Barkley.

Luchnick zapadł się pod ziemię, nikt nie wie, gdzie przebywa. Kiedyś dziennikarze ESPN zapytali go o nieporozumienia między nim z koszykarzem. Nikt nie wiedział dokładnie, czy chodzi o finanse, ale wydawało się to oczywiste. Agent wszystkiemu zaprzeczał i z uśmiechem na twarzy przekonywał, że między nim a Barkleyem wszystko jest w porządku.

Były zawodnik NBA, kiedy dowiedział się ile stracił, pozwał byłego doradcę. Wygrał, sąd przyznał mu odszkodowanie w wysokości 5 mln dolarów, jednak nie odzyskał pieniędzy i prawdopodobnie nigdy nie odzyska. Luchnick ogłosił bankructwo.

- Byłem jak wielu innych koszykarzy - chciałem tylko usłyszeć od doradcy, że wszystko jest OK. Nie miałem zamiaru interesować się pieniędzmi, nie chciałem wiedzieć dokładnie, co się dzieje. Okradł mnie w najgorszy sposób. Tak jakby mówił, że ma gdzieś to, co u mnie i jak zarabiam, a interesują go tylko moje pieniądze - opowiadał Barkley.

Opracował (kg)

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×