Danilo Andjusić: Włocławek przyjął mnie jak starego kumpla

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski
W momencie, w którym podpisałeś kontrakt z Anwilem Włocławek, kibice klubu z Kujaw nie tylko sprawdzili twoje koszykarskie CV, ale również zwrócili uwagę na fakt, że jesteście sportowym małżeństwem. Można powiedzieć, że twoja żona automatycznie zyskała nowych fanów.

- Jestem bardzo dumny z tego, co ona robi i jakie odnosi sukcesy.

Z pewnością wszyscy pytają cię o żonę.

- Na każdym kroku! Taka informacja nie jest zbyt długo tajemnicą, więc pytają mnie o jej sukcesy, o jej karierę, o nasze małżeństwo. Ale rozmowa na jej temat nigdy mnie nie nudzi.

Twoja żona jest bardzo znana w Serbii?

- Odkąd zdobyła srebro - jest.

Pytam, bo w Londynie, w innej konkurencji strzelectwa srebro zdobyła Polka, Sylwia Bogacka. Mam wrażenie, że po czterech latach nie jest ona ani sławna, ani rozpoznawalna w szerszym kręgu kibiców.

- Serbowie kochają sport i kochają swoich zwycięzców. Dodatkowo, Ivana jest z Belgradu, tak samo jak ja, więc w naszym mieście ludzie po prostu nas znają, zaczepiają na ulicy, chcą chwilę pogadać, wziąć autograf... Cóż, wiedzieliśmy, że tak może być, gdy decydowaliśmy się na małżeństwo. Ja grałem w koszykarskiej kadrze kraju, ona wygrała dla Serbii srebro w Londynie. To nie mogło przejść niezauważone.

Czujecie się trochę jak celebryci?

- Czasami tak. Gdy zaczynaliśmy się spotykać, ukrywaliśmy przed światem tyle, ile mogliśmy. Staraliśmy się nie pokazywać publicznie, ale to tylko potęgowało zainteresowanie mediów i ludzi. Uznaliśmy więc, że po ślubie nie będziemy już tak robić. Staramy się więc zachowywać normalnie, choć czasami jest to po prostu męczące. Niemniej, podchodzimy do całej sytuacji ze zrozumieniem i doceniamy, że ludzie chcą pisać o naszych karierach i sukcesach. Kiedy więc ktoś szanuje to, co robimy, nie mamy problemu z kontaktem, wywiadami, rozmowami. Wiemy, że to część naszego życia.
Danilo Andjusić podpisał z Anwilem kontrakt na półtora roku Danilo Andjusić podpisał z Anwilem kontrakt na półtora roku
Żona wybiera się do Rio de Janeiro walczyć o złoto. Będziesz z nią?

- Tak, zamierzam jej kibicować razem z naszymi braćmi. Będzie miała więc niezłe wsparcie! Ogólnie, staramy się wspierać siebie nawzajem w naszych karierach.

W domu rozmawiacie tylko o sporcie?

- Bez przesady! Ale fakt posiadania żony, która jest wybitnym sportowcem sprawia, że lepiej mnie rozumie. I ja ją lepiej rozumiem. Wiemy, ile wyrzeczeń kosztuje kariera sportowca. Ciągłe wyjazdy, nieobecności, ciągła presja, zwycięstwa, porażki, stres... Dobrze mieć wokół siebie kogoś, kto cię rozumie i wspiera.

Kto jest lepszy? Ty w jej dyscyplinie, czyli strzelectwie, czy ona w twojej, koszykówce?

- Zdecydowanie ona lepiej rzuca do kosza, niż ja trafiam w tarczę... Kiedyś próbowałem, ale to w ogóle nie mój rytm działania. W koszykówce wszystko dzieje się na szybko, pod wpływem chwili, mam setne sekundy na działanie, na reagowanie i muszę podejmować decyzję. Rzucam czy podaję? I po chwili musi być wykonane. Tymczasem w strzelectwie? Na przykład 40 strzałów oddajesz w ciągu 15 minut. Każdy strzał musi być przemyślany, jesteś w nieustannym wyciszeniu i koncentracji. Jesteś cierpliwy. Skupiasz myśli tylko na tym jednym małym punkciku na środku tarczy. A ten punkcik, za który możesz zdobyć maksa, czyli 10,9 punktu, ma średnicę... 1 milimetra.

Obręcz jest trochę większa, więc wróćmy do koszykówki. Latem podpisałeś kontrakt z Partizanem, ale tylko na sześć miesięcy, co ostatecznie umożliwiło ci kontrakt w Anwilu. Taki był plan - żeby odejść gdzieś do innego klubu?

- Tak, takie było moje życzenie. Partizan chciał, żebym wrócił do nich, ale w składzie było już kilku graczy na moją pozycję. Dlatego najpierw podpisaliśmy umowę na dwa miesiące, która później uległa przedłużeniu, gdyż współpraca układała się bardzo dobrze. Kilka dni przed nowym rokiem uznałem jednak, że chcę zmienić otoczenie. Padło na Anwil Włocławek.

Nie znałeś klubu, nie znałeś za bardzo zawodników, a także trenera.

- Personalnie rzeczywiście nie. Ale z informacji, które zebrałem, dowiedziałem się samych pozytywnych rzeczy o trenerze Igorze Miliciciu. Potem kilkukrotnie rozmawialiśmy z trenerem o naszej współpracy, o wizji gry i wszystko mi się zgadzało z tym, co wcześniej usłyszałem. Dodatkowo, znałem wcześniej Davida Jelinka z ligi hiszpańskiej i wiedziałem, że nie podpisałby kontraktu w klubie, który nie ma ambicji. I wreszcie - nazwę Anwil kojarzyłem od dawna. Pamiętam jak Anwil grał w europejskich pucharach, gdy byłem juniorem. Wiedziałem, że przychodzę do klubu z tradycjami i chęcią nawiązania do tych tradycji w niedalekiej przyszłości.

Podpisałeś kontrakt na pół roku z opcją przedłużenia o kolejny. Mówi się, że zostaniesz w przypadku gdy, klub zagra w przyszłym sezonie w Europie.

- Wiadomo, umowa jest z opcją przedłużenia, ale ja w ogóle o tym nie myślę. Koncentruję się teraz tylko na treningach, na meczach i na tym, aby jak najszybciej wkomponować się w zespół. Nic innego nie zaprząta moich myśli. Jestem we Włocławku od kilkunastu dni, ale przyznam - czuję się tutaj jak w domu. Klub funkcjonuje jak w zegarku, a moi koledzy z drużyny i trenerzy, a także cały Włocławek, przyjęli mnie tak, jak przyjmowaliby starego kumpla. I ja też mam wrażenie jakbym z tymi ludźmi znał się od dawna.

Rozmawiał Michał Fałkowski

Czy Danilo Andjusić przebije się do pierwszej piątki Anwilu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×