Radomski, Kaźmierczyk i Zapałowski - trzy trenerskie objawienia w I lidze

Dawid Siemieniecki
Dawid Siemieniecki
Konrad Kaźmierczyk - Astoria Bydgoszcz (6. miejsce)

Kolejny trener, debiutujący na zapleczu Tauron Basket Ligi. Astoria była jednak wymieniana przed sezonem w gronie ekip, które powinny załapać się do fazy play-off. Skąd zatem Kaźmierczyk w tym gronie? Dlatego, że miał od swoich dwóch kolegów nieco trudniej. Niektórzy mogą stwierdzić, że nie do końca tak było, i zgoda, ale w kilku kwestiach na pewno nie miał łatwiej.

Astoria na początku sezonu nie prezentowała się źle. Pokonywała słabszych od siebie, przegrywała z faworytami. Z zespołami na podobnym do siebie poziomie grała w kratkę. Jednak w pewnym momencie, przy bilansie 6-7 (Astoria była wówczas bliska celu, bowiem na 9. miejscu), władze klubu zdecydowały się na zmianę. Przemysława Gierszewskiego na stanowisku pierwszego szkoleniowca zastąpił jego asystent, Konrad Kaźmierczyk - wówczas jeszcze 29-latek, stając się tym samym najmłodszym szkoleniowcem uwzględniając nie tylko I ligę, ale również TBL.

- Będzie to dla mnie, jak dotychczas, największa odpowiedzialność, jeśli chodzi o drużynę. Zgodziłem się choćby z tego względu, że z chłopakami jestem od początku sezonu, nie chciałem ich zostawiać - to raz, a dwa - jest to dla mnie też na pewno szansa, wobec czego postanowiłem propozycję przyjąć, zamiast unikać odpowiedzialności - mówił po objęciu posady szkoleniowca Kaźmierczyk. Niektórzy mogli mieć jednak pewne obawy, jak tak młody człowiek poradzi sobie jako trener w I lidze, no i czy osiągnie zamierzony cel.

Dla nowego szkoleniowca Astorii zadanie było o tyle utrudnione, że choć znał już bardzo dobrze zawodników, to jednak w pełni odpowiedzialny za nich stał się dopiero w połowie sezonu. Nie mógł od początku okresu przygotowawczego wprowadzać w pełni swoich rozwiązań, pomysłów. Miał okazję podpowiadać, ale to nie to samo. A jak już szansę otrzymał, musiał działać szybko i zdecydowanie.

Zaczęło się dla niego kiepsko, bo od przegranej aż 10:33 kwarty z GKS-em Tychy i to przed własną publicznością. Choć pracował wtedy od zaledwie kilku dni, kibice zgromadzeni w Artego Arenie zapewne spokojni nie byli. Jakim jednak wynikiem zakończył się ten mecz? 69:71! Astoria goniła i goniła, ale ostatecznie nie dogoniła rywali, choć miała nawet rzut na dogrywkę. Ten pościg pokazał jednak, że zespół ma potencjał i potrzeba mu jedynie dużo więcej koncentracji przez całe mecze. Co jednak Kaźmierczyk - dosłownie - rozpoczął w meczu z GKS-em u siebie, dokończył w Tychach, bowiem to właśnie tam bydgoszczanie przypieczętowali awans do ósemki. I to bez chorego Piotra Robaka!

Po drodze nie obyło się bez wpadek, ale co ważniejsze, Astoria zaczęła wygrywać regularnie z bezpośrednimi rywalami o play-offy. I to na wyjazdach. Zwycięstwa w Stargardzie, Radomiu, Siedlcach i Tychach okazały się tymi na wagę złota, a jeśli nie, to przynajmniej ósemki. U siebie Astoria pokonywała z kolei Znicz Basket i Pogoń. Wygrywała więc w rundzie rewanżowej z zespołami z miejsc od 4 do 11, wyłączając z tego zestawienia jedynie wyjazdową porażkę w Kłodzku, gdzie jednak poległo w sezonie aż 12 z 15 zespołów. A wpadki? Te w ciągu całego sezonu nie przytrafiły się jedynie Miastu Szkła Krosno.

Konrad Kaźmierczyk nie przejął zespołu Astorii w jakimś fatalnym położeniu. Musiał jednak pewne rzeczy zmienić, a pewne poprawić. Czy podołał? Wyniki pokazują, że tak. Z dziewiątego miejsca wyprowadził zespół na szóstą lokatę. Osiągnął w tym czasie bilans 10-7, awansując z zespołem nie tylko do play-offów, ale tak naprawdę czyniąc to z pewną nawiązką i w naprawdę przyzwoitym stylu. Zatem tak, podołał zdecydowanie.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×