Pamiętasz ten mecz? Minęło 20 lat od legendarnego występu Michaela Jordana!
Jego meczami żył cały świat. Nawet w Polsce, choć dla ich obejrzenia trzeba było zarwać noc. Dwadzieścia lat temu Michael Jordan stoczył być może najtrudniejszą walkę. 11 czerwca 1997 roku musiał zmierzyć się ze swoim organizmem.
Dla Jordana zdobycie 38 punktów w jednym meczu teoretycznie nie było nadzwyczajnym wyczynem. Tylko w samych finałowych spotkaniach aż dziewięciokrotnie uzyskiwał okazalszy dorobek.
Ale to właśnie pojedynek pomiędzy Chicago Bulls a Utah Jazz z 11 czerwca 1997 roku przeszedł do legendy. Tego dnia, Michael Jordan, już wtedy mający status sportowca wszechczasów, stanął przed największym wyzwaniem w karierze. Nie dość, że w oczy jego drużyny zaglądało widmo ostatecznej klęski, to był w katastrofalnej dyspozycji. Kwalifikował się raczej do rekonwalescencji w szpitalu, niż do gry w piątym meczu finałów NBA.I Jordan wyszedł z tej próby zwycięsko. W fenomenalnym stylu poprowadził swą drużynę do triumfu praktycznie przesądzającego o mistrzowskim tytule. Dlatego też jego popis, o którym niemal równo dwie dekady temu rozmawiano na całym świecie, do dziś uznaje się za jeden z najlepszych indywidualnych występów w dziejach.
Kosmiczny mecz w rytmach Budki suflera
Kiedy w czerwcu 1997 roku rozgrywano finały NBA, w prezydentem Polski był Aleksander Kwaśniewski, w rozgłośniach radiowych królowały m.in "Takie tango" Budki Suflera oraz "Kobiety są gorące" Norbiego. Ze sklepowych półek błyskawicznie znikały kasety i płyty z albumem "12 groszy" Kazika. W kinach wyświetlano film "Sara" z udziałem Bogusława Lindy i Agnieszki Włodarczyk, trwała produkcja "Kilera". 20 lat temu z taśmy produkcyjnej fabryki na warszawskim Żeraniu zjechał pierwszy Daewoo Lanos.
A w sporcie? Po kompromitującej porażce 0:3 z Anglią w eliminacjach do piłkarskich mistrzostw świata z trenowania reprezentacji zrezygnował Antoni Piechniczek. Legia Warszawa i Widzew Łódź szykowały się do meczu, który miał decydować o tytule mistrza Polski (zwyciężył Widzew 3:2, choć jeszcze do 85. minuty Legia prowadziła 2:0).- Często te kosze montowano spontanicznie. Istniały nawet boiska z jednym koszem, dostawianym na placach gry do siatkówki, czy piłki ręcznej - wspomina w rozmowie z WP SportoweFakty Ryszard Łabędź, który wspólnie z Włodzimierzem Szaranowiczem komentował pamiętne finały NBA z 1997 roku dla TVP. - Dziś widzę, że olbrzymia część osób uprawiających koszykówkę, odziedziczyła pasję do dyscypliny po rodzicach, którzy w latach swojej młodości podziwiali zawodników NBA. Po latach przekazali zainteresowanie swoim dzieciom - mówi Łabędź.