Tłusty czwartek: Piłkarz, którego Brazylijczycy kochają bardziej niż Pelego

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Mane trafił na dobry czas w brazylijskiej piłce. Dobry dla siebie. Owszem, w 1954 roku podczas mundialu Brazylijczycy mieli niezłą ekipę. Ale w ćwierćfinale trafili na fantastyczną drużynę Węgrów i polegli w słynnym, brutalnym meczu zwanym "Bitwą o Berno".

Kadra szukała zmiany. W 1955 roku Garrincha zadebiutował w drużynie narodowej. Jego kariera rozwijała się bardzo dobrze, ale mundial w Szwecji w 1958 roku zaczynał jako rezerwowy. Między innymi z powodu wspomnianej wcześniej nieodpowiedzialnej bramki z Fiorentiną.

Na boisko wszedł dopiero w trzecim spotkaniu ze Związkiem Radzieckim. Rosjanie uchodzili za jednego z głównych kandydatów do złota. Tylko brak skazanego na łagry Eduarda Strielcowa, ich najlepszego zawodnika, nieco krzyżował im plany. Właśnie mecz z ZSRR był pierwszym spotkaniem, w którym Garrincha i Pele wystąpili razem na boisku.

Brazylia zaczęła od zmasowanych ataków. Głównym aktorem był "Mane", który zaczął od kilku dryblingów i groźnego strzału. Potem, po jego akcji, Pele trafił w poprzeczkę.

W 3. minucie Brazylia prowadziła 1:0. Publicyści określili ten początek jako najlepsze trzy minuty w historii futbolu.

Był to pierwszy mecz fantastycznego duetu. Od tej pory, jeśli Pele i Garrincha byli razem na boisku, Brazylii nie zdarzyło się przegrać. Pele powiedział o Mane, że bez niego nigdy nie stałby się tym kim był.

Najlepszy czas dla Mane to rok 1962. Zdobył mistrzostwo stanu z Botafogo i przede wszystkim mistrzostwo świata. W Chile był już zdecydowanie najlepszym zawodnikiem turnieju. Aż do 1986 i cudownego występu Maradony nie było zawodnika, który tak bardzo zdominowałby turniej. Niestety, w tym samym czasie zaczęły się odzywać dolegliwości związane z budową nóg.

Na mundial w 1966 roku jeszcze pojechał, ale był już ruiną piłkarza. Pijący nieustannie, będący idealnym przedmiotem do badań dla ortopedów, zakończył na meczu grupowym z Węgrami. Tak jak jego drużyna. Dla Garrinchy był to ostatni występ.

W tym czasie sporo zmieniło się też w życiu prywatnym. W 1966 roku poślubił niezwykle popularną śpiewaczkę, Elsę Soares. Z żoną, z którą miał ósemkę dzieci, rozstał się rok wcześniej (w sumie z kilku związków miał 14 dzieci).

W tym czasie szukał jeszcze szczęścia w Europie. Wcześniej wiele razy mówiło się o tym, że czeka na niego kolejka klubów ze Starego Kontynentu. Ale teraz wyglądało na to, że jego czas minął. Podczas gdy Elsa występowała na scenach Rzymu, on próbował zahaczyć się do któregoś z włoskich klubów. Ale bez powodzenia, dlatego zwykle kończyło się na zalewaniu smutków. Pił do nieprzytomności.

Z Elsą rozstał się w 1977 roku po tym, jak pobił ją podczas domowej awantury. Zmarł jako ledwie 49-latek. W 1983 roku, mając wyniszczony alkoholem organizm, wyczyszczone konto i jedynie nazwisko, które stało się legendą. Największą.

Bellos pisze: "Podczas gdy Brazylijczycy stawiają Pelégo na piedestale, nie kochają go tak, jak kochają Garrinchę. To coś więcej niż zwykły fakt, że tragiczne postacie w naturalny sposób są bardziej pociągające, ponieważ wydają się bardziej ludzkie. Chociaż i to mogło mieć znaczenie. Jest tak, ponieważ Pele nie odzwierciedla pragnień narodu. Pele jest, przede wszystkim, symbolem zwycięstwa. Garrincha symbolizuje grę dla samej gry. Brazylia nie jest krajem zwycięzców. To kraj ludzi, którzy lubią dobrze się bawić".

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Czy Garrincha poradziłby sobie we współczesnym futbolu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×