Radykalny islam i piłka nożna, czyli jak religia wpływa na futbol

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
Kilka lat temu głośno było o Francku Riberym, jednak tym razem nie ze względu na jego fantastyczną dyspozycję. Francuz pod wpływem swojej małżonki przeszedł na islam i zmienił imię na Bilal Yusuf Mohammed. Z tego powodu na mistrzowskiej fecie Bayernu Monachium nie mógł spełnić znanego zwyczaju piłkarzy tego klubu, którzy po sukcesie piją i oblewają się piwem z wielkich kufli browaru Paulaner, jednego ze sponsorów FCB. Koncernowi nie przypadło to do gustu, ale decyzję gwiazdy przyjęto ze zrozumieniem.

Gorzej, gdy przekonania religijne rodzą prawdziwe problemy. Niegdyś jeden z piłkarzy rezerw AS Monaco Yarouba Cissako był oburzony widokiem jednej z klubowych fizjoterapeutek w krótkich spodenkach i zapowiedział, że nie będzie tego tolerować. Klub nie zamierzał jednak zmieniać swoich przekonań dla jednego człowieka i piłkarz został wystawiony na listę transferową. Z kolei będący muzułmaninem piłkarz Utrechtu Nacer Barazite odmówił podania ręki reporterce holenderskiej telewizji uznając, że nie toleruje przedstawicielek odmiennej płci w męskim sporcie i zabrania mu tego religia. W tolerancyjnym kraju, jakim jest Holandia, przeszło to jednak bez echa.

W styczniu tego roku w piłkarskim środowisku głośno zrobiło się z powodu wyznania Anisa Ben-Hatiry. Tunezyjski piłkarz SV Darmstadt 98 przyznał się do współpracy z Ansaar International, która według Niemców jest prowadzona we współpracy z salafitami, wyznawcami najbardziej radykalnej odmiany islamu. U naszych zachodnich sąsiadów ich liczba zwiększa się z miesiąca na miesiąc, niepokojąc tamtejszych chrześcijan i protestantów. Klub zdecydował się natychmiast rozwiązać kontrakt z 18-latkiem.

Szejkowie chcą igrzysk

Trudno się jednak nie zgodzić, że gdyby nie bogaci arabscy szejkowie, kluby takie jak Manchester City czy Paris Saint-Germain miałyby o wiele mniejsze szanse zaistnienia na piłkarskiej mapie Europy. Właściciele obu gigantów angielskiego i francuskiego futbolu zdecydowały się zainwestować wielkie pieniądze w piłkę na Starym Kontynencie. Dlaczego?

Kaprys i możliwość zbudowania korzystnego wizerunku na świecie. Początkowo inwestowali w kolarstwo, lecz gdy zorientowali się, jaki sport jest na Starym Kontynencie najbardziej popularny, przenieśli swoje kupki petrodolarów na zielone pole. Czyli na piłkarską murawę.

W 2008 roku wspomniany Manchester City był w ruinie. Wtedy został wykupiony za 230 mln funtów przez szejka Mansoura bin Zayeda Al Nahyana z Abu Zabi. Zaledwie trzy lata potem The Citizens po raz pierwszy zagrali w intratnej Lidze Mistrzów, zdobyli Puchar Anglii, a w następnym sezonie odzyskali, po 44 latach, tytuł mistrza kraju. Szejk w samych nowych piłkarzy zainwestował dotąd około 700 milionów funtów.

Z kolei dzięki pieniądzom Nassera Al-Khelaifiego PSG zdominowało francuskie rozgrywki na tyle, że tytułu mistrza kraju było pewne już zimą. Ogromne kwoty wydawane na piłkarzy, a przede wszystkim na ich pensje, mogą zawrócić w głowie. Przykład? David Beckham zarabiał w czasie występów na Parc de Princes blisko milion euro. W ciągu jednego miesiąca.

Choć jednak szejkom nie brakuje pieniędzy, obu klubom nie udało się wygrać najważniejszego. Puchar Ligi Mistrzów wciąż pozostaje dla nich wyzwaniem.

Mistrzostwa świata w Katarze - można spać spokojnie

Wpływ religii islamu na futbol jest więc coraz bardziej widoczny w Europie. Co więcej, już w 2022 roku miejscem rozgrywania meczów mistrzostw świata będzie Katar. Piłkarze i kibice nie obawiają się jedynie panujących tam w okresie letnim niebezpiecznie wysokich temperatur. To kraj, którego kultura, podobnie jak w przypadku innych krajów arabskich, zdominowana jest przez islam.

Nie powinna się jednak powtórzyć sytuacja sprzed EURO 2016, gdy kibice, a także sami piłkarze, żyli w obawie przed możliwymi atakami terrorystycznymi radykalnych grup religijnych. Takiego zdania jest również dr Marta Widy-Behiesse, kierownik Zakładu Islamu Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego

- Wydarzenia z ostatnich lat wskazują, że żadne kraje, nawet w Europie, nie są wolne od zamachów terrorystycznych. Co więcej, najważniejsze osoby w Katarze występują przeciwko skrajnemu radykalizmowi, ponieważ taki radykalizm religijny jest zagrożeniem dla ich bytu, dla ich władzy - przekonuje w rozmowie z WP Sportowe Fakty.

Według naszej rozmówczyni, w konserwatywnym kraju jakim jest Katar szansa wykrycia potencjalnego zagrożenia przez służby może być większa niż chociażby w krajach zachodu Europy. - Pozostaje mieć nadzieję, że ten region nauczył sobie radzić z tego typu zagrożeniami. Tamtejsze służby specjalne są na tyle dobrze zorganizowane i wyszkolone, że szanse na wykrycie zagrożenia są być może nawet większe niż w Europie - mówi Widy-Behiesse.

Co więcej, mistrzostwa świata w piłce nożnej będą dla Kataru ogromną szansą na zdobycie nowej fali klientów (czytaj: turystów). Przypomnijmy, że w 2015 roku kraj ten organizował turniej dla najlepszych drużyn świata w piłce ręcznej.

- Można tutaj podać przykład Zjednoczonych Emiratów Arabskich, który jest krajem muzułmańskim i którego społeczeństwo jest uznawane za konserwatywne, a turyści przybywają tam regularnie w wielkiej sile. Władze korzystają z tego typu wydarzeń sportowych aby napędzić biznes, zachęcić turystów do ponownej wizyty, co za tym idzie, na tym zarobić. Kwestie wizerunkowe i marketingowe mogą być dla nich znacznie istotniejsze niż kwestia tradycyjnej - ocenia.

A więc z jednej strony ogromne pieniądze arabskich szejków pompowane w futbol, z drugiej islamski fundamentalizm grożący karą śmierci za dotknięcie piłki. A pośrodku tego ludzie wierzący w Koran, dla których ten sport to pasja na całe życie. Dobrze, że istnieją.

Czy Katar to dobry wybór na gospodarza piłkarskich mistrzostw świata?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×