Servaas pod wrażeniem swoich zawodników. "Graliśmy sercem"

Szczypiorniści Barlinka Industrii Kielce awansowali do Final4 Ligi Mistrzów. Bilet do Kolonii zapewniło im zwycięstwo w ćwierćfinałowym dwumeczu z Telekomem Veszprem (60:56). Dumny z drużyny był prezes klubu Bertus Servaas.

Aneta Szypnicka-Staniec
Aneta Szypnicka-Staniec
Bertus Servaas (z prawej) WP SportoweFakty / Krzysztof Betnerowicz / Na zdjęciu: Bertus Servaas (z prawej)
Jeszcze kilka tygodni temu Bertus Servaas i włodarze kieleckiego klubu w salach konferencyjnych i pokojach zarządów walczyli, by klub przetrwał burzliwy okres i wyszedł z finansowych tarapatów. Zdążyli przed najważniejszymi meczami sezonu - teraz wszystko w rękach szczypiornistów i Tałanta Dujszebajewa.

Drużyna pierwszy krok wykonała - w doskonałym stylu zapewniła sobie udział w turnieju finałowym Ligi Mistrzów. W czwartek kielczanie z kwitkiem odprawili Telekom Veszprem - zespół od lat stawiany w roli faworytów do zwycięstwa w rozgrywkach. Żółto-biało-niebiescy spisali się jednak doskonale - na Węgrzech wywalczyli remis, ale przed własną publicznością nie pozostawili już złudzeń. Mistrzowie Polski prowadzili od pierwszej do ostatniej minuty pojedynku.

- Nie wiem, czy to był perfekcyjny mecz, widziałem za to wielkie serce. Z takim podejściem i to u siebie, trudno jest przegrać. Kibice stworzyli kocioł, a zawodnicy byli bardzo zaangażowani - podsumował starcie Bertus Servaas i dodał: - Ten kamień, który spadł mi z serca przyjechał chyba ze Szwecji. Towarzyszyło mi bardzo dużo nerwów, na szczęście miałem spotkanie biznesowe, więc mogłem skupić się na czymś innym - śmiał się.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pamiętacie ją? 40-latka błyszczała w Madrycie

Kielczanie doskonale spisali się w obronie. Chociaż bramkarze żółto-biało-niebieskich nie mogą popisać się najlepszymi statystykami, to przed nimi stał prawdziwy mur, od którego Węgrzy się po prostu odbijali.

- Mieliśmy słabszy dzień w bramce, bo to było trochę ponad 20 procent, ale może zachowali wszystko na niedzielę. Graliśmy sercem, wszyscy razem, dlatego straciliśmy tak mało bramek. A ostatnie pięć minut, to było już świętowanie - wyjaśniał Holender.

Dobre wyniki to doskonała karta przetargowa w negocjacjach z partnerami. - Chcemy opcję A,  a nią jest Barlinek i to nie jest tajemnica. Kiedy wygrywamy, oni są zadowoleni. Zrobiliśmy mega krok do przodu, ale w niedzielę kolejne wyzywanie. Jeśli zagramy z takim sercem, wszystko jest możliwe. Musimy być jednak spokojni, nie świętujemy, bo przed nami niedziela. Musimy mieć mentalność zabójcy. Orlen Wisła Płock gra świetnie, ale my wierzymy w nasz zespół - podsumował Servaas.

Czytaj też:
Fenomenalna bramka Polaka w LM. Można przewijać i przewijać

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×