Azoty zlekceważyły beniaminka?
Szczypiorniści Azotów Puławy mieli zakończyć rok pewnym zwycięstwem i awansem na trzecie miejsce w ligowej tabeli. Domowej porażki z PBS Jurandem Ciechanów nad Wisłą nie spodziewał się nikt.
Kamil Kołsut
Beniaminek już na samym początku zaskoczył gospodarzy szybką i agresywną grą, w ciągu kilkunastu minut podopieczni Pawła Nocha zbudowali sześciobramkową przewagę. Puławianie mieli problemy ze skutecznością, dobrze bronił Rafał Grzybowski, a ciechanowianie bombardowali bramkę Piotra Wyszomirskiego po kontrach, błyskawicznych wznowieniach i rzutach ze skrzydeł. Golkiper reprezentacji Polski uwijał się jak w ukropie i przed przerwą był zdecydowanie najlepszym graczem Azotów. Gdyby nie jego postawa, już po trzydziestu minutach wynik meczu byłby rozstrzygnięty.
- Piotrek spisywał się bardzo dobrze i tylko szkoda, że my w ataku mu nie pomogliśmy - przyznaje doświadczony Artur Witkowski. - Nie mogliśmy się wstrzelić, bramkarz rywali trochę pobronił, chcieliśmy jak najszybciej odrobić te straty. W nasze szeregi wdarł się chaos, bo zawsze, gdy chce się w krótkim czasie zniwelować przewagę, pojawiają się błędy - relacjonuje rozgrywający Azotów.
Zdaniem niektórych kibiców puławianie przed meczem nieco zlekceważyli przeciwnika. Co na to Witkowski? - Na pewno nie, podeszliśmy do tego starcia jak do każdego innego spotkania. Rywale niepotrzebnie nam odskoczyli, potem goniliśmy, ale zabrakło zdrowia i konsekwencji - nie ma wątpliwości doświadczony zawodnik.
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.