Przemysław Krajewski: Czasami lepiej ugryźć się w język
Przemysław Krajewski w meczu z Zagłębiem przechodził ciężkie chwile. Skrzydłowy Azotów na kilkanaście sekund przed końcem meczu zmarnował rzut karny, skórę uratował mu jednak Michał Szyba.
Starcie Azotów z lubinianami tradycyjnie dostarczyło kibicom dużej dawki emocji, a losy zwycięstwa ważyły się do ostatniej akcji. Wynik meczu cały czas oscylował w okolicach remisu, żadna z ekip w trakcie spotkania nie była w stanie zbudować większej przewagi. Puławskie starcie ostatecznie zakończyło się podziałem punktów, który zapewnił puławianom Szyba, dobijając nieudany rzut Krajewskiego z siedmiu metrów.
- Myślę, że ten wynik jest sprawiedliwy - nie kryje w rozmowie ze SportoweFakty.pl były gracz Nielby Wągrowiec. - Wiedzieliśmy przed tym meczem, że o dwa punkty będzie bardzo ciężko, ale udało nam się wyrwać chociaż ten jeden. Wiadomo, w końcówce rywal prowadził i to nam udało dorzucić się na remis - relacjonuje Krajewski.Przed meczem nikt w Puławach w ciemno remisu by nie wziął, punkt wywalczony w ostatnich sekundach w starciu z tak wymagającym rywalem trzeba jednak szanować. - Oczywiście, że fajnie byłoby wygrać. Ostatecznie mecz zakończył się jednak remisem i z tego też się cieszymy - mówi gracz Azotów.
W następnej kolejce jego zespół zagra na wyjeździe z Siódemką Miedź Legnica. Puławian czeka ciężka przeprawa. - Jedziemy do trudnej hali, ale jestem dobrej myśli. Mam nadzieję, że uda nam się wywalczyć tam chociaż jedno oczko. Nie będzie to jednak łatwy mecz, bo legniczanie mają mało punktów i na pewno będą w końcu chcieli odbić się od tego ligowego dna - podsumowuje Krajewski.