Absolutni dominatorzy w Polsce, trzecia siła w Europie - podsumowanie sezonu w wykonaniu Vive Tauronu Kielce

Łukasz Wojtczak
Łukasz Wojtczak
Play-off

Kielczanie zakończyli sezon zasadniczy na pierwszym miejscu. Ich pierwszym rywalem w fazie pucharowej był MMTS Kwidzyn, z którym zgodnie z przewidywaniami mistrzowie Polski rozprawili się w dwóch pojedynkach. Podobnie niezbyt wymagającą "przeszkodą" okazała się Pogoń Szczecin. Szczypiorniści z Grodu Gryfa przegrali dwa pojedynki w Kielcach, pozostawiając jednak po sobie całkiem pozytywne wrażenie, a potem w decydującym starcie ulegli Vive po raz trzeci we własnej hali.

O złote medale kielczanie mieli więc tradycyjnie walczyć z Orlen Wisłą Płock. Byli zdecydowanymi faworytami, ale Nafciarze zapowiadali, że tanio skóry nie sprzedadzą. Przedsmakiem tego, co mogło czekać kibiców w finale ligi, była już zacięta rywalizacji o Puchar Polski. - Zagramy z jedną z czterech najlepszych drużyn w Europie. Przed nami bardzo trudne zadanie. Dużo czasu poświeciliśmy analizie naszego pojedynku z Final Four Pucharu Polski - mówił przed pierwszym meczem obu siódemek Alexander Tioumentsev.
Kielczanie przypieczętowali mistrzowski tytuł w Orlen Arenie Kielczanie przypieczętowali mistrzowski tytuł w Orlen Arenie
Vive nie pozostawiło jednak złudzeń płocczanom i wygrało dwukrotnie. Sporo było narzekań na poziom rywalizacji finałowej, ale najważniejszy był efekt - 2:0 dla kielczan. Nie brakowało również wzajemnych pretensji o zbyt agresywną postawę na boisku, wbrew zasadom fair-play. - To nie przypominało piłki ręcznej, w niektórych sytuacjach mecz wyglądał jak walki uliczne. Zdecydowanie nie powinno to tak wyglądać, bo grały tu najlepsze polskie drużyny - oceniał Kamil Syprzak.

Decydujące starcie pomiędzy Vive i Wisłą odbyło się w Orlen Arenie. Mecz do ostatnich chwil trzymał w napięciu, mimo przetrzebionego kontuzjami zespołu gospodarzy, postawili oni kielczanom bardzo ciężkie warunki. Ostatecznie o jedno trafienie lepsi okazali się goście, sięgając tym samym po 12 w historii tytuł mistrza Polski. - Zagraliśmy dobry mecz, Wisła też zaprezentowała się bardzo, bardzo dobrze. Myślałem, że może będzie trochę łatwiej, ale jestem szczęśliwy, że wygraliśmy. Nie wiedziałem, jak rzuci Valentin Ghionea, wyczekałem go do ostatniej sekundy - mówił bohater kielczan, Marin Sego, który w ostatniej sekundzie obronił rzut kary egzekwowany przez Nafciarzy i uchronił swój team co najmniej od dogrywki.

Puchar Polski

Vive nie odpuściło krajowego pucharu i jednym z podstawowych celów na sezon 2014/2015 była obrona również i tego trofeum. Dwaj pierwsi przeciwnicy na drodze do najlepszej czwórki nie mogli sprawić Vive problemów. Kielczanie odprawili z kwitkiem zarówno Meble Wójcik Elbląg jak i KPR Borodino Legionowo.

Na warszawskim Torwarze w półfinale los zetknął żółto-biało-niebieskich z Górnikiem Zabrze. Ten rywal również nie pokrzyżował planów mistrza Polski. W finale kielczanie stanęli na przeciwko siebie z... Orlen Wisłą Płock. Po bardzo ciekawym pojedynku wygrana przypadła Vive, które rozstrzygnęło mecz w pięciu ostatnich minutach. - Najważniejsze w dzisiejszym meczu było to, że moi zawodnicy mieli naprawdę bardzo dużo szacunku do rywali. Oczywiście, mieliśmy też wielki głód by wygrać ten puchar. Wszyscy myślą, że skoro Vive jest już w Final Four Ligi Mistrzów, to już nie ma nic do wygrania. Dzisiaj chłopaki pokazali, że będą walczyć do końca o każde trofeum - mówił po finale trener Dujszebajew.

Liga Mistrzów

Pick Szeged, Dunkerque HB, AaB Aalborg Handbold, Kadetten Schaffhausen i HC Motor Zaporoże - takich grupowych rywali los przydzielił ekipie Vive w rozgrywkach Ligi Mistrzów. - Grupa jest satysfakcjonująca. Przede wszystkim cieszę się z tego, że jest wiele zespołów z którymi nigdy nie rywalizowaliśmy, takie jak Kadetten czy Aalborg. Czekają nas fajne mecze i na pewno nie możemy tracić takich punktów jak w zeszłym roku, ponieważ to komplikuje sytuacje. Los się do nas uśmiechnął, choć to też zasługa tego, że byliśmy w pierwszym koszyku - mówił po losowaniu Grzegorz Tkaczyk. Podobnego zdania była też większość ekspertów i kibiców. Zgodnie mówiono, że w takiej grupie można spokojnie myśleć o pierwszym miejscu.

Oczekiwania zostały spełnione w 100 procentach. Kielczanie wygrali wszystkie dziesięć spotkań, co jest nie lada wyczynem. Najgroźniejszym rywalem Polaków okazał się węgierski Pick, ale zarówno w Hali Legionów jak i w Szeged żółto-biało-niebiescy zainkasowali komplet punktów. W drugim pojedynku kibice przeżyli jednak prawdziwy dreszczowiec, a Vive zwyciężyło jednym golem. Był to triumf na wagę pierwszego miejsca w grupie D. - Wierzyliśmy do końca. W ostatnich minutach nasza obrona spisywała się bardzo dobrze, dzięki temu mogliśmy wyprowadzać kontrataki. Zapewniliśmy sobie pierwsze miejsce w grupie, to było dla nas najważniejsze - mówił na pomeczowej konferencji prasowej Piotr Chrapkowski.

Ukoronowaniem fazy grupowej była wręcz nieprawdopodobna wygrana w Zaporożu. Kielczanie po pierwszej połowie przegrywali różnicą 9 bramek, a do tego występowali w bardzo okrojonym składzie. Mimo to potrafili odrobić straty i przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. - Ten mecz wygraliśmy cudem - przyznawał Grzegorz Tkaczyk. W TOP 16 mistrzowie Polski trafili na czwarty zespół grupy C - Montpellier Agglomeration HB.

W pierwszym starciu wyjazdowym faworyzowane Vive wygrało różnicą czterech goli i wydawało się, że losy rywalizacji są już rozstrzygnięte. Rewanż był jednak dla Polaków prawdziwym "zimnym prysznicem". Vive doznało pierwszej porażki w sezonie i omal nie wyleciało za burtę Champions League. Mieszane nastroje po spotkaniu łagodził jednak trener Dujszebajew. - Nie rozumiem tych grobowych, smutnych min, przecież tutaj nikt nie zginął. Chciałbym żeby dzisiaj wszyscy świętowali. Wygraliśmy z drużyną, która ma szanse na zdobycie mistrzostwa Francji, z jedną z najlepszych, z jakimi mogliśmy grać - mówił szkoleniowiec.

Wielką bitwę o wymarzony turniej Final Four kielczanie mieli stoczyć z bardzo mocnym i ambitnym Vardarem Skopje - wcześniejszym pogromcą Orlen Wisły Płock. Były to szczególne pojedynki dla Talanta Dujszebajewa i jego syna - Alexa, którym przyszło stanąć po przeciwnych stronach barykady. Ze stolicy Macedonii Vive przywiozło wspaniały triumf, co dobitnie przypomniało sytuację z dwumeczu z Montpellier. Nauczeni doświadczeniem kielczanie zapowiadali jednak, że tym razem sytuacja się nie powtórzy i dość już mają horrorów. Batalia w Hali Legionów okazała się niezwykle ciężka, ale mimo klasy, którą pokazali goście, mistrzowie Polski wygrali i zdobyli przepustki do Kolonii. - Awansowaliśmy i to jest najważniejsze. Od razu skupiamy się na przygotowaniach do Final Four - mówił Karol Bielecki.
Mistrzowie Polski stoczyli fascynujący bój o 3. miejsce z THW Kiel. Mistrzowie Polski stoczyli fascynujący bój o 3. miejsce z THW Kiel.
Turniej Final Four był ukoronowaniem całego, niezwykle udanego sezonu w wykonaniu Vive. Kielczanie wierzyli jednak, że pomimo iż w półfinale trafili na faworyta do wygrania Ligi Mistrzów - FC Barcelonę, to są w stanie wystąpić w wielkim finale.

Duma Katalonii była jednak zbyt mocna tego dnia, ale najwięcej pretensji żółto-biało-niebiescy mogą mieć do siebie. Zbyt wiele było błędów indywidualnych, strat, braku skuteczności w kluczowych momentach. Choć nie da się nie zauważyć, że Vive przez sporą część meczu prowadziło skuteczny pościg za rywalem, co też zasługuje na uznanie. Przeszkodą nie do przejścia był jednak tego dnia fantastyczny bramkarz Danijel Sarić i rozgrywający Nikola Karabatić. Tak czy inaczej to Hiszpanie wygrali, a polskiemu teamowi pozostała walka o brąz, podobnie jak przed dwoma laty.

Drugiego dnia turnieju kielczanie stanęli na przeciw niemieckiej potęgi - THW Kiel. Pojedynek był wspaniałą ucztą piłki ręcznej, była walka, zwroty akcji, piękne gole, a na końcu z najniższego stopnia podium mogli cieszyć się szczypiorniści ze stolicy świętokrzyskiego. - Szkoda, że z Barceloną nam się nie udało, ale w meczu o 3. miejsce podnieśliśmy się, pokazaliśmy charakter, nie ulegliśmy presji niemieckiej publiki - mówił Sławomir Szmal. - Moi zawodnicy pokazali klasę i jestem z nich bardzo dumny - dodawał prezes Servaas.

Fantastycznie w Kolonii zaprezentowali się też kieleccy kibice, którzy razem z zaprzyjaźnionymi fanami MKB Veszprém pokazali jak należy bawić się przy okazji podobnych imprez.

Czy Vive Tauron Kielce spełniło Twoje oczekiwania w sezonie 2014/2015 ?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×