Habemus Tałant. Kim pan jest, panie Dujszebajew?

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
Pieniądze nie były najważniejsze. Gdyby one decydowały, pewnie wybrałby inny klub. Podobno chciały go HSV Hamburg i Paris Saint-Germain HB. On postawił na Vive i już w jednym z pierwszych wywiadów zapowiedział, że przyjechał do Polski wygrać Ligę Mistrzów.

W Kielcach Dujszebajew odnalazł się błyskawicznie. - Wizyta w Polsce nie była dla mnie szokiem. Klimat jest tu podobny, jak w Rosji czy na Ukrainie. Dużo zieleni, lasów. Czasem śnieg, czasem deszcz. Nie ma tyle słońca, co w Hiszpanii. Życie toczy się normalnym rytmem - mówi.

Boiskowy raptus

Kirgiz uwielbia podróżować, interesuje się światem. Wystarczyło pół roku w Polsce, a już z przewodnikiem w ręce odwiedził Sandomierz, Gdańsk, Wrocław i Malbork. Zasmakowały mu żeberka, tatar oraz ogórkowa. Lubi biegać, jeździ na rowerze. Kiedy ma czas, chodzi z żoną na mecze piłki nożnej oraz siatkówki. Kiedyś razem nurkowali - oczywiście nie w Polsce, tylko na Karaibach.

- W domy jestem innym człowiekiem niż na boisku - przyznaje. Poza parkietem siła spokoju. Na ławce trenerskiej niektórzy powiedzą nawet: furiat. Dwa lata temu podczas meczu z Rhein-Neckar Löwen jego i trenera rywali Gudmundura Gudmundssona musieli rozdzielać zawodnicy. Islandczyk podobno wykonywał w kierunku Dujszebajewa obsceniczne gesty. Ten zareagował, w ruch miały pójść pięści. - Gdy wszyscy są przeciwko niemu, czuje się lepiej - pisały wówczas o Dujszebajewie niemieckie media.

Komisja Dyscyplinarna Europejskiej Federacji Piłki Ręcznej na podstawie zapisu wideo przewinienia nie stwierdziła. Ukarała za to trenera grzywną za zachowanie podczas konferencji prasowej, kiedy prezentował gesty, którymi miał prowokować go Gudmundsson.

Dwa miesiące później podczas finałowego spotkania mistrzostw Polski Dujszebajew starł się z trenerem Orlen Wisły Płock, Manolo Cadenasem. Już po kilku minutach Kirgiz wyskoczył z ławki rezerwowych, ruszył w kierunku Hiszpana i wymierzył mu cios poniżej pasa. Nagranie tego zdarzenia do dziś krąży w internecie. Obaj zostali ukarani. Kirgiz zapłacił trzy tysiące złotych grzywny i cztery kolejne mecze Vive Tauronu drużyny obejrzał z wysokości trybun.
Sportowa rodzina

O piłce ręcznej mówi z pasją. Co jakiś czas podrywa się z miejsca. Jest otwarty, ma skłonność do dygresji. Chętnie opowiada o przeszłości, rodzinie, życiu.

Jego starszy syn - Alex - jest zawodnikiem Vardaru Skopje. Obaj wzięli kiedyś udział w materiale filmowym realizowanym przez EHF TV. Kilka dni później mieli się zmierzyć na parkiecie. Vive grało z Macedończykami. - Jesteś gotowy na mecz? - pytał Tałant. - Oczywiście, pokonam cię! - odpowiedział syn. - Nie, nie tym razem - odrzekł z uśmiechem ojciec. I zaczęli licytację, wykładając na stół karty ze swoimi największymi osiągnięciami. Syn zbyt wielu argumentów nie miał. Dopiero buduje swoją legendę.

Dujszebajewowie cenią się, są przyjaciółmi. Rozmawiają właściwie codziennie. Sentymenty kończą się, gdy rozbrzmiewa pierwszy gwizdek. - Wtedy liczy się tylko mecz - potwierdza Alex w rozmowie z WP SportoweFakty. I dodaje: - Tata był najlepszym zawodnikiem w historii. No, ale ja mogę być stronniczy.

Tałant ma też drugiego syna - Daniela. Nastolatek dobija się do pierwszej drużyny Barcelony. - Jestem zadowolony, jak rośnie. Robi dobre i złe kroki. Czasem popełnia błędy, jak wszyscy. Takie jest życie - mówi. Podkreśla, że obaj potomkowie piłkę ręczną wybrali z własnej woli. - Staram się być dla nich przede wszystkim przyjacielem. Pomagam, doradzam. I powtarzam, że muszą być odpowiedzialni za swoje decyzje. Tak samo, jak ja.

Kamil Kołsut

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×