Patryk Rombel potwierdza: MMTS zagra w Lidze Zawodowej
MMTS Kwidzyn wyjechał z Kielc z dwoma porażkami. - Grając z takim przeciwnikiem można nauczyć się jak walczyć pomimo mniejszych możliwości - mówi Patryk Rombel. Szkoleniowiec gości opowiada o pierwszym zgrupowaniu kadry oraz przyszłości MMTS-u.
WP SportoweFakty : Jest pan bardzo młodym trenerem, zawodnicy czasem są pana rówieśnikami. Trudno w takiej sytuacji zyskać szacunek i posuch w szatni?
Patryk Rombel: Ba! Są i nawet starsi! Nigdy nie robię czegoś tylko po to, by zyskać szacunek. Albo się go ma, albo nie. Jeżeli zespół czuje, ze ja jako trener mogę im coś dać, stara mi się to pokazywać i oddawać dobrą energię. Jeżeli nie mieliby we mnie wiary, nie poszliby za moim projektem. Dlatego tym bardziej cieszę się z ich aprobaty i zaufania. Widzą, że to co robimy na treningach jest potrzebne. Uważam, że wymagam dość dużo i wiem, że czasami było im ciężko zrozumieć moje intencje, więc moja radość jest jeszcze większa. Teraz zbieramy plony naszej pracy.
Zgodnie z pana przedmeczowymi zapowiedziami, MMTS napsuł sporo krwi faworytom z Kielc. Siła pańskiego zespołu tkwi właśnie w psychice?
- Zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy wybitnymi zawodnikami. Większość zespołu to gracze młodzi lub z małym doświadczeniem. To sprawia, że tylko grając zespołowo, z poświęceniem i zaangażowaniem zarówno na treningach, jak i na parkiecie, jesteśmy w stanie osiągać dobre rezultaty.
Trudno gra się z rywalem, który z góry skazywany jest na awans. Dobrze czujecie się w roli outsidera?
- Sam fakt gry w półfinale pokazuje, że nasze założenia zostały spełnione. Grając z takim przeciwnikiem można nauczyć się jak walczyć pomimo mniejszych możliwości. Szczególnie druga połowa niedzielnego starcia jest dla nas świetnym materiałem szkoleniowym. Z pewnością przyjazd do Kielc zaprocentuje na przyszłość. MMTS jest czarnym koniem tego sezonu. Półfinał i w perspektywie walka o brąz muszą cieszyć.- Nawet bardzo. Zwłaszcza, że przed sezonem wielu skazywało nas w najlepszym wypadku o walkę w środku tabeli. Sam za sukces przyjąłem już awans do "szóstki". Teraz jesteśmy w półfinale i czujemy się z tego niesamowicie dumni.
Niestety, w przyszłym sezonie może nie być tak kolorowo. Pod koniec marca klub wydał oświadczenie, w którym postawił pod znakiem zapytania swój występ w Lidze Zawodowej. Coś zmieniło się od tego czasu?
- Nasz byt stał pod znakiem zapytania, wiadomo, niepewność była. Zwłaszcza w okolicach dwumeczu z Legionowem morale wyraźnie siadło, gdy dowiedzieliśmy się, że może to być ostatni sezon w obecnym składzie. Cieszę się, iż wszyscy zaprezentowali profesjonalne podejście do swoich obowiązków, cały czas mogłem liczyć na ich zaangażowanie i walkę na boisku. Na parkiecie wszyscy wyrzucaliśmy te problemy z głowy. Wciąż dopinamy sprawy kontraktowe chłopaków.
A pan? Zewsząd płyną pochwały, rozumiem, że kolejny sezon spędzi pan w Kwidzynie.
- Tak. Kwidzyn to moje miasto, jestem wychowankiem klubu, urodziłem się tutaj, jestem dumny, że dostałem taką szansę. Jeszcze bardziej, że chłopaki mi zaufali. Razem wybraliśmy pewną drogę, która na razie prowadzi nas do sukcesów, bo tak trzeba traktować awans do półfinału.
Myślicie więc już o wzmocnieniach na przyszły sezon? Czego brakuje MMTS-owi?
- Przede wszystkim myślimy, żeby pozostać w tym samym składzie co obecnie. Zmiany będą bardziej kosmetyczne. O tych sprawach na poważnie zaczniemy myśleć dopiero po zakończeniu sezonu.
Za nami także pierwsze zgrupowanie kadry. Odnalazł się pan w sztabie trenera Dujszebajewa?
Rozmawiał Maciej Szarek
Zobacz wideo: Urodziny Fabiańskiego i Szczęsnego