Luka Cindrić: Podjąłem decyzję. Wyniki jej nie zmienią

- Podjąłem decyzję, której nie zmienią wyniki - mówi Luka Cindrić. Temat transferu gracza PGE VIVE do Barcelony powraca jak bumerang. Cindrić przekonuje: - Póki sezon się nie skończy, w stu procentach jestem tutaj w Kielcach. Mamy tytuły do wygrania!

Maciej Szarek
Maciej Szarek
Luka Cindrić WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Luka Cindrić
Maciej Szarek, WP SportoweFakty: Przechodzi pan do Barcelony?

Luka Cindrić, rozgrywający PGE VIVE Kielce: To trudny temat, na który wolałbym się nie wypowiadać. Kiedy przyjdzie właściwy czas, wszystko będzie jasne. Ale jeszcze nie teraz.

Bertus Servaas potwierdził, że kluby negocjują. Pan uzgodnił już osobisty kontrakt z Barcą?

Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. Dopóki nic nie zostanie oficjalnie dogadane i uzgodnione, nie mogę i nie chcę się o tym wypowiadać. Proszę mnie zrozumieć.

ZOBACZ WIDEO Bundesliga. Kapitalny gol Kownackiego! Fortuna z jednym punktem [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Dlatego odkąd jest pan w Kielcach unika pan prasy? Poza obowiązkowymi briefingami nie znalazłem ani jednej dłuższej rozmowy z panem. Sam namawiałem pana na wywiad od lipca.

To prawda, nie lubię udzielać wywiadów, nie lubię wszystkich tych aktywności obok piłki ręcznej: konferencji, eventów, spotkań. Do tej pory faktycznie nie mówiłem za wiele w polskiej prasie. Ale proszę, niech pan pyta.

Z słów prezesa Servaasa wynika, że bardzo chce pan odejść z VIVE. Nie podoba się tutaj panu?

To nie do końca prawda. Jestem profesjonalistą, więc póki obowiązuje mnie kontrakt w PGE VIVE, będę oddawał całego siebie na parkiecie. W Kielcach jestem z rodziną, poznałem tu wspaniałych przyjaciół i czuję się dobrze. Ale życie jest, jakie jest, moja kariera nie będzie trwała wiecznie, więc po sezonie może zdarzyć się wiele rzeczy. Póki jednak sezon się nie skończy, w stu procentach jestem z wami w Kielcach, bo mamy kilka pucharów do zdobycia!

Gdyby udało się wygrać wszystkie trzy, to zmieni pana decyzję?

Nie. Moja decyzja została już podjęta. Wyniki nie mają na nią wpływu.

Ale potrójna korona i tak byłaby czymś spektakularnym.

O tak! I ja w nią zupełnie wierzę. Mamy wszystko, by to osiągnąć, tylko że krok po kroku. Najpierw mamy Puchar Polski, potem ligę i dopiero Final Four. Jeśli już teraz zaczniemy myśleć o tym ostatnim, pierwsze dwa puchary mogą być jeszcze trudniejsze do zdobycia.

Czyli pierwszy krok wykonacie w niedzielę? Finał Pucharu Polski przeciwko Orlen Wiśle Płock.

Spodziewam się bardzo twardego i wyrównanego meczu, jak ostatnio w Kielcach (był remis i rzuty karne - red.). Teraz Wisła jest na fali, to bardzo dobry zespół, którego główną siłą jest mocna obrona. Dla nas to też bardzo dobry moment, by poprawić coś jeszcze przed finałem ligi i Final Four. Oczywiście bardzo szanujemy Wisłę, ale liczę i mam nadzieję na zwycięstwo. Do Kolonii jeszcze dużo czasu i to dobrze, że wcześniej będziemy mogli przygotować się w starciach z tak dobrą drużyną, jak Wisła.

Wasz udział w Final Four wahał się do ostatniej minuty w Paryżu. Gdy PSG odrobiło straty i wypracowało 11 bramek przewagi, pojawiły się czarne myśli?

W Paryżu spodziewaliśmy się właśnie takiego spotkania. Rywale byli w lepszej sytuacji mentalnej, bo musieli grać szybko, bez zastanowienia, by odrobić straty. Wierzyłem jednak w awans cały czas. Gdy Francuzi osiągnęli tę przewagę, myślałem tylko o tym, co musimy poprawić i jak można ich pokonać. Udało się, bo zrobiliśmy fantastyczną robotę w końcówce, za co chciałbym jeszcze raz pogratulować całej drużynie. Pokazaliśmy wielki charakter.

To był klucz do pokonania PSG?

Tak. Motywacja. Możemy tu mówić o taktyce etc., ale w takich meczach na takim poziomie i o taką stawkę w końcówce liczy się tylko twoja siła psychiczna.

Pan ją pokazał. Chociaż w pierwszej połowie panu nie szło (1/8), w drugiej wziął pan na siebie ciężar gry (5/5). Gdy PSG utrzymywało dziesięć bramek różnicy, trafił pan trzy razy z rzędu.

Tak, bardzo czekałem na ten mecz i jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem dobrze zrobić to, co do mnie należy. Czuję, że dałem z siebie wszystko. Widziałem, że zespół wpadł w mały kryzys i muszę coś z tym zrobić. To była moja najlepsza połowa w barwach PGE VIVE.

Warta kontuzji?

Oczywiście, bo wygraliśmy! Bolą mnie trochę żebra, mięśnie brzucha, ale to normalne po tak wymagającym i twardym meczu, jak ten w Paryżu. Trochę mnie poobijali, dlatego ostatnie dni spędziłem na rowerze i na siłowni, bez treningów z piłką i resztą drużyny. Ale wracam już do tego. Myślę, że zagram z Wisłą, jeśli tylko nie będę odczuwał za dużego bólu.

Kontuzje ciągną się jednak za panem cały sezon. To przypadek czy stoi za tym coś poważniejszego? 

To dla mnie dość frustrujące. W tym sezonie mam mnóstwo takich małych kontuzji, przez które jednak nie mogę grać. Nie spotykało mnie to w ogóle w czasach Vardaru i nie wiem skąd to się bierze. Przecież normalnie zacząłem przygotowania z VIVE, a potem od razu kontuzja za kontuzją. Tłumaczę sobie, że skoro byłem zdrowy przez tyle lat gry na najwyższym poziomie, musiał przyjść sezon, kiedy to wszystko się odbije.

Czyli nie było błędu w przygotowaniach przed sezonem?

Ani ja, ani pan nie mamy odpowiednich kwalifikacji, by to ocenić. Więc nie wiem. Ale gdybym musiał na coś postawić, nie powiedziałbym, że to wina przygotowań. Wszystko było okej.

Jako że zagrał pan ledwie połowę spotkań w barwach PGE VIVE, miał pan dużo wolnego. Co Luka Cindrić lubi poza piłką ręczną? 

Lubię robić i pić kawę, wychodzę na miasto pospacerować, zjeść coś dobrego, spotkać się. Lubię też pograć w inne sporty: w koszykówkę, w tenisa. Wieczorami za to chętnie pogram na PlayStation. Moją ulubioną grą jest Fortnite.

Na drugiej stronie Luka Cindrić opowiada jak swoje słabe warunki fizyczne zamienił w atut, mówi o odpowiedzialności za drużynę i swojej filozofii gry w piłkę ręczną. Razem z Chorwatem prześwietlany też resztę uczestników czerwcowego Final Four. 

Czy chciał(a)byś, by Luka Cindrić został w PGE VIVE Kielce?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×