MŚ 2021. Duńczycy znowu złoci. Fenomenalny Niklas Landin

Duńczycy nadal na mistrzowskim tronie. W finale MŚ 2021 po zaciętym boju wygrali ze Szwedami 26:24. Bohaterem Niklas Landin, który w końcówce dokonywał cudów w bramce.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
Mikkel Hansen PAP/EPA / KHALED ELFIQI / Na zdjęciu: Mikkel Hansen
Dla Szwedów samo miejsce w wielkim finale było niebywałym sukcesem, biorąc pod uwagę, że w kraju albo w swoich klubach zostało co najmniej 7 kluczowych zawodników. Nowa fala - w pierwszym turnieju pod wodzą Glenna Solberga - prezentowała się jednak znakomicie, szła jak burza, w półfinale zmiotła z boiska wielokrotnych mistrzów świata Francuzów. Grali przyjemnie dla oka i nie byli aż tak uzależnieni od dyspozycji jednego człowieka jak Duńczycy.

Byłoby to grubą przesadą, gdyby sprowadzać grę obrońców tytułu tylko do postawy Mikkela Hansena, ale przy słabszym dniu lidera Duńczycy zostali prawie odesłani do domu przez Egipcjan. W półfinale jeden z najlepszych graczy na świecie był już sobą, rzucił Hiszpanom 12 bramek. W meczu o złoto pod presją brał piłkę pod pachę i sam rozwiązywał akcję albo znajdował lepiej ustawionego kolegę.

Hansen dostał niespodziewane wsparcie od graczy z drugiego szeregu. Nikolaj Oris Nielsen trochę z konieczności zagrał całą połowę na prawej stronie, bo pierwszy wybór na tej pozycji Mathias Gidsel musiał przenieść się na skrzydło. Już na początku spotkania Lasse Svan Hansen doznał kontuzji łydki i trener Nikolaj Jacobsen na szybko wstawił tam odkrycie turnieju. Po przerwie przez kilka minut nie do zatrzymania był Jacob Holm. Rozgrywający Fuechse Berlin cztery razy tak odpalił z daleka, że nawet taki specjalista jak Andreas Palicka tylko obserwował lot piłki.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarz z Serie A uczcił pamięć Bryanta. Niezwykły popis!

Szwedom, choć dla niektórych był to pierwszy mecz o taką stawkę, nie zmiękły nogi. Poszli na wymianę ciosów i mogli się podobać. Jim Gottfridsson rozdzielał piłki, Albin Lagergren i Hampus Wanne wcielali się w rolę egzekutorów, twardo walczyli w obronie. W tym wszystkim można im tylko zarzucić brak skuteczności w decydujących momentach.

I nie mieli kogoś takiego w bramce jak Niklas Landin.

Golkiper THW Kiel czasem nie zachwyca, jego statystyki są przeciętne, a i tak potrafi wpłynąć na losy meczu. W ostatnim kwadransie co najmniej trzy razy wygrał pojedynek w beznadziejnej sytuacji, koledzy w odpowiedzi wyprowadzali ciosy i prowadzili 25:22. Taki wynik na tym poziomie, na pięć minut przed końcem, mógł być decydujący.

Gdy u Szwedów, po bramce Darja, odżyły nadzieje, to zabił je oczywiście Landin. Najpierw nadstawił twarz i zatrzymał nieelegancki rzut Gottfridsona, potem odbił karnego Wanne, wreszcie na minutę przed końcem wyszedł zwycięsko z kolejnej opresji. Wisienkę na torcie postawił... drugi z braci Landinów, skrzydłowy Magnus. Wypatrzony rzecz jasna przez Hansena.

Dania - Szwecja 26:24 (13:13)

Dania: N. Landin, Moeller - M. Landin 2, Jakobsen, Zachariassen, Saugstrup 3, Svan, Mollgaard 2, Mensah Larsen 1, Hansen 7, Olsen, Andersson 1, Nielsen 5, Holm 4, Gidsel 1, Hald
Karne:
1/2
Kary:
6 min. (Saugstrup - 4 min., Mollgaard - 2 min.)

Szwecja: Palicka, Aggefors - Carlsbogard 1, Darj 1, Jonsson, D. Pettersson 2, Wanne 5, F. Pettersson 2, Claar 2, Pellas 2, Lagergren 4, Gottfirddson 2, Edvardsson, Sandel 2, Chrintz 1, Lindskog
Karne:
3/4
Kary:
6 min. (Jonsson, Lagergren, F. Pettersson)

Czy Duńczycy zasłużyli na tytuł?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×