"Chciał poczuć wiatr we włosach". Rok temu w Rajdzie Dakar zginął Michał Hernik

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski

- Start w Dakarze był prezentem na 40. urodziny, które miał obchodzić 30 stycznia 2015 roku - mówią jego znajomi. - Marzył, aby dojechać do mety, a potem zorganizować wielką imprezę. Z przytupem wejść w nowy okres swojego życia.

Wszyscy, którzy go znali, podkreślają, że w tym całym szaleństwie potrafił zachować rozsądek, zimną krew, nie wpadał w panikę. Mimo to nie wrócił z Dakaru.

Dlaczego nie nacisnął przycisku alarmowego?

Może dlatego że logika na Dakarze nie istnieje. Tutaj rządzą inne prawa. - Moim zdaniem w tym rajdzie nastąpił przerost formy nad treścią - powiedział Maciej Wisławski, który przez wiele lat pilotował Hołowczyca. - Organizatorzy postawili widowiskowość nad bezpieczeństwo. Dakar rządzi się prawami sensacji, a wiadomo, że niestety sensacją są ludzkie tragedie.

- Kiedy jechałem Paryż-Dakar, widziałem motocyklistów. Nie tych z czołówki, a właśnie z końca stawki. Oni byli skrajnie wyczerpani! Kilkanaście godzin jazdy w makabrycznych warunkach, brak snu, odwodnienie. Byli w tak dziwnym stanie psychicznym i fizycznym, że nie do końca panowali nad sobą. Zachowywali się jak zombie. A muszę też zaznaczyć, że podczas mojego udziału w Dakarze nie było aż tak wysokich temperatur. Skoro przy 25 stopniach Celsjusza motocykliści mieli taki problem, to co musi się dziać przy 40 i więcej - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty były kierowca rajdowy i uczestnik Rajdu Paryż-Dakar, Andrzej Koper.

Brak logiki, ekstremalne temperatury, zmęczenie. Każdy uczestnik Dakaru - Hernik pewnie też - może sobie wszystko zaplanować, poukładać w głowie, przemyśleć. Jednak kiedy organizm zaczyna się buntować, cały plan sypie się jak domek z kart. Tak było przed rokiem. Hernik, co wykazała sekcja zwłok, zmarł z powodu przegrzania organizmu. - Po prostu się ugotował - ocenił dziennikarz TVN Turno Łukasz Byśkiniewicz.

Zatrzymał się, odszedł 300 metrów od trasy, chciał zaczerpnąć powietrza, napić się wody. Słońce go zabiło. Dlaczego nie nacisnął przycisku alarmowego? - Dlaczego? - jego przyjaciele nie mogą tego zrozumieć.

Żona czekała na mecie

- Michał był skromnym, wyrozumiałym, inspirującym, wrażliwym i pozytywnym wizjonerem, dzielnie sięgającym po marzenia. Udział w Dakarze był jednym z tych największych. Jego uśmiech, dobra energia, życzliwość i wielka wiara w szczęście oraz równowagę na zawsze pozostaną w naszych sercach - napisali koledzy Hernika na motocyklowym blogu, który od lat prowadził.

Bo Hernik był niezwykle lubianym człowiekiem. Obracał się w gronie sprawdzonych przyjaciół, którzy w większości dzielili jego pasję. Wspierali go, pomagali, jak mogli, kibicowali.

Hernik miał poukładane życie rodzinne: żona, trzy córki. Małżonka była najwierniejszym kibicem, wspierała go w pasji, rozumiała, że bez ścigania i motocykli jej mąż będzie nieszczęśliwy. Czekała na mecie feralnego, trzeciego etapu Rajdu Dakar 2015. Zabrakło mu 14 kilometrów...

Marek Bobakowski




Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×