Zbigniew Zarzycki: nawet gdybyśmy mieli tyle pieniędzy, co Rosjanie, nie wygralibyśmy Ligi Mistrzów
- Rozgrywki juniorskie rządzą się nieco innymi zasadami. Tam jest jeszcze miejsce na zabawę, błędy, to nie jest taki profesjonalizm, jakiego oczekujemy później od sportowców. Kiedy młodzież przechodzi już do wieku seniora, podpisuje kontrakt z klubem... W tym momencie zaczyna dziać się coś złego. Przecież, jak podczas najważniejszych meczów w sezonie, podczas Final Four Ligi Mistrzów widzę, jak polski siatkarz po nieudanej zagrywce uśmiecha się od ucha do ucha, rozbawiony podchodzi do kolegów, to krew mnie zalewa. Widział pan kiedyś, jak Cristiano Ronaldo, czy Messi po nieudanym meczu wychodzą z szatni w szampańskich humorach?
Roberta Lewandowskiego także nie widziałem w takiej sytuacji.
- Bingo! Robert jest w tej chwili jedynym przedstawicielem sportów zespołowych, który jest prawdziwym profesjonalistą. Od A do Z. On gra jak zawodowiec, odżywia się jak zawodowiec, spędza wolny czas, jak zawodowiec, nawet śpi w optymalny sposób. Brakuje nam takiego zawodnika w siatkówce. Niech mi pan przypomni, w jakiej lidze gra? (śmiech).
Niemieckiej...
- No właśnie. I tam się tego wszystkiego nauczył. Pamiętam, jak pracowałem w Niemczech, jako trener i graliśmy z zespołami z Rosji. Wtedy nasi zachodni sąsiedzi nie byli żadną siatkarską potęgą. Raczej europejskim szaraczkiem. Moi zawodnicy łączyli pracę zawodową z treningami, nie zarabiali wielkich pieniędzy. Kiedy w szatni, przed meczem np. z CSKA Moskwa, wzajemnie się pobudzali twierdząc, że... wygrają (!) z Rosjanami, byłem dumny. Oczywiście, że nie mieli szans, że zazwyczaj przegrywali 0:3. Jednak ich mentalność nie pozwalała poddać się przed wyjściem na boisko. Nigdy nie przegrali meczu w szatni. My tak często przegrywamy.
Uwaga, będę pana prowokował. "Trudno walczyć z Zenitem. Ten zespół potrafi zagrać siatkówkę z innej planety" - zna pan takie słowa?
- Oczywiście. Słyszałem je przed Final Four w Krakowie z każdej strony. Od siatkarzy, od fachowców, od kibiców, w końcu od dziennikarzy, do których też mam ogromne pretensje. Nie można mówić i pisać takich rzeczy. Dlaczego zawsze musimy się biczować. Mamy jakiś kompleks? Ludzie, Polacy to siatkarska nacja! Głowa do góry, zacznijmy w siebie wierzyć. Jeżeli nie po wywalczeniu mistrzostwa świata, to kiedy?
Sporo ostatnio mówi się o zmianach w PlusLidze związanych z powrotem do systemu spadków i awansów. Popiera pan takie inicjatywy?
- Od lat powtarzam, że trzeba to jak najszybciej zmienić. Nie rozmawiajmy o pomysłach, tylko po prostu jedną decyzję wróćmy do otwartej ligi. No chyba, że chcemy oglądać cyrk. Bo rywalizacja bez zagrożenia spadkiem jest cyrkiem. Równie dobrze moglibyśmy organizować w całym kraju po prostu mecze towarzyskie, pokazowe, zwał, jak zwał. Co to ma wspólnego ze sportem?
Rozmawiał Marek Bobakowski
Obserwuj @MarekBobakowski