Olimpijskie dramaty tajskich siatkarek. Jak odbierano im nadzieję?
27 maja, ostatniego dnia rozgrywek, rozstrzygały się losy ostatnich dwóch miejsc gwarantujących wylot do Londynu: pewne swego były kadry Rosji i Korei Południowej, czwarta Tajlandia (12 punktów, 4-3, 12:10 w setach) po siedmiu meczach plasowała się między Serbią (15 pkt., 4-2, sety 13:8) i piątą Japonią (11 pkt., 4-2, sety 13:8). O wszystkim decydowało ostatnie spotkanie turnieju Japonia - Serbia. Możliwe były trzy scenariusze:
- Japonia pokonuje Serbię, wtedy na igrzyska dostają się Japonia i Tajlandia (ale Japonki trafiłyby w turnieju olimpijskim do piekielnie silnej grupy z Brazylią, USA, Chinami i Turcją)
- Japonia przegrywa z Serbią 1:3 lub 0:3, do Londynu lecą Serbia i Tajlandia
- Serbia wygrywa za Japonią 3:2, obie drużyny cieszą się z awansu do igrzysk.
Jaki padł wynik? Można się tego łatwo domyślić. Gospodynie kwalifikacji dzięki pewnemu zwycięstwo 25:19 w trzecim secie prowadziły z Serbią 2:1 i były pewne wyjazdu na igrzyska. W kolejnym wyszły na prowadzenie 19:16, ale sześć punkt europejskiej reprezentacji z rzędu doprowadziło do wyniku 25:21 dla podopiecznych Zorana Terzicia i tie-breaka, wygranego przez Serbki do 9.
To właśnie pod koniec meczu zawodniczki z Kraju Kwitnącej Wiśni popełniły większość ze swoich 15 błędów w polu serwisowych. Trener Masayoshi Manabe tłumaczył to nerwami związanymi z grą o wielką stawkę i wyczerpaniem fizycznym, ale kibice i dziennikarze wiedzieli swoje. Ich oburzenie odbiło się tak szerokim echem, że FIVB zmuszona była przeprowadzić śledztwo w sprawie feralnego spotkania. Już dzień po zakończeniu turnieju ówczesny prezydent Federacji Wei Jinzong oświadczył:
Tajska kadra nie zdecydowała się na złożenie odwołania, podejrzewając, że nie zda się ono na nic. Świat obiegły, podobnie jak kilka dni temu, zdjęcia i telewizyjne kadry zdruzgotanych, zapłakanych Tajek leżących nieruchomo na podłogach hotelowych korytarzy. Tylko jedna siatkarka zdecydowała się na wizytę u największych przegranych turnieju i próbę dodania im otuchy. To była Yeon-Koung Kim, bliska przyjaciółka wielu siatkarek z Syjamu.Komitet kontrolny FIVB doszedł do zgodnej konkluzji, że nie ma żadnych dowodów na potwierdzenie rzekomego procederu ustawienia meczu Japonia-Serbia. Potwierdzają to raporty dostarczone przez przedstawicieli obu drużyn, a także osąd bezpośrednich świadków wydarzenia w postaci kibiców obecnych na meczu.
Koreańska gwiazda pocieszała swoje koleżanki także cztery lata później, kiedy podopieczne Kiattiponga ku uciesze kibiców transmitowały na żywo w internecie hotelową imprezę z gościnnym udziałem Kim. Podczas zabawy Nootsara Tomkom podała roześmianej Koreance do ręki trenerski tablet i poprosiła o dokonanie za jego pomocą zmiany. Yeon-Koung wyczuła gorzki dowcip, odmówiła, pokazując ze złośliwym uśmiechem… środkowy palec.
Dla takich postaci jak Wilavan (31 lata), Thinkaow (32), Bukaew (35) czy Tomkom (30) tegoroczne zmagania interkontynentalne były prawdopodobnie ostatnią okazją na historyczny debiut w turnieju olimpijskim. Nie udało się, ale ból i smutek mogą zrekompensować doraźne korzyści, jak na przykład 13 milionów bahtów (ok. 1 335 000 złotych) od trzech sponsorów, będące wyrazami uznania za postawę na boisku i promocję tajskiego sportu. A także tysiące kibiców witających swoje ulubione zawodniczki na lotnisku Suvarnabhumi z krajowym ministrem sportu na czele. - Za cztery lata młodsza generacja siatkarek sprawi, że olimpijski sen stanie się dla nasz wszystkich prawdą - czy słowa Pleumjit Thinkaow wypowiedziane tuż po przylocie z Tokio okażą się prawdą?