Wirtuoz rozegrania mówi "do widzenia". Paweł Zagumny żegna się z reprezentacją Polski

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
- Przed turniejem kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich w Sydney, z okazji Sylwestra, mieliśmy wygłosić w telewizji formułę z życzeniami noworocznymi. Ten obowiązek spadł między innymi na mnie. Za pierwszym razem się pomyliłem. Podobnie za drugim. Za trzecim to samo. W końcu Paweł, swoim stonowanym głosem, rzucił: "co, są problemy? A mnie się wystawiało do wszelkich przemówień", okraszając to wszystko swoim ironicznym uśmiechem - śmieje się Mazur.

Nie był on jedynym, którego Zagumny zaskoczył dużym poczuciem humoru. Wbrew obowiązującym stereotypom, nigdy nie był on bowiem człowiekiem szarym, ponurym. Pewnego razu, na warszawskim lotnisku "Okęcie", jeden z kibiców zapytał go: "Pan Andrzej Juskowiak, prawda?" Siatkarz przytaknął i złożył autograf w imieniu znanego piłkarza. Jeszcze jako uczeń, na życzenie jednego z księży, napisał z kolei podczas lekcji religii fraszkę o treści "Paweł Zagumny to dla księdza gwóźdź do trumny".

Płacz i pomoc

Od zawsze wolał jednak żartować w wąskim, zaufanym gronie. Poza boiskiem odznaczał się dużym opanowaniem, wrodzonym spokojem. W trakcie meczowej rywalizacji pokazywał natomiast znacznie bardziej ekspresyjne oblicze. Nie jeden otrzymał z jego ust solidną reprymendę. Wszystko robił jednak dla dobra reprezentacji. Po niepowodzeniach z reguły udawało mu się powstrzymywać łzy. Ale nie zawsze.

Raz płakał z powodu wyniku sportowego, jakim było zajęcie 4. miejsca w Lidze Światowej 2005. Trzy lata wcześniej uczynił to z bezsilności, spowodowanej urazem pleców, który wykluczył go z udziału w mistrzostwach świata w Argentynie. Poleciał z drużyną do Ameryki Południowej, walczył do końca, ale ból okazał się silniejszy. Choć nie był zdolny do gry, przez kilka dni pozostał przy drużynie i pomagał jej z boku.

- Zaproponowałem Pawłowi, żeby pozostał z nami jak najdłużej. Przebywał z zespołem podczas pierwszej fazy grupowej, którą wygraliśmy. W trakcie meczu i podczas odpraw rozmawiał z naszymi dwoma statystykami na temat gry rozgrywających. Jego obserwacje też miały wpływ na to, że rozpoczęliśmy udział w turnieju od trzech zwycięstw - komentuje Wspaniały.

Sukcesy przysłaniają problemy

Mundial w 2002 roku nie był jedyną ważną imprezą, którą Zagumny ominął z powodów zdrowotnych. Z tej samej przyczyny nie wziął także udziału w mistrzostwach Europy 2005, a podczas igrzysk w Atenach (2004) pomagał drużynie właściwie tylko na krótkich zmianach. Miło nie wspomina także olimpijskiego turnieju w Londynie (2012), w którym praktycznie wcale nie stawiał na niego Andrea Anastasi.

Te nieprzyjemne wspomnienia schodzą jednak na dalszy plan w momencie wymieniania jego reprezentacyjnych osiągnięć. Największymi z nich są mistrzostwo świata (2014) i mistrzostwo Europy (2009), a także srebrny medal na mundialu w 2006 roku, który sam siatkarz uważa za punkt zwrotny w historii polskiej siatkówki. Ponadto, ma na swoim koncie niezliczoną liczbę nagród indywidualnych dla najlepszego rozgrywającego.

W nadchodzących meczach pokazowych w Gdyni (9 września) i Katowicach (11 września), w wieku niespełna 39 lat, definitywnie założy po raz ostatni koszulkę z orłem na piersi. Poprzednio nosił ją w pamiętnym finale mistrzostw świata 2014 z Brazylią. Mimo że zaczynał go w kwadracie dla rezerwowych, wszedł na boisko w drugim secie i spisał się tak, jak podczas całej, trwającej łącznie ponad 20 lat, reprezentacyjnej kariery. Fenomenalnie.

Wiktor Gumiński

Czy Paweł Zagumny to najlepszy rozgrywający w historii polskiej siatkówki?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×