Kaja Grobelna: Jestem jeszcze młoda. Nie chcę szarżować

Krzysztof Sędzicki
Krzysztof Sędzicki
A potem przyszedł Asterix Kieldrecht - belgijska kuźnia talentów.

- Dla mnie to był szok. W ciągu roku zrobiłam taki postęp, o jakim nawet nie marzyłam. Gdy otrzymałam propozycję, by tam grać i połączyć to ze szkołą sportową, nie wahałam się. Takiej szansy nie dostaje się dwa razy w życiu. Gdybym z niej nie skorzystała, nie grałabym teraz na tak wysokim poziomie. Warunek jest jednak taki, że gdy idzie się tam grać, trzeba też później reprezentować Belgię. Z kadrą trenuję już cztery lata. To są już zajęcia na bardzo wysokim poziomie. Ja mam 21 lat, więc to jest ogromna dawka doświadczenia dla mnie. Wszystkim osobom, które spotkałam na swojej drodze, zawdzięczam naprawdę bardzo dużo.

Kolejne siatkarskie kroki stawia pani jednak już rozważnie i spokojnie. Dlaczego?

- Trenerzy radzili mi, bym nie wyjeżdżała zbyt szybko za granicę. W ciągu roku przeszłam z odpowiednika szóstej czy siódmej ligi do ekstraklasy. To był ogromny przeskok. Od tego momentu po raz pierwszy trenowałam codziennie, a nie jak dotąd 2-3 razy w tygodniu. Doszła też siłownia. To była bardzo duża zmiana. Wtedy bardzo dużo się nauczyłam. Mam jeszcze takie momenty, że muszę sobie uświadomić, że wciąż się uczę i ta kariera musi przebiegać krok po kroku. Grałam w Belgii przez trzy lata. Później przeszłam do Bundesligi. To jest duża różnica w porównaniu do ligi belgijskiej, a także w drugą stronę - w porównaniu do ligi polskiej czy włoskiej. Myślę, że Niemcy czy Francja to ciekawy stopień między właśnie Belgią a Polską czy Włochami. Mnie się nie spieszy. Jestem jeszcze młoda. Nie chcę szarżować. Jak zbyt szybko wskoczy się na szczyt, można równie szybko z niego spaść, a ja tego nie chcę. Chcę, by to trwało jak najdłużej.

Stąd decyzja o przejściu do Budowlanych? Podejrzewam, że ofert było dużo więcej, nie tylko z Polski.

- Na początku nie wiedziałam, który klub wybrać. Zawsze trzeba brać pod uwagę plusy i minusy. Akurat tak się złożyło, że w poprzednich latach w Łodzi grały Helene Rousseaux i Valerie Courtois. Pytałam ich o opinię, a ta okazała się bardzo pozytywna. To też pomogło mi podjąć decyzję. Myślę, że przyjście do Orlen Ligi to dobry krok, aby zobaczyć jak to jest i spełnić jedno ze swoich marzeń. Ale jeszcze do mnie nie dociera, że jestem w Polsce. To dla mnie trochę dziwne uczucie, że przyjechałam tu nie na wakacje, jak dotychczas.

Tych "polskich Belgijek" jest u was w kadrze więcej. Poza panią są to jeszcze Dominika Strumiło, Karolina Goliat i Dominika Sobolska.

- Tak, ale one urodziły się w Belgii, a ja w Radomiu. To faktycznie trochę śmieszna sytuacja, że cztery Polki grają u nas w kadrze. Fajnie, że jesteśmy razem, że możemy się wspierać i czasem porozmawiać po polsku. Czuć, że jesteśmy Polkami. Dobrze się dogadujemy.

Spodziewaliśmy się, że przyjedzie pani do klubu po eliminacjach mistrzostw Europy, a tymczasem trener Gert Vande Broeck postawił na inne siatkarki na pozycji atakujących.

- Ja trochę się tego spodziewałam. Choć nie byłam pewna, nastawiłam się na to, dzięki czemu był to mniejszy szok dla mnie. Oczywiście usłyszenie tej wiadomości nie było miłe, ale staram się dostrzec pozytywy tej sytuacji. Teraz dzięki temu mogę trenować z klubem i mogę też jeszcze pracować fizycznie.

A szykowały się takie małe derby, bo w Leuven Belgijki grały sparingi z reprezentacją Polski...

- Szkoda, że nie byłam na tych meczach z Polską, ale trener tłumaczył mi to tak: lepiej nie być na kwalifikacjach, a zagrać na mistrzostwach Europy. Jestem spokojna, nie martwię się. Ja tego nie zmienię. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Trener potrzebował takich zawodniczek, a nie innych. Mimo tego utrzymuję kontakt z dziewczynami z kadry.

W Stuttgarcie pewnie już przekonała się pani, co to jest odpowiedzialność za wyniki. Od atakującej wymaga się przede wszystkim zdobywania punktów. Ma pani świadomość, że w Łodzi oczekiwania będą podobne?

- Wiem o tym, ale też wydaje mi się, że zarówno trener, jak i prezes wiedzą, że jestem jeszcze młoda. Z jednej strony muszę pokazać, co umiem, lecz jestem pewna, że zrozumieją, że może mi się przytrafić gorszy mecz. Próbuję o tym nie myśleć i być sobą. Mam nadzieję, że efekty przyjdą z czasem, a ja obiecuję, że dam z siebie sto procent.

Jak przebiegała pani adaptacja do drużyny Budowlanych?

- Dziewczyny są naprawdę bardzo miłe. Odpowiadają na wszelkie moje pytania i wątpliwości. Tu panuje fajna atmosfera. To się czuje. Miałam takie wsparcie w Stuttgarcie, mam też je w Łodzi. Naprawdę jestem bardzo zadowolona z wyboru. Myślę, że poczujemy się tu jak w domu, a to nam pomoże przetrwać ten długi sezon.

Rozmawiał Krzysztof Sędzicki

Czy Kaja Grobelna będzie objawieniem Orlen Ligi?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×