Żużel. Lech Kędziora przyznaje się do błędu i przeprasza za przygotowanie toru

W niedzielny wieczór odbyło się ostatnie półfinałowe starcie w PGE Ekstralidze w tym sezonie. Ekipa z Częstochowy podejmowała gości z Gorzowa Wielkopolskiego. Ostatecznie, po ciekawym pojedynku niespodziewanie zwyciężyła Stal i awansowała do finału.

Mateusz Kmiecik
Mateusz Kmiecik
Lech Kędziora WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Lech Kędziora
Moje Bermudy Stal Gorzów po remisie w pierwszym meczu, do niedzielnego spotkania przystępowała z trudnej pozycji. Jednak już w ćwierćfinale udowodniła, że jest specjalistą od takich zadań, dlatego i tym razem chcieli sprawić niespodziankę.

zielona-energia.com Włókniarz Częstochowa od pewnego momentu jechał coraz lepiej, dzięki czemu stał się jednym z faworytów do awansu do finału. W piątek mogli nawet wygrać, jednakże w końcówce meczu stracili kilka punktów przewagi. Na swoim domowym torze Lwy chciały udowodnić siłę i pewnie pokonać gorzowską Stal.

Częstochowianie szybko zyskali niewielką przewagę i wydawało się, że spokojnie awansują do finału. Gorzowianie jednak z biegu na bieg byli coraz szybsi i ostatecznie zwyciężyli 48:42, ku zaskoczeniu miejscowych fanów.

ZOBACZ WIDEO Jack Holder jest problemem Apatora? Termiński o formie Australijczyka

Swojego rozczarowania nie ukrywał trener Włókniarza Lech Kędziora. Mimo wszystko pogratulował rywalom zwycięstwa i potwierdził, że rywal był w niedzielę bardzo silny.

- Walczyliśmy, robiliśmy wszystko, ale nie wyszło. Widać, że przeciwnik, który miał trzech niesamowitych zawodników postawił dzisiaj kropkę nad "i" i są w finale -  powiedział w pomeczowej mixzonie na antenie Canal+ Sport 5.

W trakcie spotkaniu widać było, że częstochowscy zawodnicy mieli problem z dopasowaniem się do nawierzchni. - Jest to po części moja wina. Ten tor od początku nie leżał naszym zawodnikom. Dzisiaj to ja zaliczyłem wpadkę i ten tor nie był naszym sprzymierzeńcem, gdzie drużyna z Gorzowa wykorzystała to i ten mecz przegraliśmy dzisiaj - przyznał Kędziora.

- Po obchodzie byliśmy pewni, że ten tor będzie taki, jaki zawsze sobie życzyliśmy. Jednak po pierwszej kolejce miałem sygnały, że tor jest za twardy, nie jaki taki, jaki powinien być. W trakcie meczu nie mieliśmy już szans dopasować warunki na torze, do których byli przyzwyczajeni nasi zawodnicy. Muszę szczerze powiedzieć, że przegrałem, jeśli chodzi o przygotowanie toru - dodał.

Wiele w trakcie sezonu mówiło się o Patricku Hansenie, który miał sporo problemów przez całe rozgrywki. W niedzielę spisał się za to zaskakująco dobrze i przyczynił się do awansu Stali.

- Żużel uczy pokory i to każdy z nas wie, ale też trzeba konsekwencji. Nie można się poddawać. Z zawodnikami trzeba być na co dzień, na dobre i na złe. Trzeba dużo z nimi rozmawiać i w pewnym momencie postawić na kogoś. Patrick był zakontraktowany po to, żeby był naszym zawodnikiem do lat 24 - zaznaczył Stanisław Chomski.

- Początek dobry, później przyszły problemy. Próbowaliśmy wspólnymi siłami. Trzeba było dać mu trochę oddechu i powiedzieć, że ma też konkurenta w postaci Wiktora. Przekonał się na sobie, że nie wszystko co jest robione w jego rozumieniu, jest dobre, ale też dostał trochę swobody - przekazał trener Stali.

Czytaj także:

- Zawodnik Orła rozgoryczony. Dał prztyczka w nos trenerowi!
- Żużel. Lider Abramczyk Polonii podjął decyzję. W tym klubie pojedzie w przyszłym sezonie

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×