Grzegorz Drozd: Po drugiej stronie lustra, czyli o żużlu na Ukrainie

Wyjazd na żużel za wschodnią granicę ekscytował mnie od zawsze. Z jednej strony lęk budziły mity i legendy o skorumpowanej policji, drogowej mafii, zaś z drugiej strony wizja odkrycia "nieznanego".

Grzegorz Drozd
Grzegorz Drozd

Wystarczyło wsiąść do auta, zrobić krok naprzód ku przygodzie i znaleźć się po drugiej stronie lustra, czyli po drugiej stronie magicznej granicy.

W głąb króliczej nory

Po kilku godzinach jazdy stajemy przed obliczem celników. Czuję się jakbym miał wskoczyć w głąb króliczej skóry, bo taki nosi tytuł pierwszy rozdział książki o perypetiach Alicji w krainie czarów, oznaczający rzucenie się w wir przygody, lub znalezienie się w surrealistycznej sytuacji. Że właśnie tak jest, dociera do mnie już na przejściu granicznym. Dziwnie niezrozumiała cyrylica i niezrozumiałe obyczaje. Zanim znajdziemy się po drugiej stronie granicznego szlabanu schodzi trzy godziny. - o i tak niezły wynik - zauważa mój współtowarzysz Piotrek, dla którego jest to kolejna z wielu wypraw w te strony. Uważne mnie instruuje, co mam mówić i jak odpowiadać na pytania celników. Podpowiedzi są przydatne.

Nareszcie o wschodzie słońca wyruszam w swój dziewiczy, krótki rejs po Ukrainie. Moim oczom ukazuje się z ciemności krajobraz tajemniczego kraju. Dominuje mgła, szarość i beton. Pokonujemy kolejne kilometry. Jadę po sfałdowanym i pełnym kolein dywanie. Wzdłuż różne zabudowania. Często opuszczone hale, sklepy, przystanki. Dominuje ciężki i masywny beton. Symbol architektonicznego stalinowskiego socrealizmu. Podobnie jak w Polsce roi się od nich w postaci różnych zajazdów, domów wypoczynkowych, dworców autobusowych i kolejowych. Architektura modernizmu tamtych czasów miała wyrażać siłę i potęgę państwa, a nie piękno i elegancję. Dziś te budynki straszą. Dominuje brak funkcjonalności, nieekonomiczne wykorzystanie materiałów i surowa forma.

O dziewiątej nad ranem dojeżdżamy do celu - Czerwonograd. Dogadać się z miejscowymi nie ma najmniejszego problemu. Czy to w autobusie kupując od kierowcy bilet, na targowisku, czy w restauracji. W 1951 roku na podstawie umowy o zmianie granic Czerwonograd został wcielony do ZSRR. Nieoficjalnym powodem wymiany były bogate złoża węgla kamiennego, dzięki eksploatacji których miasto w latach późniejszych rozrosło się kilkakrotnie. Polsce w zamian przekazano tereny o ubogich glebach i z wyeksploatowanymi złożami. Wujek Stalin zamierzał dokonać kolejnej wymiany granic. Polska miała stracić terytoria z powiatów hrubieszowskiego i tomaszowskiego, w tym miasto Hrubieszów. Do realizacji nie doszło z powodu śmierci wodza w 1953. Wedle postanowień umowy cały majątek nieruchomy (budynki, kołchozy, infrastruktura, linie kolejowe) przechodził wraz z terytorium na rzecz nowego właściciela. Państwo odstępujące nie mogło w związku powyższym rościć żadnych pretensji o rekompensatę.
Panorama stadionu w Czerwonogradzie Panorama stadionu w Czerwonogradzie
Czerwonograd był typowym planem stalinowskiej urbanizacji. Dziś ludzie radzą sobie na wszelki sposób. W centrum miasta pod kopułą ogromnej hali znajduje się targowisko, na którym można znaleźć dosłownie wszystko. Szwarc, mydło i powidło. Nie brakuje wszelkiego mięsa, które leży odkryte na brudnej ladzie bądź gazecie. "Panie, ja tu mięso mam" – w myślach słyszę kultowe kwestie z "Misia" Barei. Naoglądałem się żarcia, teraz czas samemu coś przekąsić, a więc czas na obiad. W restauracji nie może obyć się bez szklanki czaju i czerwonego barszczu. - Tutejszy niedzielny rosół - informuje mnie Piotrek. Po obiedzie i szklance miejscowego browaru szybki powrót na stadion. Początek zwodów jedenasta przed południem.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×