Vaclav Milik: Myślałem, że pojedziemy do Vojens, a jedziemy do domu
Reprezentacja Czech zakończyła swój udział w tegorocznej odsłonie Drużynowego Pucharu Świata. Zawodnicy prowadzeni przez Milana Spinkę w gnieźnieńskim półfinale zajęli ostatnią lokatę.
Mateusz Domański
Najsilniejszym ogniwem naszych południowych sąsiadów był Vaclav Milik, który zapisał przy swym nazwisku czternaście "oczek". "Vaszek" nie otrzymał jednak należytego wsparcia od zespołowych kolegów, stąd niezadowalający rezultat. - Mi się bardzo dobrze jechało. Podczas treningu odpowiednio dopasowaliśmy motocykl i wszystko było w porządku. Cała drużyna także próbowała znaleźć właściwe ustawienia, ale były jakieś problemy. Udało się tak, jak się udało. Zajęliśmy czwarte miejsce - to niedobre dla nas - przyznał tuż po zawodach lider reprezentacji Czech.
Tor w Gnieźnie podczas sobotnich zawodów minimalnie różnił się od nawierzchni, która jest przygotowywana na ligowe spotkania Łączyńscy-Carbon Startu. Mimo tego zawodnicy po turnieju narzekali, iż trudno było na nim rywalizować. Fakt ten doskonale odzwierciedliła niewielka ilość mijanek, do których przeważnie dochodziło po błędach. - To nie była nawierzchnia do walki. Bardziej się jechało przy krawężniku. Myślałem, że pojedziemy do Vojens, a jedziemy do domu - zakończył Vaclav Milik.
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.