Adam Krużyński proponuje zmiany w polskim żużlu. "Wiele zależy od PZM"

Mateusz Lampart
Mateusz Lampart

Jednym z problemów - nie tylko Nice PLŻ, ale całego żużla - jest spadająca frekwencja na stadionach. W jaki sposób można z tym walczyć?

- To jest wielkie pole do popisu dla osób, zajmujących się profesjonalnie badaniem zachowań kibiców. Jeżeli chodzi o ten rok, to mamy wyjątkowo niesprzyjający zbiór wydarzeń sportowych wielkiego formatu. Mam wrażenie, że konflikt pomiędzy żużlem a Euro 2016 przyniósł takie a nie inne efekty. Niedługo zmierzymy się z igrzyskami olimpijskimi, które będą się nakładały z rozgrywkami żużlowymi.

Powiedzmy sobie szczerze - żużel wtedy jest skazany na porażkę.

- Z największymi imprezami sportowymi na pewno tak. Niedawno oglądałem jednak Ligę Światową siatkarzy, gdzie Polska mierzyła się z Francją. Tłumów w hali w Krakowie także nie widziałem, choć jest już po mistrzostwach Europy w piłce nożnej. Myślę, że jest to generalny trend. Musimy szukać pomysłu na to, aby te rozgrywki były atrakcyjne, aby kibic chciał przyjść na stadion, a nie zamiast tego wybrać wizytę w centrum handlowym. To jest na pewno temat, który kluby, ale także organizatorzy rozgrywek - Ekstraliga oraz Polski Związek Motorowy - muszą wspólnie przedyskutować.

W marcu przedstawił pan pomysł powierzenia zarządzania całym polskim żużlem ligowym jednej spółce. Podtrzymuje pan go?

- Uważam, że tak byłoby najlepiej. Pewnie tutaj nie jestem popierany przez wiele osób, bo dużo z nich ma odmienne zdanie od mojego. Byłby to dobry pomysł, który również mógłby przynieść długofalowo korzyści całemu sportowi żużlowemu. To jest zupełnie naturalne, jeśli chodzi o funkcjonowanie tak specyficznego sportu, jakim jest żużel. Jest on elitarny i trochę zamknięty, jeśli chodzi o napływ nowych adeptów. Tylko zorganizowane i ujednolicone działania - nawet w tym wymiarze, o którym rozmawialiśmy wcześniej, czyli promocji rozgrywek - mogą dać wiele dobrego. Powinno to być w jednych rękach.

Kto powinien wykonać pierwszy krok?

- Nie ma innej drogi - jedyną instytucją nadrzędną jest Polski Związek Motorowy. Wszystkie działania powinny być inicjowane właśnie przez ten organ, tym bardziej, że Ekstraliga jest również zarządzana przez PZM.

W styczniowym oświadczeniu firmy Nice była mowa o strategii rozwoju Nice Polskiej Ligi Żużlowej na lata. Czy takowa powstała?

- Jako sponsorzy możemy być jedynie inicjatorami lub recenzentami, natomiast nie możemy narzucać pewnych działań PZM. Chętnie przyłączymy się do wszelkich prac, możemy również aktywnie angażować się po to, aby strategia powstała. Wszystkie te ruchy - podobnie jest z integracją środowiska żużlowego oraz wyłonieniem jednego organu zarządzającego polskim żużlem - są w rękach PZM.

W tym sezonie kluby dostały po 30 tysięcy złotych w ramach środków od Nice. Czy jest szansa, aby ta kwota w przyszłości była większa, zakładając dalszy sponsoring rozgrywek przez firmę?

- Temat ten będzie przedmiotem naszych rozmów. Mam nadzieję, że trochę szybciej, a nie tak jak ostatnio - za pięć dwunasta lub nawet o dwunastej. Wtedy udało się to doprowadzić do szczęśliwego zakończenia. Wszystko jest możliwe. Chcielibyśmy angażować się bardziej, ale by podejmować decyzje finansowe, musimy mieć argumenty. Tak jak w poprzednich latach, te argumenty lub klucze do nich są po stronie PZM. Jest jeszcze wiele miejsca na to, aby pomyśleć nad odpowiednią promocją tego poziomu rozgrywek.

W czym są rezerwy?

- Na pewno nie wystarczą same relacje telewizyjne. To jest tylko i wyłącznie element, który prowadzi do tego, aby Nice PLŻ była rozpoznawalnym produktem i dostępna dla dużej rzeszy kibiców sportu żużlowego, nie tylko w Polsce. Musi być prowadzona praca organiczna nad popularyzacją rozgrywek żużlowych w Polsce na tym poziomie.

Czy zgadzasz się z propozycjami Adama Krużyńskiego?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×