Były żużlowiec walczy o zdrowie syna. Diagnoza przeraziła rodziców. Choroba ukryta w ciele dziecka

- Igor jest żywym chłopakiem. Na pierwszy rzut oka nie widać, że choruje. Wygląda jak zdrowe dziecko. Mukowiscydoza jest w nim ukryta - mówi Waldemar Fons, były żużlowiec, który ze swoją żoną walczy o zdrowie 11-letniego syna.

Maciej Kmiecik
Maciej Kmiecik
Waldemar Fons z rodziną Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Waldemar Fons z rodziną
Igor Fons po urodzeniu wydawał się zdrowym dzieckiem. - W badaniach przesiewowych nie wyszło nic niepokojącego. Po narodzinach miał zapalenie płuc. Później jednak dosyć często chorował. Dostaliśmy skierowanie na tzw. test potowy, z którego wynikło, że ma zawyżone stężenie chloru w pocie. Kolejne badania genetyczne potwierdziły, że ma mukowiscydozę - mówi Waldemar Fons, były żużlowiec.

Sport uprawiał pod koniec lat 90. ubiegłego wieku i na początku tego stulecia. - W wieku 18 lat zapisałem się do szkółki żużlowej, bo wcześniej rodzice nie wyrażali zgody na to, bym jeździł na żużlu. Na początku 1997 roku zaraz po reaktywacji żużla w Pile na pierwszym egzaminie zdałem bez problemów licencję. W tym samym czasie zdawał ze mną egzamin Rafał Okoniewski, który zanotował uślizg i oblał. Wówczas jakikolwiek upadek dyskwalifikował adepta na egzaminie - wspomina po latach Waldemar Fons.

Brakowało sprzętu i szczęścia

Wielkiej kariery obecny 44-latek na żużlu nie zrobił. - Nigdy w zasadzie nie ścigałem się na nowym sprzęcie. Zawsze otrzymywałem motory po starszych zawodnikach, czy to Krzysztofie Okupskim, czy Janie Krzystyniaku. Wówczas był przesyt młodzieży w Pile. Rafał Dobrucki, Waldemar Walczak, Rafał Kowalski. Ciężko było się przebić do składu. Inni byli bardziej dosprzętowieni i bardziej objeżdżeni - wspomina Fons.

- Może i miałem predyspozycje do jazdy na żużlu, ale brakowało dobrej klasy sprzętu. Na domiar złego zaczęły przytrafiać się kontuzje. W 1998 roku, kiedy szło całkiem nieźle, podczas finału Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych doznałem złamania nadgarstka z przemieszczeniem. Ostatni rok startów w wieku 21 lat pojeździłem trochę w zawodach młodzieżowych. W finale MDMP w Gnieźnie zdobyliśmy srebrny medal. Jakieś cegiełki do tych sukcesów, może nie w finałach, ale eliminacjach dokładałem - dodaje.

Po skończeniu wieku juniora dobiegła końca przygoda ze ściganiem, ale nie z samym żużlem. - Zostałem zatrudniony w klubie jako mechanik, głównie do młodzieży. Kiedy speedway w Pile miał się ku upadkowi, zacząłem pomagać Mariuszowi Frankowowi. Współpracowałem też z Krzysztofem Cegielskim. Następne trzy lata współpracowałem z Krzysztofem Pecyną, a później trafiłem do Tomka Gapińskiego, u którego w teamie jestem już bodajże 17 lat - wylicza Waldemar Fons.

Rodzina walczy o zdrowie syna

- Mukowiscydoza to ciężka, genetyczna i nieuleczalna choroba, która atakuje przede wszystkim układ oddechowy oraz przewód pokarmowy. Gęsty i lepki śluz zatyka płuca i systematycznie je wyniszcza. Igor ma również niewydolność trzustki, musi przyjmować enzymy trawienne, dodatkowo trzy razy dziennie wykonuje inhalacje i drenaż oraz ćwiczenia oddechowe - tłumaczy Aneta Fons, mama Igora.

- Kiedy czytaliśmy o tej chorobie, wszystko nas przerażało. Leki powinny hamować rozwój tej ciężkiej choroby. Igor dzień zaczyna rano inhalacją. W południe otrzymuje w ten sam sposób kolejny lek, a wieczorem ponowna inhalacja i oklepywanie klatki piersiowej w celu oddzielenia śluzu od płuc - dodaje ojciec Igora, który w październiku tego roku skończy 12 lat.

- Igor jest żywym chłopakiem. Na pierwszy rzut oka nie widać, że choruje. Wygląda jak zdrowe dziecko. Mukowiscydoza jest w nim ukryta. On sam czasami swoim rówieśnikom nie mówi o chorobie, bo się tego wstydzi. Po nim naprawdę nie widać tej strasznej choroby. Gdy jeździmy do lekarzy, to oni sami mówią mu, że w ogóle nie wygląda na chore dziecko. Czasami nawet pojawiają się takie myśli, że może on wcale nie jest chory, ale niestety medycyny nie przeskoczysz. Jest to niestety potwierdzone badaniami… - zawiesza głos ojciec dziecka.

Urządzenie, które spowalnia chorobę

Leczenie dziecka chorego na mukowiscydozę kosztuje. Rodzice w różny sposób starają się zbierać na to pieniądze. Poprzez zrzutki, ale także licytacje sportowych gadżetów. Liczy się każda złotówka. - Inhalator do leków średnio co dwa lata trzeba zmieniać. Teraz zbieramy na specjalistyczne urządzenie, które kosztuje 26 tysięcy. Żona uruchomiła na ten cel zbiórkę. Ponad połowa potrzebnej kwoty już została zebrana. Im szybciej uda się zakończyć zbiórkę, tym większa szansa na lepsze zdrowie syna - dodaje Waldemar Fons.

- Urządzenie, które może wesprzeć Igora, pomaga w odkrztuszaniu zalegającej wydzieliny i tym samym spowalnia postępy choroby. Koszt zakupu przekracza możliwości finansowe naszej rodziny, dlatego bardzo prosimy o pomoc, o szansę na dobre życie Igora mimo mukowiscydozy - dodaje Aneta Fons.



Zobacz także: Los kilka razy wystawił go na wielką próbę
Z
obacz także: Kolega postawił na niego, a on sensacyjnie wygrał

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×