Żużel. Stanisław Tkocz, czyli rybnicki muszkieter. Jeździł ze złamaną ręką, by pomóc drużynie utrzymać się w lidze

Nie ma w historii polskiego żużla zawodnika, który tak często, jak Stanisław Tkocz zdobywałby tytuł Drużynowego Mistrza Polski. Ostoja, symbol, geniusz. Walczył o punkty dla zespołu z Rybnika, nawet gdy miał złamaną rękę, a na niej był opatrunek.

Dawid Franek
Dawid Franek
Na zdjęciu od lewej: Antoni Woryna, Stanisław Tkocz (w środku) i Joachim Maj Materiały prasowe / archiwum Stefana Smołki / Na zdjęciu od lewej: Antoni Woryna, Stanisław Tkocz (w środku) i Joachim Maj
Po raz pierwszy w składzie drużyny ligowej Stanisław Tkocz pojawił się w 1955 roku. Ówcześnie drużyna z Rybnika pod nazwą Górnik jeździła w II lidze (wtedy drugi poziom rozgrywkowy w Polsce). W meczu przeciwko Stali Rzeszów Tkocz zdobył trzy punkty w trzech startach. W następnych spotkaniach nastąpiła jeszcze poprawa wyników, a Górnik awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej.

Pierwsze lata dominacji i popsute relacje

W 1956 roku rybniczanie sięgnęli po pierwsze Drużynowe Mistrzostwo Polski w historii. Wyczyn był tym większy, że zdobyli tytuł jako beniaminek ligi. Rybniczanie nie schodzili z tronu także w latach 1957-1958. Wśród najlepszych zawodników drużyny był już Stanisław Tkocz, który zachwycał nie tylko w rywalizacji zespołowej.

W pierwszym mistrzowskim sezonie zdobył brąz Indywidualnych Mistrzostw Polski (wówczas klasyfikacja składała się z trzech turniejów). W ostatnich zawodach w Bydgoszczy (Criterium Asów) Tkocz walczył nawet o srebro, ale ostatecznie drugiego miejsca pozbawiło go upadek na trudnym błotnistym torze. Brąz w debiucie i w wieku 20 lat był jednak kapitalnym wynikiem. Dwa lata później rybniczanin był już mistrzem Polski. Na domowym torze w Rybniku wywalczył komplet 15 punktów.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Mocne słowa Cegielskiego. Jest odpowiedź Przewodniczącego GKSŻ
Po sezonie 1959, w którym złoto DMP przypadło Włókniarzowi Częstochowa, popsuły się relacje między Stanisławem Tkoczem a Górnikiem Rybnik. Drugi najlepszy zawodnik drużyny tuż po Joachimie Maju był oskarżany o brak złotego medalu rybnickiego zespołu w polskiej lidze. To Tkoczowi wprost zarzucano, że przez niego Górnik nie obronił tytułu. Przyciśnięty do muru zawodnik postanowił, że odejdzie z klubu.

W październiku nie stawił się na trójmeczach posezonowych. Tkocz zamierzał odejść do Stali Rzeszów, gdzie budowano właśnie nową potęgę. Sprawy potoczyły się jednak w taki sposób, że Stanisław Tkocz na wniosek Górnika Rybnik został zawieszony najpierw na pół roku, a później przedłużono karę do roku zawieszenia. Rybniczanin nie mógł startować w lidze. Górnik się osłabił, ale nie dał też się wzmocnić groźnym rywalom.

W trakcie sezonu 1960 zawodnik wydał oświadczenie, w którym podał klubowi rękę na zgodę. Górnik również działał, aby zawodnikowi skrócić zawieszenie. Wicemistrzowie Polski mieli w tym swój cel. Drużyna w rozgrywkach ligowych bez Tkocza radziła sobie kiepsko. Powoli zaczynał jej grozić spadek z najwyższej klasy rozgrywkowej.

W czerwcu Stanisław Tkocz wrócił do treningów, a później pokazał swój kunszt. W kilku meczach był liderem drużyny i pozwolił jej realnie walczyć o utrzymanie. W jednym ze spotkań rybniczanin złamał lewą rękę, ale z bólem i opatrunkiem na dłoni walczył o punkty dla macierzystej drużyny. Klub się utrzymał.

Czwórka muszkieterów otwierająca bramy raju

W 1961 roku Górnik Rybnik zajął w rozgrywkach ligowych drugie miejsce. Drużyna wróciła na podium, a oprócz liderów w postaci Stanisława Tkocza i Joachima Maja na horyzoncie pojawiło się dwóch uzdolnionych zawodników. Mowa oczywiście o Antonim Worynie i Andrzeju Wyglendzie. Wschodzące gwiazdy polskiego żużla dzięki wskazówkom Maja i Tkocza robiły piorunujące postępy.

Czterej wymienieni żużlowcy byli jak muszkieterzy, którzy otworzyli Górnikowi Rybnik bramy do raju. Mając kwartet tak wyśmienitych zawodników rybniczanie zdominowali rywalizację w lidze. W latach 1962-1968 nieprzerwanie zdobywali mistrzostwo Polski. W międzyczasie nazwa drużyny zmieniła się na "KS ROW". Nie zmieniła się jednak mentalność zwycięzców.

Stanisław Tkocz podczas serii siedmiu tytułów DMP z rzędu, tylko dwa razy wypadał z czołowej dziesiątki najskuteczniejszych zawodników w lidze. Aż w pięciu sezonach uzyskiwał średnią biegową powyżej 2,3 pkt/bieg. Swoją dobrą postawę na polskich torach Tkocz udowodnił w 1965 roku, kiedy po raz drugi w karierze zdobył tytuł IMP. Znów w stylu najlepszym z możliwych z kompletem punktów na torze w Rybniku.

Ostatni tytuł w barwach ROW-u

W 1969 roku podczas meczu w Bydgoszczy miał miejsce feralny upadek Joachima Maja, po którym musiał zakończyć karierę. Drużyna z Rybnika osłabiona brakiem jednego z czwórki muszkieterów nie zdobyła ósmego tytułu DMP z rzędu. Na tron wróciła jednak już rok później. Do dwójki liderów: Andrzej Wyglenda, Antoni Woryna dołączył Jerzy Gryt. Stanisław Tkocz ze średnią 1,85 pkt/bieg był czwartym do brydża.

Najstarszy z żużlowego rodu Tkoczów mógł się poszczycić jedenastoma złotymi medalami DMP. Do dziś nikt nie przebił jego osiągnięcia. Również w sezonie 1972 utytułowany zawodnik mógł wzbogacić swoją kolekcję krążków z najcenniejszego kruszcu, ale odszedł do Kolejarza Opole. ROW po raz dwunasty w historii został mistrzem Polski, a Stanisław Tkocz zakończył karierę.

Filar kadry narodowej

W czasach najlepszej formy wychowanka rybnickiej drużyny trudno było sobie wyobrazić kadrę narodową bez niego. Stanisław Tkocz był w składzie reprezentacji Polski, gdy ta zdobywała Drużynowe Mistrzostwo Świata w 1961 oraz 1969 roku. Za każdym razem rybniczanin dokładał do dorobku zespołu cenne cztery punkty.

Również w reprezentacyjnych barwach Tkocz wykazywał się niezwykłą walecznością i determinacją. W 1969 roku finał DMŚ był rozgrywany w Rybniku. Najpierw w dziesiątym biegu zawodów upadł na tor po walce z rywalami. Podniósł się jednak i dojechał do mety na ostatnim miejscu.

Z kolei w swoim czwartym i ostatnim starcie utytułowany zawodnik nie był w stanie ominąć upadającego przed nim Walerego Klementiewa. Tkocz wyjechał do powtórki wyścigu, ale w wówczas również się przewrócił. Nie utrzymał motocykla, choć później okazało się, że miał złamany nadgarstek.

Dzięki świetnym wynikom, a przede wszystkim ogromnej waleczności Stanisław Tkocz był ulubieńcem kibiców. Zapewne bez niego nie byłoby wielkich sukcesów rybnickiej drużyny. W obecnych czasach startującym zawodnikom niezwykle trudno będzie pobić rekord jedenastu złotych medali Drużynowych Mistrzostw Polski, jakie zapisał na swoim koncie rybniczanin. Z kolei fani ROW-u z utęsknieniem wypatrują sukcesów nawiązujących do złotej ery żużla w tym mieście.

6 listopada przypada 85. rocznica urodzin Stanisława Tkocza.

Źródła:
1) "Asy Żużlowych Torów - Stanisław Tkocz" - autor: Stefan Smołka
2) "Żużlowy Leksykon Ligowy" - Tom (I-V) - autor: Wiesław Dobruszek

Czytaj także:
W Unii Tarnów nabrali wody w usta. Prezes uchyla rąbka tajemnicy nt. składu
Trzy razy został mistrzem świata. Później był łowcą talentów, jakiego polski żużel wcześniej nie widział

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×