Doyle może nie być pierwszy. Wielcy pechowcy, których kontuzje pozbawiły marzeń

Maciej Kmiecik
Maciej Kmiecik
Wypadek w Toruniu z 2013 roku odebrał szanse Emilowi Sajfutdinowowi na tytuły zarówno w SGP jak i SEC

Rosyjska torpeda bez tytułu mistrza świata i Europy

Wygrał Grand Prix Europy w Bydgoszczy, Grand Prix Szwecji w Goeteborgu i Grand Prix Wielkiej Brytanii, a w Grand Prix Włoch w Terenzano był trzeci. Po 7 rundach SGP miał 13 punktów przewagi nad Taiem Woffindenem. Na drugie miejsce spadł po Grand Prix Łotwy w Daugavpils. 114 punktów zdobyte w 9 na 12 rundach dało mu szóste miejsce w klasyfikacji generalnej sezonu 2013. Emil Sajfutdinow boleśnie przekonał się, że aby sięgnąć po największe sukcesy, trzeba cało i zdrowo przejechać sezon, bo uraz w decydującym momencie sezonu, może pozbawić największych marzeń.

31 sierpnia 2013 roku w Toruniu w półfinale Ekstraligi uczestniczył w fatalnie wyglądającym karambolu, który zakończył sezon Emilowi Sajfutdinowowi. Rosjanin stracił tym samym nie tylko szanse na tytuł mistrza świata lub jeden z medali, ale także mistrzostwo Europy.

Wywalczone wcześniej punkty pozwoliły byłemu dwukrotnemu mistrzostwo świata juniorów zająć szóste miejsce w klasyfikacji Grand Prix i utrzymać się w cyklu. To, co stracił w SEC w 2013 roku powetował sobie w kolejnych latach, gdy zostawał mistrzem Europy. 

Czy Jason Doyle zdoła utrzymać przewagę i zdobędzie jeden z medali IMŚ w 2016 roku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Polub Żużel na Facebooku
inf. własna
Zgłoś błąd
Komentarze (35)
  • speedwaycm.com Zgłoś komentarz
    Proste rozwiązanie, wystarczy z całego cyklu GP np. 10 turniejów wybierac 8 lub 9 najlepszych wtedy przy 1 turnieju zawalonym na nic to nie wpływa. A jak ktos ma dłuższa kontuzje to i tak
    Czytaj całość
    nic nie stracil bo nie jedzie z 5 cykli i ma mało pkt. Proste jak dymanie.
    • RECON_1 Zgłoś komentarz
      Moze to zabrzmi prozaicznie ale niestety taki jest ten nasz speedway, piekny ale zarazem bardzo niebezpieczny...
      • teknokiller Zgłoś komentarz
        Fajnie polecam he he ,,FAKTY I MITY". Brawo TY!!!
        • sympatyk żu-żla Zgłoś komentarz
          Trudno się mówi żużel ma takie uroki.Raz się jedzie na wozie raz po .
          • saxon01 Zgłoś komentarz
            Jason Doyl'e nie zostanie mistrzem świata tylko dzieki ,debilowi z anglii który zniszczył marzenia kangura już w pierwszym starcie Ten pierwotniak zostawia resztki mozgu w parku
            Czytaj całość
            maszyn,FUCKING ENGLISHMAN!!!
            • Ben Bernanky Zgłoś komentarz
              Tylko historia Tomka i obecną Jasona są adekwatne do stwierdzenia "wielcy pechowvy" , reszta to wróżenie z fusów i bajdurzenie .....
              • baraboszkin Zgłoś komentarz
                ...a Brian Andersen ???! panie autorze, specjalnie przeczytałem cały ten artykuł, żeby sprawdzić, czy nie zapomniał pan o najbardziej jaskrawym przypadku podobnym do obecnej sytuacji
                Czytaj całość
                Doyle'a, NO I ZAPOMNIAŁ PAN, ten artykuł nadaje się do kosza lub do natychmiastowej korekty, 1997 rok - Duńczyk Brian Andersen, znany już wówczas w polskiej lidze, ale nowicjusz w cyklu Grand Prix nagle zaczyna łapać wiatr w żagle, pnie się w górę w klasyfikacji GP, kończy drugi w GP Niemiec i wygrywa GP Wielkiej Brytanii, w generalce jest już drugi ex-aequo z Hamillem, a do prowadzącego, ale słabnącego Hancocka ma 7 punktów, jest jednak w sztosie, jego forma rośnie, do końca zostają dwa turnieje, niestety tuż przed kolejnym GP łamie obojczyk, z niewyleczonym urazem startuje w dwóch ostatnich turniejach, ale jest już cieniem samego siebie sprzed kontuzji, Hancock zostaje mistrzem świata (po raz pierwszy), Brian zamiast walki z Hancockiem o mistrzostwo cały cykl 1997 kończy na 6 pozycji, w następnych latach nigdy już nie wraca do formy sprzed kontuzji, kiedy patrzyłem na upadek Doyle'a na Motoarenie od razu przyszedł mi na myśl Brian Andersen, on też wtedy był takim człowiekiem znikąd w tej czołówce i gdyby nie kontuzja mógł być wówczas mistrzem świata, wygrywając m.in. z Gregiem Hancockiem właśnie... szkoda, ze pan o tym zapomniał...
                • elip Zgłoś komentarz
                  Może dołączyć do grona pechowców czy już dołączył? "Australijczykowi tytuł IMŚ może przejść koło nosa" -przejść czy już przeszedł? Bo mało tego, że musi być lepszy od
                  Czytaj całość
                  rywali w ostatniej rundzie to jeszcze liczyć na ich potknięcie.
                  • -ROMAN- Zgłoś komentarz
                    Cóż, wczoraj żużel pokazał swoje prawdziwe oblicze, nie wystarczy byc najlepszym aby zdobyc IMS, trzeba mieć jeszcze szczęście... Wracaj do zdrowia Jason.
                    • elvis Zgłoś komentarz
                      ze wszytskich wymienionych,tylko o australijczyku i Tomku mozna tak powiedziec.Reszta to bujna wyobraznia autora.
                      • jotefiks Zgłoś komentarz
                        A JAK SIĘ ŻYCIE ZMIENIA O 360 STOPNI???? HAHHAHHAHA
                        • homur sampsen Zgłoś komentarz
                          "Zważywszy jednak na to, co spotkało Warda w 2015 roku, uraz łopatki z Goeteborga był niczym przy tym, co wydarzyło się w Zielonej Górze i zmieniło życie Australijczyka o 360
                          Czytaj całość
                          stopni." redaktorzy syfów już nawet nie czytają swoich wypocin, byle ilość słów się zgadzała XDDDDDDDDD
                          • atom Zgłoś komentarz
                            w Toruniu został najgorzej przygotowany tor we wszystkich cyklach GP, władze SGP powinny nałożyć gigantyczną karę na organizatora, włodarzy klubu, i zagrozić odebraniem imprezy w
                            Czytaj całość
                            przyszłości.
                            Zobacz więcej komentarzy (5)