"Najważniejsze, że wróciliśmy wszyscy" - uczestnicy wyprawy na K2 już w Polsce

PAP / Paweł Supernak / Od lewej: Krzysztof Wielicki, Adam Bielecki
PAP / Paweł Supernak / Od lewej: Krzysztof Wielicki, Adam Bielecki

Uczestnicy narodowej wyprawy na K2 wrócili w poniedziałek do Polski. - Wróciliśmy na tarczy, ale szczęśliwi, ponieważ w komplecie - powiedział Krzysztof Welicki, kierownik wyprawy.

W tym artykule dowiesz się o:

- Najważniejsze było to, żeby wszyscy wrócili - przyznał Krzysztof Wielicki. Kierownik wyprawy podziękował wszystkim uczestnikom, a także bliskim za "ich cierpliwość".

Podczas konferencji prasowej opowiadał, że "Droga Basków" okazała się bardzo niebezpieczna. - Każdy dostał kamieniem. Jeden z Pakistańczyków przeszedł z połową kasku, ponieważ pozostałą rozwalił mu kamień - powiedział Wielicki.

Po wypadku Rafała Froni, dla którego wówczas wyprawa się skończyła i z kontuzją barku musiał wrócić do Polski, Wielicki postanowił porzucić "Drogę Basków". - Pomyślałem wówczas, że już całkowicie osiwieje, jeśli będzie jeszcze jeden wypadek. Po prostu nie było już takiego, kto nie dostałby kamieniem. Po części to zaważyło, że nie zmieściliśmy się w czasie i nie zdobyliśmy szczytu. Dostawaliśmy bardzo precyzyjne prognozy pogody i po prostu modliliśmy się, żeby się nie sprawdziły - powiedział Wielicki.

- Wszyscy się świetnie spisali i podobno wszyscy chcą wrócić - żartował Wielicki po czym dodał już poważnie: - Mamy coraz więcej doświadczeń, ale wielkim sukcesem były prognozy, które się sprawdzały. Zauważyliśmy m.in., że następują pewne cykle. Muszę też przyznać, że byliśmy świetnie wyposażeni. Nie widziałem, żeby inna wyprawa była lepiej wyposażona.

Janusz Gołąb przyznał, że początkowo wszystko szło zgodnie z planem, ale "Droga Basków" okazała się niestabilna. Było tam mniej śniegu niż latem, ale mimo to "szybko osiągnięto obóz drugi i kolejne zespoły mogły się w nim aklimatyzować". Dodał, że "Droga Basków" z powodu spadających kamieni cechowała się dużymi trudnościami.

Podkreślano, że na Nanga Parbat potrzeba było aż 30 wypraw, aby zdobyć szczyt, a na K2 próbowano wejść dopiero czterokrotnie.

Jeszcze na lotnisku Pierre Levy, ambasador Francji w Polsce, podziękował Adamowi Bieleckiemu za uratowanie Elisabeth Revol na Nanga Parbat.

ZOBACZ WIDEO: Denis Urubko o samotnym ataku na K2: "Nie chciałem, żeby ktoś mnie ratował, jak będą problemy"

Źródło artykułu: