Materiały prasowe / Williams Martini Racing / Na zdjęciu: Robert Kubica podczas testów w Barcelonie

Nieudane podejście Roberta Kubicy do WEC. "Będzie potrzebny Williamsowi po każdym wyścigu"

Łukasz Kuczera

Drugie podejście Roberta Kubicy do WEC zakończyło się fiaskiem, po tym jak Polak odrzucił możliwość startów w zespole Manora. Alessandro Alunni Bravi, menedżer Kubicy, wskazał na przyczyny decyzji 33-latka.

Polscy kibice wyścigów długodystansowych mogą czuć się zawiedzeni, gdyż po raz drugi nie ziściło się ich marzenie o startach Roberta Kubicy w WEC. W 2017 roku Polak miał bronić barw ekipy ByKolles Racing, ale zerwał współpracę po nieudanym dla Austriaków Prologu WEC.

O ile wtedy starty samochodem ByKolles jawiły się jako nadzieja na powrót Kubicy na wyścigowe tory, o tyle teraz sytuacja się zmieniła. W lutym i marcu 33-latek przystępował do testów z ekipą Manor Racing ze świadomością, iż jest kierowcą testowym Williamsa i stać go na ponowne starty w Formule 1.

- Testy poszły w miarę dobrze, ale problemem jest czas. Będę go mieć bardzo mało, dlatego zdecydowałem, że nie będę startować w WEC. Skupiam się na mojej roli w Williamsie - mówił krakowianin podczas czwartkowej konferencji prasowej Grupy Lotos w Warszawie.

Nieco inne światło na sprawę rzuca jednak Alessandro Alunni Bravi. - Robert nie chce rozpraszać swojej uwagi na rzecz bardzo młodego projektu w WEC, który wymaga ogromnego rozwoju. Nie zakładaliśmy występów w wyścigach długodystansowych, nie mówiąc o całym sezonie. Musielibyśmy być przekonani, że mamy do czynienia z konkurencyjnym zespołem - stwierdził menedżer Kubicy na łamach "Motorsport Total".

ZOBACZ WIDEO "Kubica show" podczas konferencji prasowej 

Wypowiedź Włocha pokazuje, że samochód Ginetta G60 LT-P1 podczas testów na torze Motorland Aragon nie był konkurencyjny. Pamiętać należy, że podczas sesji w lutym Kubica pokonał nim ledwie dwa okrążenia. Wtedy zepsuł się silnik, a brytyjska ekipa nie miała odpowiednich części zamiennych. Graeme Lowdon, szef Manora, tłumaczył wtedy, że była to jednostka napędowa z fazy przedprodukcyjnej.

Kubica uniknął sytuacji, którą przeżył w 2017 roku, gdy samochód ByKolles był niezwykle awaryjny, a sama ekipa niezbyt przygotowana do trudów związanych ze startami w WEC. Nie bez znaczenia były też problemy jakie przeżywa teraz Williams. Zimowe testy oraz pierwszy wyścig F1 w Australii pokazały, że model FW41 wymaga sporej ilości poprawek. Dlatego też polski kierowca w najbliższym czasie będzie częstym gościem fabryki w Grove. Świadczą o tym jego wypowiedzi z czwartkowej konferencji, na której opowiadał o swojej pracy w symulatorze.

Kubica nie tylko poleci później do Bahrajnu na kolejne Grand Prix, ale też po następnym wyścigu wcześniej, niż Lance Stroll i Siergiej Sirotkin, będzie wracać do Europy. 33-latek nie obierze jednak kierunku na Polskę, a na Wielką Brytanię, by ponownie w fabryce przeanalizować kolejne zgromadzone dane. - Brałby udział w dwóch dużych projektach na raz - przyznał Lowdon, który po czwartkowej decyzji Kubicy nie wydawał się być zaskoczony.

- Robert będzie potrzebny w symulatorze Williamsa po każdym wyścigu. Do tego dochodzą kwestie marketingowe i PR-owe związane z działaniem na rzecz tego zespołu. To byłoby sporym utrudnieniem w zaangażowaniu się w WEC - dodał Bravi.

< Przejdź na wp.pl