Pat Symonds pracuje na rzecz Formuły 1 od 2017 roku. To on należał do zespołu, który miał opracować nowe przepisy techniczne. Ich celem była poprawa jakości ścigania w królowej motorsportu. Przełożyło się to na powrót tzw. efektu przyziemnego od sezonu 2022. Symonds brał też udział w pracach nad regulacjami, które zaczną obowiązywać w roku 2026.
Jako że większość nowych przepisów technicznych jest już ustalona i wymaga jedynie podpisania, Symonds postanowił opuścić stanowisko dyrektora technicznego F1. Wprawdzie królowa motorsportu nie wydała w tej sprawie żadnego komunikatu, ale pracownicy biur w Londynie w poniedziałek otrzymali możliwość pożegnania się z 70-latkiem.
Symonds w trybie natychmiastowym udał się na tzw. urlop ogrodniczy. Oznacza to, że już nie będzie pełnił funkcji dyrektora technicznego F1 w dalszej fazie sezonu 2024. Z nieoficjalnych ustaleń wynika, że Brytyjczyk nie myśli o powrocie do padoku w innej roli i chce po prostu korzystać z życia na emeryturze.
ZOBACZ WIDEO: "Mam co robić w życiu". Interesujące słowa Rusieckiego na temat zmiany prezesa Fogo Unii
Brytyjski inżynier myślał już o zakończeniu pracy w F1 w 2022 roku, gdy w życie weszły obecne przepisy techniczne. Ostatecznie Symonds dał się jednak namówić, aby pilotować jeszcze jedną rewolucję w regulaminie.
Pat Symonds ma bardzo długą karierę w F1. Zaczynał pracę w zespole Toleman, który następnie przekształcił się w Benettona. Odegrał ważną rolę w pierwszych tytułach mistrzowskich Michaela Schumachera w połowie lat 90. Pozostawał pracownikiem ekipy z Enstone, gdy ta zaczęła funkcjonować jako Renault, aż do kontrowersji związanych z tzw. crash-gate i ustawieniem wyników GP Singapuru w sezonie 2008.
Ostatecznie Symonds po aferze opuścił Renault, po czym pracował jeszcze w zespołach Virgin i Williams. Stanowisko dyrektora technicznego F1 było zwieńczeniem jego kariery.
Czytaj także:
- Kolejne roszady w F1. Kierowca bliski transferu
- Zegar tyka. Kierowca bliski odrzucenia oferty Mercedesa