Od pewnego czasu kalendarz Formuły 1 jest konsekwentnie wydłużany. Plan Liberty Media zakłada, aby cykl mistrzowski składał się z aż 24 wyścigów, co stanowiłoby ogromny kłopot dla zespołów. Ekipy musiałyby bowiem zatrudnić dodatkowy personel, aby poradzić sobie logistycznie z tak napiętym grafikiem.
Dlatego jeden z pomysłów właściciela F1 zakładał, że w przyszłości może dojść do skrócenia weekendów wyścigowych. Kierowcy mieliby rywalizować tylko w sobotę i niedzielę. Rewolucyjną ideę bardzo szybko wyrzucono do kosza.
- Mamy potwierdzenie, że musimy organizować trzydniowe imprezy, ponieważ kibice, zarządcy torów i nadawcy telewizyjni tego chcą. Myślę, że jakiekolwiek dyskusje na temat weekendu wyścigowego liczącego tylko dwa dni trzeba odłożyć na przyszłość. Pozostaje nam tylko pytanie, jak najlepiej wykorzystać weekend w obecnym formacie, by zaangażować fanów na torze i tych przed telewizorami - powiedział Ross Brawn, dyrektor sportowy F1.
Nie wyklucza to jednak zmian w harmonogramie weekendu. Niewykluczone, że kierowcy będą mieć do dyspozycji mniej sesji treningowych, a w zamian rozgrywane będą dwa wyścigi. Jeden w sobotę, drugi w niedzielę. - Myślimy o tym, prowadzimy rozmowy w tej sprawie z zespołami, bo chcemy uczynić weekend bardziej wydajnym i widowiskowym - dodał Brawn.
ZOBACZ WIDEO Tak wygląda nowy stadion w Łodzi
Brytyjczyk nie wykluczył też zmian w systemie rozgrywania kwalifikacji, - Przyglądamy się temu. Być może wyjściem byłoby zmniejszenie liczby przejazdów w sesjach, by zespoły nie mogły zoptymalizować wszystkiego. Musimy jednak poruszać się bardzo ostrożnie, bo obecny format jest popularny i odnosi sukcesy - stwierdził Brawn.
Dyrektor sportowy potwierdził też ostatnie spekulacje, że F1 bierze pod uwagę, aby zwiększyć liczbę punktowanych miejsc. Obecnie na mecie nagradzana jest czołowa dziesiątka. - Myślimy o systemie punktowym. Otrzymaliśmy sporo opinii od kibiców, którzy twierdzą, że kierowcy spoza czołowej dziesiątki o nic nie jadą, bo nie mają szans na punkty - podsumował Brawn.