Hokejowa Ekstraklasa ponownie nie dla Orlika Opole

Adrian Heluszka

Hokeistom Orlika Opole po raz kolejny nie udało się awansować do hokejowej elity. Podopieczni trenera Jerzego Pawłowskiego w ubiegły weekend dwukrotnie ulegli GKS-owi Katowice w I rundzie play-off. Tuż przed pierwszym spotkaniem Polski Związek Hokeja podjął decyzję o zaliczeniu tzw. bonusów, w myśl czego katowiczanie rywalizacje rozpoczęli z jedną wygraną na koncie i za sprawą dwóch zwycięstw awansowali do kolejnej rundy. Opolanie nie kryją rozgoryczenia z postawy hokejowej centrali, a podjęta decyzja budzi zresztą kontrowersje w całym środowisku.

Orlikowi pozostają teraz spotkania o miejsca 13-16, które tak naprawdę będą dla nich meczami jedynie o "pietruszkę" i honor. Włodarze klubu wahają się, czy przystąpić do tych spotkań, gdyż Orlik nie jest finansowym krezusem i każda wydana złotówka jest w klubie oglądana kilka razy. - Wciąż się wahamy czy jest sens wydawać kilkanaście tysięcy złotych na sprzęt, przejazdy, sędziów itd. Czeka nas minimum sześć spotkań, a tak naprawdę gra się o nic, bo jaka jest różnica czy zajmiemy miejsce 13, czy 16? Lepiej chyba zaoszczędzone pieniądze zainwestować w naszą młodzież - przekonuje członek zarządu klubu, Dariusz Gadomski.

Kontrowersyjna decyzja Polskiego Związku Hokejowego przelała tylko czarę goryczy. Włodarze opolskiego klubu nie ukrywają, że ich zdaniem zabito ducha fair-play i odebrano zespołowi realne szansę na powrót do hokejowej elity. Ostatnia decyzja nie jest jednym utrudnieniem, jakie w przekroju ostatnich tygodni zafundowała Orlikowi hokejowa centrala. Jednym z przykładów jest fakt, że wbrew wcześniejszym zapowiedziom o doborze fair-play rozstrzygnęło losowanie, a przy ustalaniu terminarza nie uwzględniono terminu Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży, w wyniku czego klub musiał przekładać swoje spotkania i był narażony na finansowe straty. - Taka decyzja zabiła sens rywalizacji, bo dwie porażki na wyjeździe odebrały nam okazję do rozegrania choćby jednego meczu na własnym lodowisku. Jaki jest sens robienia play-offów, skoro nasi kibice nie mogli nawet ich zobaczyć? Zwłaszcza, że decyzja zapadła w piątek po południu, a w sobotę graliśmy pierwszy mecz - zauważa kierownik drużyny, Krzysztof Faraś.

Co ciekawe w regulaminie rozgrywek próżno szukać zapisu o przyznawaniu bonusów. - W regulaminie rozgrywek jest zapis mówiący o bonusach, ale w ekstralidze, o I lidze nie ma na ten temat słowa. Największym paradoksem jest jednak to, że wystarczyło nam przegrać jedno spotkanie więcej w sezonie zasadniczym i w play-offach zagralibyśmy z Sanokiem, i wówczas nie byłoby bonusa - dodaje Dariusz Gadomski.

Gorycz zaprzepaszczonej szansy na awans osłodziła z pewnością postawa młodzieży klubu, która powoli staje się wizerunkiem i znakiem firmowym Orlika. Młodzi zawodnicy z rocznika 1994 uplasowali się na piątym miejscu Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży. Receptę na opolski zespół znalazł Sielec Sosnowiec, który pokonał Orlika 4:3, mimo, że po dwóch tercjach, to Orlik prowadził 3:2. - Trzon naszej drużyny stanowią chłopcy z rocznika 1994, podczas gdy większość rywali jest dwa lata starsza. Poza tym nasz zespół ani razu nie trenował w pełnym składzie. Część zawodników ćwiczyło bowiem z pierwszą drużyną, część z młodzikami, a część z zespołem GKS-u Katowice, bo z powodu braku odpowiedniej liczby graczy, naszą kadrę wzmocnili tamtejsi hokeiści - dodaje Gadomski.

Znakomity występ opolan nie umknął uwadze trenera kadry U-18 ,Andrzeja Masewicza, który podobno przymierza kilku zawodników z Opola do swojej reprezentacji. Nie jest zresztą tajemnicą, że od dłuższego czasu Orlik młodzieżą stoi, gdyż może poszczycić się reprezentantami kraju w każdej kategorii wiekowej, poczynając od U-16, a kończąc na U-23. - Wszyscy obserwatorzy olimpiady byli zachwyceni naszym zespołem, a trener kadru U-18 Andrzej Masewicz zastanawia się, czy któregoś z nich nie powołać do reprezentacji, choć mają dopiero 15 lat - zaznacza Gadomski.

Klub mimo, że od dawna odnosi sukcesy na arenie młodzieżowej i juniorskiej nie może liczyć na dużą pomoc ze strony władz miasta. Na hokej przeznaczana jest rocznie kwota 38 tys. złotych, co jest tak naprawdę zaledwie kroplą w morzu potrzeb. - Na sport młodzieżowy otrzymamy podobnie jak rok temu 38 tys. na cały rok. To kwota śmiesznie niska, zwłaszcza, że za każdą godzinę lodu musimy zapłacić 30 złotych, więc około 20 tys. i tak wróci do miasta. Na sprzęt, trenera, sędziów, przejazdy itp. pozostaje więc jedynie około 18 tys. - oblicza Gadomski, przytaczając przykłady innych miast: Sanoka (na hokej młodzieżowy miasto przeznacza tam 440 tys.), Bytomia (180 tys.) czy Rudy Śląskiej (48 tys. na dwie grupy). - Do tego kluby nie płacą tam za lód. Nic więc dziwnego, że na młodzież musimy dokładać z pieniędzy przeznaczonych dla seniorów, co niestety odbija się później na wynikach - kończy.

< Przejdź na wp.pl