Arka w lepszych humorach przed Śląskiem

W sobotnie popołudnie Arka zmierzy się ze Śląskiem Wrocław w bardzo ważnym spotkaniu dla układu dolnej części tabeli. W przypadku zwycięstwa może dogonić swojego rywala. Porażka sprawi, że może znaleźć się nawet na miejscu spadkowym. Na konferencji prasowej przed meczem ze Śląskiem na temat sytuacji kadrowej, nastrojów w drużynie oraz szans w najbliższym spotkaniu wypowiedzieli się trener Dariusz Pasieka oraz zawodnik Marcin Budziński.

Zawodnicy z Dolnego Śląska rozpoczęli rozgrywki fatalnie, jednakże pod wodzą nowego trenera Oresta Lenczyka radzą sobie wyśmienicie - najpierw 3 remisy, a następnie seria 4 zwycięstw. Klasę najbliższego rywala docenia trener gospodarzy Dariusz Pasieka.

- Nasz przeciwnik jest na fali wznoszącej, zdajemy sobie sprawę z klasy przeciwnika. Śląsk z pewnością jest teraz w świetnej formie fizycznej i psychicznej, a ponadto będą chcieli udowodnić, że ich dyspozycja nie jest przypadkowa. Trener Lenczyk to taki "piłkarski lis" i na pewno będzie chciał tu coś udowodnić, tym bardziej, że ma już doświadczenie z gry na naszym obiekcie. My jednak będziemy chcieli podtrzymać swoją passę i zakończyć tę rundę z dobrymi wynikami i dobrą grą. Wcześniej pokazaliśmy, że potrafimy osiągać korzystne wyniki nawet z zespołami z czołówki ekstraklasy.

W Gdyni poprawiły się wszystkim humory po decyzji Ekstraklasy, która cofnęła Marciano Brumie niesłuszną żółtą kartkę z meczu z Legią w Warszawie, dzięki czemu będzie mógł on zagrać w sobotnim meczu.

- Wracając do meczu z Legią, to chociażby cofniecie kartki dla Brumy udowadnia, że zostaliśmy tam niesłusznie skrzywdzeni, choć oczywiście rzutu karnego cofnąć już nie można. Ja jednak wyciągam z tego spotkania także kilka pozytywów, bo mimo wyniku, który jest dla nas krzywdzący, zaprezentowaliśmy się nieźle i myślę, że ta dobra postawa zaowocuje w meczu ze Śląskiem - kontynuuje Pasieka.

W spotkaniu w stolicy do najlepszych graczy nie tylko w drużynie gości, ale na całym boisku należał Marcin Budziński, który wydaje się wracać do wysokiej formy z początku sezonu. Choć sam zawodnik nie może przeboleć sytuacji z 24 minuty, kiedy to znalazł się sam na sam z Wojciechem Skabą.

- Jest mi miło, że zostałem doceniony przez obserwatorów tego meczu, ale nie idzie to w parze z moim samopoczuciem po tym spotkaniu, bo mogłem mu nadać zupełnie inny przebieg, wykorzystując sytuację sam na sam ze Skabą. Pozostaje mi swoją piłkarską złość przelać na jak najlepszy występ przeciwko Śląskowi. Mecz z Legią był dosyć dziwny, ja nie uważam, żebym zagrał jakoś nadzwyczajnie, poza tym miałem kilka strat. We wtorek trenerzy puścili nam ten mecz, choć ja staram się nie oglądać swoich występów, bo nie mogę na siebie patrzeć! Trudno mi powiedzieć, czy miejsce na ławce rezerwowych podziałało na mnie mobilizująco. Czasami tak bywa, że niewiele wychodzi na boisku i usiadłem na ławkę. Coś poszło nie tak, ale cały czas ciężko pracuję, robiłem swoje i potem było lepiej.

W ostatnich dwóch spotkaniach Arka straciła aż 5 goli - z tego 2 samobójcze, pomimo tego nadal pozostaje drużyną z najszczelniejszą defensywą w lidze.

- Nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że rozsypała się nam obrona. Liczby mówią, że traciliśmy ostatnio za dużo bramek, ale aż cztery praktycznie strzeliliśmy sobie sami. Gdy dodam do tego, że ani Polonia Bytom, ani Legia nie miały więcej stuprocentowych sytuacji to dowodzi, że forma naszej defensywy nadal jest odpowiednia - podkreśla opiekun Arki.

Gdyńscy kibice mogą być o wiele spokojniejsi o sytuację kadrową swojego zespołu przed konfrontacją ze Śląskiem, bo w barwach Arki będą mogli zagrać zarówno Bruma jak i wracający po kontuzjach: Ante Rozić oraz Miroslav Bożok.

- Nawiązując do naszej sytuacji kadrowej, mogę uspokoić, że Ante Rozić już normalnie trenuje i jest do mojej dyspozycji od początku tygodnia, podobnie jest z Miro Bożokiem, który również jest już "do grania". Wczoraj Krystian Żołnierewicz zszedł w trakcie treningu, ale dziś już normalnie uczestniczył w zajęciach, więc z nim również jest wszystko w porządku. Pozostali piłkarze, którzy leczyli kontuzję nadal są poza kadrą i to się chyba w tym roku już nie zmieni.

Szkoleniowiec gospodarzy po ostatnich "klopsach" w wykonaniu golkipera z Gdyni odniósł się do sprawy hierarchii swoich bramkarzy oraz kuriozalnej sytuacji z golami samobójczymi.

- Norbert Witkowski w treningu pokazuje złość piłkarską i to jest bardzo pozytywne. Hierarchia wśród naszych bramkarzy zbytnio się nie zmieniła, choćby dlatego, że Hirek Zoch zszedł dziś z treningu z urazem i jeszcze nie wiadomo, co się z nim stało. Sytuacja z naszą grą obronną jest paradoksalna, bo wszystko w niej funkcjonuje poprawnie, a jednak zaliczamy trafienia samobójcze. Ja nie przypominam sobie sytuacji, aby do 14. kolejki bramkarz miał zaliczone dwa samobóje. Poza tym, przy większości z tych goli przeciwnik robił bardzo mało, aby nas do tych samobójczych bramek zmusić i z tego ja nie mogę być zadowolony.

Trener wypowiedział się również w kwestii "planu minimum" na najbliższe dwa domowe mecze ze Śląskiem i Wisłą oraz sposobu na obronę przed najmocniejszym atutem Śląska, czyli stałymi fragmentami gry.

- Czasami jest tak, że się gra o zwycięstwo, a gdy schodzi się z boiska z remisem, to człowiek i tak jest bardzo szczęśliwy. My jednak będziemy chcieli podtrzymać swoją passę i zakończyć tę rundę z dobrymi wynikami i dobrą grą. Tak się składa, że obie ekipy, z którymi przyjdzie nam zagrać, pod wodzą nowych trenerów radzą sobie bardzo dobrze i będzie to zadanie niezwykle trudne, ale my pokazaliśmy już, że potrafimy zagrać z zespołami z czołówki dobre mecze i osiągnąć korzystne rezultaty. Liczę, że uda się to również tym razem, bo dlaczego miałoby się stać inaczej? - podsumowuje swoje przemyślenia szkoleniowiec żółto-niebieskich.

Źródło artykułu: