Ważą się losy Radomiaka

Michał Białecki

Od decyzji Związku przysługuje co prawda odwołanie, tyle, że działacze Radomiaka prawdopodobnie nie skorzystają z takiej możliwości. Klub umoczony po uszy w długach wobec instytucji państwowych i prywatnych wierzycieli, w dłuższym okresie czasu nie ma prawa bytu. I wydaje się, że nadszedł wreszcie moment, kiedy należy powiedzieć "pas".

Niemal każdy, kto choć trochę zna sytuację Radomiaka już od dłuższego czas mógł zadawać sobie jedno pytanie - jak długo? Jak długo "pociągnie" jeszcze klub, który ma blisko 3-milionowy dług wobec Urzędu Skarbowego i Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, żadnych perspektyw na spłatę zobowiązań i do tego bombardowany jest jeszcze groźbami wystąpienia na drogę sądową, kierowanymi przez poprzednich trenerów (którzy nie uzyskali pełnego wynagrodzenia za pracę w klubie).

Trudno się zatem dziwić, że działacze nie spełnili jednego z podstawowych wymogów do uzyskania licencji, a dokładnie nie przedstawili stosownych dokumentów z ww. instytucji państwowych poświadczających zapłatę albo ugodę co do wysokości, terminu i sposobu uregulowania zadłużenia.

Z tak trudnej sytuacji jest jednak wyjście - planowany już od dłuższego czasu start w jednej z niższych klas rozgrywkowych jako spółka akcyjna RKS Radomiak 1910. A więc całkowicie nowy byt prawny, i co ważne, z odrębnym i niezależnym od stowarzyszenia Radomiak Radom majątkiem.

Takie rozwiązanie popiera nie tylko większość kibiców Radomiaka. Swoją pomoc zadeklarowali również ludzie polityki i sportu - Krzysztof Sońta z PiS oraz Radosław Witkowski i Roman Kosecki z PO. Z kolei przedstawiciele lokalnych władz osobiście zaangażowali się w sprawę (chodzi tu o prezydenta Radomia Andrzeja Kosztowniaka i przewodniczącego Rady Miejskiej Dariusza Wójcika). Najkorzystniejszy scenariusz zakłada występ już od IV ligi.

< Przejdź na wp.pl