Z Ismaelem Blanco wiązano w Legii Warszawa duże nadzieje, a media były zachwycone, że do T-Mobile Ekstraklasy przybył dwukrotny król strzelców greckiej ekstraklasy. Maciej Skorża niechętnie stawiał jednak na 29-latka, dał mu jedynie 126 minut gry w lidze i nieco więcej w Pucharze Polski. Już w maju Wojskowi oznajmili, że nie przedłużą półrocznego kontraktu Argentyńczyka i może on szukać nowego pracodawcy.
W kolejnych rozgrywkach Blanco będzie występował w TSV 1860 Monachium. Niemcy mają zaufanie do snajpera, ponieważ podpisali z nim aż dwuletnią umowę. - Trener Maurer zna go bardzo dobrze, a Blanco wciąż posiada duże umiejętności. Taki sezon jak ostatni w jego wykonaniu już się nie powtórzy. Mamy szczegółowe informacje na temat okoliczności jego gry w Legii i jesteśmy pewni, że będzie dla naszego zespołu bardzo pomocny - przekonuje dyrektor sportowy Lwów.
Monachijczycy cieszą się, że udało im się pozyskać bramkostrzelnego napastnika na zasadzie wolnego transferu. - Ich trener tak naprawdę nie chciał Blanco w drużynie. Ponadto Legia występuje w ustawieniu z jednym napastnikiem, co sprawiało, że Ismaelowi trudno było się przebić. To, że udało nam się go sprowadzić, to fuks - przyznaje Florian Hinterberger.
- Prawda jest taka, że jeśli zawodnik rozgrywa 30 spotkań w silnej lidze, to finansowo nie mamy szans go ściągnąć. Dlatego też cieszymy się, że Legia nie chciała Blanco i mogliśmy podpisać z nim kontrakt. Wiemy, że Ismael chce teraz wymazać z pamięci ostatnie pół roku - twierdzi przedstawiciel czołowego klubu 2. Bundesligi.