Metamorfoza Górnika Łęczna

Paweł Patyra

Pierwsza odsłona sobotniego meczu przebiegała pod dyktando Pogoni Szczecin. W drugiej połowie gospodarze złapali wiatr w żagle i rozgromili Portowców.

Po pierwszych 45 minutach łęczyńscy kibice nie tryskali optymizmem. Zielono-czarni prezentowali się słabo i ustępowali pola przeciwnikowi. Do tego od 42. minuty przegrywali 0:1 po trafieniu Marcina Robaka. - Nie wychodziło nam to, co sobie założyliśmy. Było widać dużo nerwowości u zawodników - ocenia Jurij Szatałow.

Przerwa przyniosła metamorfozę. W drugiej połowie Górnik bezapelacyjnie dominował i zdeklasował Pogoń Szczecin. Łęcznianie nie pozwalali rywalom na zbyt wiele, bezlitośnie wykorzystując ich błędy w defensywie. - Po rozmowie w szatni obraz gry się zmienił, było widać agresję. Czasami trzeba użyć mocnych słów, żeby trafić do głów zawodników. To, co trzeba było robić od samego początku meczu zaczęliśmy robić w drugiej połowie. Moje słowa trafiły do chłopaków, a oni sami wiedzieli, że trzeba to zrobić. Jesteśmy zadowoleni z drugiej połowy meczu, bo w pierwszej trudno doszukać się pozytywów - uważa trener.

W T-Mobile Ekstraklasie zadebiutował Sergiusz Prusak, ale nie zachował czystego konta. Cieniem na efektownym zwycięstwie kładą się stracone bramki, a przy obu golach nie popisał się Marcin Kalkowski, którego nieporadność była wodą na młyn dla Robaka. - Pierwszą bramkę trzeba przeanalizować. Druga to wina całego zespołu - nie byliśmy zorganizowani, były duże odległości między piłkarzami i przeciwnik miał dużo miejsca. Nie mogę wystawić pozytywnej oceny naszej grze w defensywie - nie ukrywa Szatałow.

< Przejdź na wp.pl