Gdy Xavi ogłosił odejście z Barcelony, to Robert Lewandowski był tym piłkarzem, któremu najbardziej zależało na tym, by 44-latek zmienił zdanie. Kapitan reprezentacji Polski osobiście kilka razy namawiał szkoleniowca do refleksji i zorganizował w swoim domu spotkanie, które miało na celu scalenie zespołu w chwili kryzysu. Więcej TUTAJ.
Co robi Xavi 100 dni później? Zdradza "Lewego". Pokazuje mu, że nie jest nikim więcej niż szeregowym piłkarzem. Wbija mu nóż w plecy. Spójrzmy na sekwencję zdarzeń z ostatnich dni. W El Clasico Xavi ściągnął Polaka z boiska już w 64. minucie - to pierwszy Klasyk, którego trener nie pozwolił dokończyć Lewandowskiemu. Idźmy dalej.
Przed kolejnym meczem z Valencią Xavi robi wszystko, by "Lewy" nie czuł się pewny miejsca w "11". Co to w ogóle za gierki z piłkarzem tego formatu?! Hiszpańskie media są przekonane, że Polak zacznie spotkanie na ławce. Ostatecznie Lewy gra i hat-trickiem prowadzi Barcę do zwycięstwa nad Valencią (4:2). To, że Xavi nie blefował, potwierdzi potem Łukasz Wiśniowski (więcej TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: Kwiatkowski ostro o kadrze Santosa. "Piłkarze nie wiedzieli, o co mu chodzi"
Niewzruszony brudnymi gierkami Xaviego Lewandowski robi swoje, ale po chwili spada na niego kolejny cios. Zapytany przed meczem z Gironą o przyszłość Polaka, trener Barcy odpowiada wymijająco: - Bardzo cenimy Lewandowskiego, decyzję podejmiemy na koniec sezonu. Za moment Xavi "poprawia", mówiąc, że pomoc Polakowi w obronie tytułu króla strzelców nie jest celem zespołu. Więcej TUTAJ.
Czy tak się traktuje dwukrotnego Piłkarza Roku FIFA, jednego z najlepszych napastników w historii futbolu? A dla tych, którzy nie lubią żyć przeszłością: czy tak się traktuje piłkarza, który dla twojego przeciętnego w gruncie rzeczy zespołu strzela 57 goli w 91 meczach? No właśnie.
Wreszcie w Gironie Xavi zdejmuje go z boiska w 79. minucie, gdy zespół był w szoku po trzech golach gospodarzy w dziewięć minut. Nawet jeśli "Lewy" nie rozgrywał wielkiego meczu, to piłkarz o takim doświadczeniu przydałby się drużynie, która liczy na odrobienie strat. To wszystko wygląda na osobistą krucjatę Xaviego przeciwko "Lewemu".
I odbywa się w akompaniamencie katalońskich mediów, które kilka razy w tygodniu podają w wątpliwość przydatność "Lewego" i z "dobrej woli" zastanawiają się nad jego przyszłością w Barcelonie. Wypominają mu wiek, zarobki. To modus operandi klubu z Camp Nou. W ten sposób bada grunt pod decyzje o rozstaniu z piłkarzami, trenerami, przy okazji robiąc im czarny PR.
To właśnie dzieje się w przypadku Lewandowskiego. Xavi marginalizuje znaczenie Polaka, "wygasza" go, a administracja Barcelony znanymi sobie metodami zasiewa w umysłach cules ziarna wątpliwości. "Po co on nam?". "Czy jest wart tych pieniędzy?". "Czy nie przydałby się ktoś bardziej perspektywiczny?". To trwa od miesięcy.
Abstrahując od aktualnej formy- dalekiej od optymalnej, Lewandowski jest najlepszym strzelcem Barcelony w dwóch ostatnich sezonach i na takie traktowanie nie zasłużył. Tym bardziej po tym, co zrobił dla Barcelony. To dla niej Lewandowski rzucił wszystko.
Z Bayernem łączyło go małżeństwo z rozsądku, na którym obie strony zyskały więcej, niż się spodziewały. "Lewy" wszedł jednak w kryzys piłkarskiego wieku średniego i wypisał się z tego biznesowego układu, by ruszyć w pościg za prawdziwym uczuciem. Zawsze marzył o grze w Hiszpanii i po latach pragmatycznego budowania pozycji postanowił posłuchać głosu serca.
Dał sobie zawrócić w głowie Xaviemu i Laporcie. Uznał, że dusi się w "złotej klatce", w której trzymał go Bayern, i postanowił odzyskać wolność. Rzucił poukładane życie, by dać się porwać "prawdziwej" miłości. Rutyna zaczęła mu doskwierać. Chciał znów poczuć motyle w brzuchu.
Dziś wiemy, że jego romans z Barceloną był tylko fatalnym zauroczeniem. Nie można mieć "Lewemu" za złe, że uległ urokowi Dumy Katalonii. Barca uwiodła Polaka, bo wciąż ma swoją magię. To Xavi i Laporta zachowali się jak oszuści matrymonialni.
Wykorzystali Lewandowskiego. Mimo że mają ponad miliard euro długu, tym transferem wysłali światu sygnał: "Jesteśmy! Żyjemy! Znów się liczymy!". A Laporta zapisał się w historii jako pierwszy prezydent Barcy, któremu udało się sprowadzić zawodnika o statusie Piłkarza Roku. Więcej TUTAJ. Przyjście Polaka miało przywrócić cules nadzieje na lepsze jutro.
I przywróciło. Lewandowski swoje zrobił. Jego bramki dały Barcelonie pierwsze od czterech lat mistrzostwo Hiszpanii, a jemu samemu Trofeo Pichichi dla najskuteczniejszego gracza La Ligi. Dziś "Lewy" jest wypychany siłą z Barcelony, choć jemu samemu wcale nie uśmiecha się wyprowadzka z Katalonii po ledwie dwóch latach.
Polak może czuć się wykorzystany i oszukany, ale sam jest sobie winien, że dał się nabrać na iluzję, którą uwiodła go Barcelona. Do "Lewego" i jego obozu dochodzi powoli, w jakie towarzystwo weszli. Nie pozostaje im nic innego, niż bronić swoich interesów. Stawką, poza reputacją Lewandowskiego, jest ok. 50 mln euro pensji za dwa ostatnie lata kontraktu.
To nie będzie historia z happy endem.
Maciej Kmita, dziennikarz WP SportoweFakty