Olimpia Grudziądz nie lekceważy Widzewa. "Jesteśmy żądni krwi"
W ostatniej kolejce I-ligowych rozgrywek Olimpia podejmować będzie Widzew. Chociaż łodzianie zdecydowanie odstają od reszty stawki, to w Grudziądzu nikt nie lekceważy przeciwnika.
Zespoły Olimpii Grudziądz i Widzewa w I-ligowej tabeli dzieli przepaść. Ta pierwsza drużyna na koniec rozgrywek uplasuje się na czwartym miejscu. Łodzianie natomiast zajmują drugą od końca lokatę i pewni są spadku. Gdyby nie to, że na ostatnie miejsce przesunięta została Flota Świnoujście, to tę niechlubną pozycję piastowałby właśnie Widzew.
- Po raz kolejny spotykamy się w takiej sytuacji, gdzie teoretycznie jesteśmy faworytem spotkania i przyjeżdża do nas zespół, który przez wielu został skreślony i każdy uważa, że być może jest to tylko formalność, że sezon się już praktycznie skończył ponieważ Widzew został zdegradowany, a Olimpia Grudziądz niezależnie od tego wyniku osiągnęła już czwarte miejsce. Myślę, że jest to bardzo mylne i złudne przeświadczenie ze względu na to, że jeśli chodzi o naszego przeciwnika, to praktycznie wszyscy grają tam o życie, bo jeśli nie będzie realizacji dobrej gry, której wymaga trener Stawowy, to w przyszłym sezonie być może dla tych zawodników znowu zabraknie miejsce w Widzewie - mówi Jacek Paszulewicz.
- Z informacji, które do nas dochodzą, są zapewnienia że zespół będzie w przyszłym roku próbował automatycznie zdobyć awans, czyli walczyć o najwyższe lokaty premiowane awansem. Uważam w związku z tym, przyjadą tutaj zawodnicy zdeterminowani i nie mający nic do stracenia - dodaje trener Olimpii.
Olimpia Grudziądz do ostatniego spotkania w sezonie nie przystąpi też w najsilniejszym składzie. - Mamy kilka urazów mięśniowych. Już po meczu w Gdyni mówiłem, że jestem bardzo zadowolony z tego, że pomimo - nie ma co ukrywać - zaawansowanego wieku niektórych naszych zawodników, jesteśmy w stanie kończyć sezon na tak wysokim poziomie i taką dobrą grą. Kontuzje są nieuniknione i w tym momencie mamy akurat problem jeśli chodzi o Adama Cieślińskiego i Roberta Szczota. Doszedł do tej grupy jeszcze Dariusz Kłus. Jego występ też stoi pod znakiem zapytania. Musze podkreślić tylko fakt, że mamy dość szeroką kadrę, jest dużo młodych zawodników, którzy mocno pukają do bram pierwszego zespołu i być może w meczu z Widzewem zaskoczymy - podsumował szkoleniowiec.