PAP/EPA

Finał Ligi Mistrzów. "Wszędzie był chaos". Przerażające relacje z Turynu

Jacek Stańczyk

- Tak bardzo się baliśmy. Wszędzie był chaos - relacjonuje Luke Feole. - Tam były dzieci, które zgubiły rodziców - opowiada inny uczestnik. W sobotę na placu w Turynie wybuchła panika, ludzie się tratowali. Rannych jest około 1000 osób.

Zdarzenie miało miejsce w trakcie wspólnego oglądania finału Ligi Mistrzów. Relacje uczestników są przerażające. Luke Feole to współpracownik "La Gazzetty dello Sport". Był na Piazza San Carlo.

Opowiada: - Zaczęło się od jakiegoś hałasu. Jakby huku, który spowodował psychozę tłumu. Publika napierała z jednej strony placu, my staraliśmy się przesunąć, ale było bardzo ciężko z powodu liczby osób. A potem stało się to samo, tylko że w drugą stronę. Wielu ludzi było rannych, na ziemi walało się pełno szkła. Staraliśmy się pomóc rannym, ale wokół panował jeden wielki chaos. 

"La Stampa" cytuje innych świadków.  - Nagle znalazłem się na ziemi - mówi jeden z nich.  - Usłyszeliśmy huk, a potem wszyscy zaczęli biec - opowiada następny.

Spotkana przez dziennikarzy "La Stampy" Mary mówi: - Usłyszeliśmy krzyk i w jednej chwili tysiące ludzi zaczęło napierać. Byłyśmy przygniecione, tam był dzieci, które zgubiły rodziców. 

Panika wybuchła w drugiej połowie meczu pomiędzy Real Madryt i Juventusem Turyn, po trzecim golu dla Hiszpanów. Najprawdopodobniej ktoś odpalił petardę, ktoś krzyknął że to bomba. Ludzie tratowali się, szukali schronienia w lokalach, uciekali w przylegające do placu uliczki.

Początkowo informowano o 200 rannych, potem liczba wzrosła do 600. Według doniesień radiowej "Trójki" ucierpiało około 1000 kibiców. Dwie osoby, w tym 7-letni chłopiec, są w ciężkim stanie.

Na placu było nawet 30 tysięcy fanów "Starej Damy".

< Przejdź na wp.pl