PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: zawodnik Lecha Poznań Wołodymyr Kostewycz (z lewej) i Nico Varela (z prawej) z Wisły Płock

Lech Poznań wygrał po raz pierwszy od ponad miesiąca. Zabójcza końcówka pierwszej połowy

Szymon Mierzyński

Tuż przed rozpoczęciem kadencji Adama Nawałki Lech przełamał się w Lotto Ekstraklasie i wygrał po ponad miesięcznej przerwie. Poznaniacy pokonali u siebie Wisłę Płock 2:1.

Lechici deklarowali przed meczem, że remis w Białymstoku (2:2) dał im pozytywny impuls, lecz w sobotę początek w ich wykonaniu wcale na to nie wskazywał. Nafciarze wyszli na boisko na tyle dobrze dysponowani, że prowadzili wyrównaną grę, a w 29. minucie otworzyli nawet wynik i to w dość banalny sposób. Wystarczył dług wrzut z autu Marcina Warcholaka, po którym piłka poleciała na 5. metr, a tam obrońcy kompletnie odpuścili krycie Damiana Szymańskiego, który natychmiastowym uderzeniem przy słupku nie dał szans Jasminowi Buriciowi.

Kolejorz przeżył szok - na tyle duży, że chwilę później Christian Gytkjaer tak źle interweniował we własnym polu karnym, że mógł zdobyć gola samobójczego. Duńczyka uratował słupek.

Wisła wyglądała w Poznaniu dobrze, jednak tylko do czasu. Gospodarze, którzy czekali na ligową wygraną od 20 października (wtedy pokonali 2:1 Koronę Kielce), w końcu się podnieśli i zaczęli mocniej naciskać. Ostrzeżeniem dla płocczan były już uderzenia Darko Jevticia (piłka poleciała nad poprzeczką) i Gytkjaera (z najwyższym trudem obronił Thomas Daehne).

W doliczonym czasie pierwszej połowy defensywa Wisły jednak "pękła" i to aż dwukrotnie! Wyrównał precyzyjnym płaskim strzałem Jevtić, któremu idealnie asystował Gytkjaer. Chwilę później zaś fenomenalnie błysnął Duńczyk, który "nawinął" w narożniku pola karnego Cezarego Stefańczyka i bombą w okolice okienka dał Lechowi prowadzenie 2:1.

Nafciarze w ciągu trzech minut spadli z nieba do piekła i wszystko co Kibu Vicuna zamierzał im powiedzieć w przerwie, trzeba było całkowicie zweryfikować. Trenerowi gości nie udało się znaleźć złotego środka, gdyż po zmianie stron jego podopieczni mieli spore problemy z zagrażaniem bramce Buricia. Wyrównaniem zapachniało właściwie tylko raz i to po stałym fragmencie. W 49. minucie kapitalnie z rzutu wolnego uderzył Dominik Furman, lecz jeszcze lepiej interweniował między słupkami Bośniak i kibice Lecha mogli odetchnąć z ulgą.

Kolejorz nie ograniczał się tylko do defensywy i raz po raz wyprowadzał kontry. Brakowało w nich wykończenia, mimo to zespół ze stolicy Wielkopolski sprawiał w drugiej części nieco lepsze wrażenie i stosunkowo spokojnie odliczał minuty do ostatniego gwizdka.

Więcej bramek w Poznaniu nie było i Lech sięgnął po pełną pulę po raz pierwszy od ponad miesiąca. Dzięki temu uniknął wypadnięcia z pierwszej ósemki (a to mu realnie groziło) i zmniejszył stratę do Lechii Gdańsk. Teraz ma siedem punktów mniej niż lider, który w niedzielę podejmie Jagiellonię Białystok.

Lech Poznań - Wisła Płock 2:1 (2:1)
0:1 - Damian Szymański 29'
1:1 - Darko Jevtić 45+1'
2:1 - Christian Gytkjaer 45+4'

Składy:

Lech Poznań: Jasmin Burić - Robert Gumny, Rafał Janicki, Thomas Rogne, Wołodymyr Kostewycz, Maciej Makuszewski (66' Marcin Wasielewski), Łukasz Trałka, Pedro Tiba, Kamil Jóźwiak, Darko Jevtić (74' Maciej Gajos), Christian Gytkjaer (90+3' Dioni).

Wisła Płock: Thomas Daehne - Cezary Stefańczyk, Igor Łasicki, Alan Uryga, Marcin Warcholak, Damian Rasak (76' Karol Angielski), Dominik Furman, Nico Varela, Damian Szymański, Giorgi Merebaszwili (76' Semir Stilić), Ricardinho.

Żółte kartki: Darko Jevtić (Lech Poznań) oraz Cezary Stefańczyk, Ricardinho, Karol Angielski (Wisła Płock).

Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).

ZOBACZ WIDEO Roberto Carlos w Warszawie w nowej roli. Sędziował zawody we freestyle'u 

< Przejdź na wp.pl